{"vars":{{"pageTitle":"Internetowi giganci walczą z mitami na temat koronawirusa, ale nadal szerzą się fake newsy o zmianach klimatu","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["300klimat"],"pageAttributes":["denializm-klimatyczny","dezinformacja","facebook","fake-news","google","koronawirus","main","media-spolecznosciowe","youtube","zmiany-klimaty"],"pagePostAuthor":"Barbara Rogala","pagePostDate":"13 lipca 2020","pagePostDateYear":"2020","pagePostDateMonth":"07","pagePostDateDay":"13","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":57934}} }
300Gospodarka.pl

Internetowi giganci walczą z mitami na temat koronawirusa, ale nadal szerzą się fake newsy o zmianach klimatu

Pandemia koronawirusa przyniosła ze sobą dość nieoczekiwaną zmianę w świecie wirtualnym. Media społecznościowe zaangażowały się w dostarczanie użytkownikom bardziej wiarygodnych informacji na temat koronawirusa. Czy nowe narzędzia posłużą też do walki z dezinformacją na temat zmian klimatu?

U progu pandemii najważniejsze platformy społecznościowe i wyszukiwarki zapewniły, że będą działać na rzecz ograniczenia fake newsów na temat koronawirusa. Dotrzymały słowa.

Na stronie głównej YouTube mogliśmy więc znaleźć odnośniki do strony WHO, a lokalnie do rządowych stron informujących o koronawirusie. Gdy w wyszukiwarkę Facebooka wpiszemy hasło “koronawirus”, portal w pierwszej kolejności wyświetli posty z weryfikowalnych źródeł. Twitter również weryfikuje konta piszące o koronawirusie, a Google udoskonalił wyszukiwanie informacji na ten temat.


Czytaj też: Komisja Europejska walczy z dezinformacją na temat koronawirusa


To pewna nowość wobec dotychczasowej polityki mediów społecznościowych, których sama natura nie sprzyja weryfikowaniu informacji.

Są one środowiskiem, które ma raczej angażować użytkowników i utrzymać ich na stronie, a nie rzetelnie informować. Badania Uniwersytetu Jerzego Waszyngtona ujawniły, że przekonania, takie jak te o szkodliwości szczepień, lepiej przyciągają uwagę na Facebooku niż potwierdzona wiedza naukowa. W social mediach lepiej czuje się fake niż nudna prawda.

Dlatego głównym kryterium promowania przez sieci społecznościowe treści jest to, czy nas angażują, a nie to, czy są prawdziwe.

Po pierwsze, nie cenzurować

Mimo to w obliczu fake newsów media społecznościowe nie są bezczynne. Na stronie Facebooka możemy wyczytać, że informacje ocenione przez weryfikatorów jako nieprawdziwe nie znikają, a jedynie pojawią się niżej w aktualnościach. Natomiast “strony i witryny, które regularnie udostępniają fałszywe informacje, będą miały ograniczony zasięg oraz utracą możliwość zamieszczania reklam”.

W odniesieniu do informacji medycznych Facebook prowadził już wcześniej działania ułatwiające dostęp do rzetelnych informacji. Gdy w jego wyszukiwarkę wpisujemy angielskie słowo „szczepionki” (ang. „vaccines”), zobaczymy panel odnoszący do merytorycznych źródeł na ich temat. To na ten wzór powstał międzynarodowy panel informacyjny o koronawirusie.

„Facebook pokazał przy walce z fałszywymi informacjami na temat koronawirusa, że możliwe jest wyświetlanie komunikatów odsyłających do wiarygodnych źródeł informacji każdemu użytkownikowi tej platformy” – powiedziała 300Gospodarce Małgorzata Kilian, prezeska stowarzyszenia Demagog, które pomaga Facebookowi walczyć z fake newsami.

