{"vars":{{"pageTitle":"Globalne emisje gazów cieplarnianych znowu rosną. Ludzkość już "nadrabia straty" z czasów pandemii","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["300klimat","analizy"],"pageAttributes":["chiny","emisje-gazow-cieplarnianych","kryzys-klimatyczny","lockdown","main","pandemia","polityka-klimatyczna","zmiany-klimatu"],"pagePostAuthor":"Barbara Rogala","pagePostDate":"5 marca 2021","pagePostDateYear":"2021","pagePostDateMonth":"03","pagePostDateDay":"05","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":99075}} }
300Gospodarka.pl

Globalne emisje gazów cieplarnianych znowu rosną. Ludzkość już „nadrabia straty” z czasów pandemii

Pandemia koronawirusa w 2020 roku przyniosła drastyczny spadek emisji gazów cieplarnianych. Już wtedy eksperci ostrzegali, że bez działań zapobiegawczych odmrożona gospodarka “odbije” je sobie prędzej czy później. Dziś mamy potwierdzenie, że mieli rację.

Najpierw emisje spadły w Chinach – kraju, który jako pierwszy wprowadził totalny lockdown. Kiedy stanęły fabryki, zatrzymał się transport i ludzie zostali w domach, natura brała głęboki oddech. Chińskie emisje już w lutym i marcu 2020 roku zauważalnie spadły (w tym okresie o około 10 proc.). Pisaliśmy o tym tutaj.

O 36 proc. spadł wtedy poziom zapotrzebowania na węgiel w elektrowniach, o 37 proc. zmniejszyły się emisje tlenku azotu.

Szacuje się, że w Chinach emisje w lutym spadły nawet o jedną czwartą w stosunku do tego samego okresu w 2019 roku.

Lockdown na całym świecie

Potem razem z rozprzestrzeniającym się wirusem, stawały przemysły i całe gospodarki reszty świata. W maju pisaliśmy o pierwszym badaniu, które mierzyło dzienne spadki emisji w czasie globalnego lockdownu w 69 krajach, 50 stanach w USA i 30 chińskich prowincjach. To 85 proc. globalnej populacji i 97 proc. globalnych emisji.

Z badania wynikło, że globalne emisje w czasie zamknięcia w szczytowym momencie lockdownu (7 kwietnia) spadły o 17 proc., czyli 17 mln ton. Średnio emisje spadły o 26 proc. w każdym kraju, w Polsce o 23 proc.

Wtedy szacunki wskazywały, że w zależności od tego, jak szybko wyjdziemy z kryzysu, emisje roczne na świecie spadną o 4 lub nawet 7 proc.

Jak okazało się później, w październiku, przez pierwsze pół roku pandemii ludzkość wyemitowała o 8,8 proc. mniej gazów cieplarnianych.

Kryzys nie rozwiązuje problemu

Jednak eksperci ani przez chwilę nie cieszyli się z tych informacji. Od początku wskazywano na jedno – ostatnie porównywalnie duże spadki emisji odnotowano w 2008 roku. I to nie przypadek, a skutek wielkiego kryzysu finansowego.

Lekcję, jaką dał ten ostatni, eksperci powtarzali jak mantrę: bez działań rządów, bez zielonej transformacji po pandemii, czeka nas odbicie emisji. Klimat nic nie zyska na czasowym spadku emisji bez zmian systemowych.

Przypuszczenie to opierali na wiedzy z historii najnowszej: ostatnie znaczące spadki emisji miały miejsce po kryzysie finansowym 2008 roku, ale emisje dwutlenku węgla szybko odbiły się i w 2010 roku wzrosły o 5,1 proc.

Jak powiedziała główna autorka wspomnianego raportu o spadkach emisji, prof. Corinne Le Quéré z Uniwersytetu Wschodniej Anglii: “Stopień, w jakim światowi przywódcy uwzględnią zmiany klimatyczne przy planowaniu swoich reakcji gospodarczych po COVID-19 będzie miał wpływ na globalne ścieżki emisji CO2 w nadchodzących dziesięcioleciach”.

Jest gorzej niż było

Kasandryczne przewidywania spełniły się dokładnie tak, jak to zwykle z takimi bywa.

Z najnowszej analizy CarbonBrief na temat Chin wynika, że w drugiej połowie roku emisje wzrosły tam o 4 proc. Oznacza to, że całkowite chińskie emisje w roku historycznego ich spadku (o około 3 proc. w Chinach), zdążyły odbić i przeskoczyć emisje z 2019 roku. Wzrost emisji dla Chin względem 2019 roku wyniósł w minionym roku 1,5 proc.

Przyczyniła się do tego “czarna” odbudowa gospodarki Chin – oparta na węglu, ropie i gazie. To wszystko pomimo tego, że Chiny zadeklarowały w tym roku neutralność klimatyczną w 2060 roku.

Pomimo tego wzrostu, chińskie emisje pozostają zgodne z wieloletnimi umowami i celami dla Chin, które – zgodnie z ich treścią – mogą jeszcze odnotować wzrost emisji do późnych lat 20-tych.

Globalne emisje też rosną

Zresztą wzrost emisji odnotowano nie tylko w Chinach, ale na obszarze całego świata. Jak podaje MAE – Międzynarodowa Agencja Energii (ang. IEA), dane pokazują, że globalne emisje właśnie są w trakcie odbitki. Wzrastają powyżej poziomów sprzed pandemii – pisze BusinessGreen.

Nadzieje na zielone odbicie, o które apelowano w początkach pandemii, zostały przekłute jak balon.

Wcześniejsze dane IEA pokazywały, że 2020 rok odnotował największy roczny spadek emisji od czasów drugiej wojny światowej. Całkowite emisje spadły o około 6 procent.

Niemal połowę spadku emisji IEA przypisała spadkom emisji z transportu lądowego i ruchu lotniczego. Odpowiadały one około 2 miliardom ton CO2 wobec zeszłego roku, czyli więcej, niż roczne emisje całej Japonii.

Jednak dane już dziś pokazują, że względem grudnia 2019 roku emisje globalne związane z energetyką wzrosły w grudniu 2020 roku o 2 proc.

Porażka globalnej polityki

Skoro eksperci spodziewali się takiego obrotu spraw, można zadać pytanie, czy ponowny wzrost emisji był nieunikniony? Czy może można już mówić o porażce globalnej polityki klimatycznej?

Być może jeszcze nie czas, by to oceniać, jednak warto pamiętać, że kryzys klimatyczny trwa i nie zatrzymała go pandemia. Gospodarki świata i tak muszą się do niego dopasować.

Przed kryzysem pandemicznym globalne emisje rosły średnio o 1 proc. rocznie. Wyjątkiem był rok 2019, gdy ani nie wzrosły, ani nie zmalały.

Zgodnie z danymi z raportu UNEP o luce emisyjnej, jeśli chcemy, by globalne temperatury nie wzrosły o 1,5 stopnia Celsjusza, roczne emisje gazów cieplarnianych powinny spadać co roku o 7,6 proc.

Jeśli zaś chcemy, żeby temperatura nie wzrosła o więcej niż 2 stopnie, to powinny spadać o 2,7 proc. rocznie.

Pięć straconych lat kontra gigantyczne przyspieszenie transformacji. Co nam dało Porozumienie paryskie?