Mimo to powracają oskarżenia o brak działania w obliczu szerzącej się w internecie nieprawdy. Na te oskarżenia platforma zwykła reagować stwierdzeniem, że nie chce być “arbitrem prawdy”, nie zamierza cenzurować swych użytkowników i odnosić się do konfliktów politycznych.

Społeczeństwo zapewne też tego nie chce. Jednak czy oznacza to, że odpowiada mu szerzenie błędnych i dezinformujących treści na portalach społecznościowych?

W obliczu pandemii internetowi giganci stali się zdolni do rozsądzania, co jest prawdą, a co nie. Zaczęli też aktywnie działać, by zmniejszyć liczbę nieprawdziwych informacji. Wspominany już Facebook postanowił usuwać fake newsy na temat koronawirusa w oparciu o opinie międzynarodowych ekspertów.

Niezależni weryfikatorzy

Co zatem stoi na przeszkodzie, by podobne środki zastosować w innych ważnych społecznie kwestiach, jak na przykład zmiany klimatu?

W wielu krajach Facebook współpracuje z instytucjami weryfikującymi treści certyfikowanymi przez Międzynarodową Sieć Weryfikowania Informacji (ang. IFCN).  W Polsce te instytucje to Agence France Presse oraz Demagog.

„Fake newsy na temat zmian klimatu są weryfikowane przez naszych analityków sporadycznie. Niestety nie są one oznaczane przez społeczność na Facebooku tak często, jak fake newsy dotyczące kwestii szczepień, rozwoju sieci 5G czy w ostatnim czasie koronawirusa” – powiedziała Małgorzata Kilian.

Zaznaczyła też, że w dobie koronawirusa Facebook stanął na wysokości zadania w odniesieniu do fake newsów.

„Warto wspomnieć również, że fact-checkerzy w ramach Międzynarodowej Sieci Organizacji Fact-Checkingowych otrzymali duże wsparcie od Facebooka, dzięki czemu mogli zintensyfikować swoje działania i zwiększyć skalę oznaczonych postów jako fałszywe lub częściowo fałszywe. Istnieją również specjalne strony fact-checkingowe zajmujące się tylko tym tematem, jak na przykład climatefeedback.org. Powinno ich powstawać jak najwięcej, jednak bez wsparcia ekspertów i większej współpracy jest to trudne” –  powiedziała ekspertka.


Przeczytaj również: 5 głównych tez przeciwników polityki klimatycznej – profesor UCL wyjaśnia, dlaczego są błędne


Nauka o klimacie w mediach społecznościowych

Zdaniem The Washington Post wspomniani giganci są skłonni działać dopóty, dopóki weryfikowane informacje są niekontrowersyjne i nieangażujące politycznie. Klimat przegrywa tu z wirusem.

Natomiast wiedza o klimacie w mediach społecznościowych musi się mierzyć z jeszcze innymi wyzwaniami. Trudniej zweryfikować treści na temat skomplikowanych, złożonych zagadnień naukowych niż informacje o fałszywych lekach na koronawirusa. Jeszcze trudniej walczyć z powielającymi mity opiniami.

Denialiści klimatyczni mogą też skorzystać z luki w polityce Facebooka. Nie weryfikuje ona opinii i satyry, więc pod przykrywką tych form wypowiedzi mogą promować treści niezgodne z wiedzą naukową.

„Największą trudnością jest dla nas weryfikowanie informacji, które wymykają się naszej metodologii. Bardzo dużo doniesień bazuje na teoriach spiskowych, fragmentarycznych danych czy po prostu opiniach, a nie faktach. Przykładem mogą być komentarze internautów, którzy podważają zasadność ocieplenia klimatu, odnosząc się do niskich temperatur czy opadów deszczu w danym momencie” – powiedziała nam Małgorzata Kilian.

Takie praktyki, akurat w tym wypadku uprawiane celowo, ma na przykład na koncie grupa CO2 Coalition, która twierdzi, że wzrost emisji CO2 jest korzystny dla planety. Nie ukrywa też, że media społecznościowe są dla niej platformą, na której z łatwością szuka nowych zwolenników, pomimo sprzeciwu naukowców.

Historię trwającej od dłuższego już czasu potyczki pomiędzy naukowcami zajmującymi się sprawdzaniem faktów a grupą opublikował Newsweek. Środowiska naukowe ponawiają zgłoszenia mówiące o tym, że grupa tworzy nieprawdziwe lub wprowadzające w błąd treści. Nadal jednak nie doprowadziło to do trwałego ograniczenia jej przywilejów na Facebooku.

Prawda w służbie kłamstwa

Można też powielać prawdziwe informacje we wprowadzający w błąd sposób. Tak się na przykład stało podczas pożarów buszu w Australii.

Jak donosi BuzzFeed.News, artykuł z Sydney Morning Herald o tym, że większość pożarów ogółem jest spowodowanych przez człowieka, został użyty w nowym kontekście. Strona Climate Change LIES przytoczyła go, by potwierdzić nieprawdziwą tezę, że zeszłoroczne pożary buszu nie mają związku ze zmianami klimatu, a raczej z podpaleniem.

Łatwo też podważać związek danej katastrofy z kryzysem klimatycznym, bo przecież zdarzały się one zawsze. Taką strategię w odniesieniu do wysokich temperatur i pożarów obrali także niektórzy sceptycy z Australii.

W czasie australijskich pożarów strony na portalach społecznościowych promujące nieprawdziwe informacje o zmianach klimatu były wyjątkowo aktywne. BuzzFeed doliczył się ponad 100 stron udostępniających tego typu posty w tym okresie.

Polska też ma ten problem

Te przykłady pokazują, jak trudne i nieoczywiste jest mierzenie się z celową dezinformacją lub informacjami wprowadzającymi w błąd.

„Jeśli chodzi o udoskonalanie wyszukiwania informacji tak, by użytkownik miał dostęp przede wszystkim do źródeł wiarygodnych i pomocnych w znalezieniu dobrych, sprawdzonych informacji, to nad tym Google pracuje non-stop. Co roku wprowadzamy tysiące zmian w wyszukiwarce, tak żeby korzystający z niej mieli jak najlepszy dostęp do informacji pochodzących z tych wiarygodnych źródeł. Dotyczy to koronawirusa, zmian klimatu i wielu innych tematów” – powiedział nam rzecznik prasowy Google’a Adam Malczak.

Pośród konkretnych przykładów wymienił między innymi wyświetlanie na należącej do koncernu platformie YouTube paneli informacyjnych z kontekstem tematycznym. Bez względu na treść filmu, dostarcza nam on komentarza eksperckiego na dany temat. YouTube może też na niektóre tematy pokazać nam panel z informacjami zweryfikowanymi przez niezależnych ekspertów, tyle że ta funkcja jest dostępna tylko dla użytkowników z Brazylii, Indii i Stanów Zjednoczonych.

A przecież problem popularności i łatwego dostępu przez media społecznościowe do niezgodnych z aktualną wiedzą naukową treści dotyczy także Polski.

Jeśli problem dostępu do zweryfikowanych informacji nie zostanie rozwiązany, może to wpłynąć na nastawienie społeczeństwa do koniecznej adaptacji do zmian klimatu. Internetowi giganci nie są bezczynni w obliczu dezinformacyjnej pandemii, ale na pewno przed nimi jeszcze wiele do zrobienia. Zwłaszcza w kontekście walki z dezinformacją w krajach nieanglojęzycznych, takich jak Polska.

Artykuł powstał w ramach Tygodnika Klimatycznego 300KLIMAT. Na nasz nowy cotygodniowy newsletter, któremu partneruje IMPACT, możesz zapisać się tutaj.

Za jedną czwarta tweetów negujących zmiany klimatu kryją się boty