{"vars":{{"pageTitle":"OZE i demokracja, czyli do czego Europa potrzebuje Kirgistanu i dlaczego może go stracić","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["300klimat","analizy","explainer"],"pageAttributes":["azja-centralna","energetyka-odnawialna","geopolityka","kazachstan","kirgistan","miedzynarodowe-stosunki-gospodarcze","odnawialne-zrodla-energii","oze","sadyr-dzaparow","stany-zjednoczone","turkmenistan","uzbekistan"],"pagePostAuthor":"Maryjka Szurowska","pagePostDate":"14 stycznia 2021","pagePostDateYear":"2021","pagePostDateMonth":"01","pagePostDateDay":"14","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":74739}} }
300Gospodarka.pl

OZE i demokracja, czyli do czego Europa potrzebuje Kirgistanu i dlaczego może go stracić

W niedzielę, 10 stycznia, odbyły się w Kirgistanie wybory, które mogą położyć kres tamtejszej demokracji, a co za tym idzie popsuć relacje kraju z państwami Zachodu. Ale co my mamy z Kirgistanem wspólnego?

No cóż, nie ukrywajmy – Kirgistan nie jest dla polskiej gospodarki tym, czym są Niemcy, Ukraina, czy nawet Nigeria.

Podczas gdy w 2019 r. wymiana handlowa z naszymi zachodnimi sąsiadami wyniosła ok. 125 mld euro, ponad milion Ukraińców zasila nasz rynek pracy, a do Nigerii sprzedaliśmy towary i usługi za ok. 130 mln dol., polski eksport do Kirgistanu wyniósł jedynie 27,5 mln dol., a import 1,8 mln dol.

Ta była republika radziecka w Azji Centralnej nie jest także ani dla Unii Europejskiej ani dla Stanów Zjednoczonych obszarem priorytetowym.

Kirgistan ma jednak swoje unikalne zalety, m. in. rynek zbytu dla rozwiązań odnawialnych źródeł energii (OZE), który wraz z dojściem do władzy wybranego w niedzielnych wyborach Sadyra Dżaparowa może zniknąć bezpowrotnie.

Ale wyjaśnijmy po kolei.

Co to jest Kirgistan?

To kraj w Azji Centralnej, który wraz z Kazachstanem, Uzbekistanem, Turkmenistanem i Tadżykistanem tworzy postsowieckie Stany. Nie jest to kraj bogaty w surowce, jak Kazachstan, Uzbekistan i Turkmenistan. Nie przebiega przez niego też istotny szlak przemytu narkotyków, jak przez Tadżykistan.

To, co odróżnia Kirgistan od reszty „Stanów” to panujący tam stosunkowo transparentny ustrój demokratyczny. Nieco dziwny, ale jednak demokratyczny.

„My trochę nie rozumiemy tej tradycji demokratycznej Kirgizów: to, co dla nas na pierwszy rzut oka jest czynnikiem destabilizującym, czyli wymiana elit politycznych poprzez niepozbawione przemocy protesty uliczne, w tym kraju jest elementem utrzymania demokracji. Kiedy obywatele czują, że dany polityk zbyt mocno wokół siebie centralizuje władzę, zwyczajnie wychodzą na ulicę i w ten sposób dają kres zapędom autorytarnym”, mówi 300Gospodarce Arkadiusz Legieć, senior research fellow specjalizujący się w Kaukazie i Azji Centralnej w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.

Dlaczego Zachód lubi Kirgistan? 

„Jeżeli chodzi o Unię Europejską to mamy strategię wobec Azji Centralnej. Wspólnota – przynajmniej deklaratywnie – stara się zwiększać swoje oddziaływanie w tej części świata”, wskazuje Arkadiusz Legieć.

„Unia Europejska jako swoje priorytety w tym regionie postrzega potencjał demokratyzacji, wdrażania reform i wsparcia dla państw, które są tego typu reformami zainteresowane”.

W tym aspekcie w Azji Centralnej na inne kraje niż Kirgistan nie ma co liczyć: Turkmenistan to pod względem politycznym odmiana z gatunku „Korea Północna”; Kazachstan to reżim od ponad 30 lat rządzony przez byłego prezydenta Nursultana Nazarbayeva; Uzbekistan – mimo że od czasu śmierci Isloma Karimowa w 2016 r. otwiera się na świat (został nawet uznany krajem roku 2019 r. przez brytyjski The Economist) – to do demokracji jeszcze mu wiele brakuje; a Tadżykistan to prywatny folwark prezydenta Emomali Rahmona, nad którym zupełnie nie ma kontroli.

„W przypadku Stanów Zjednoczonych to wycofywanie czy ograniczanie zaangażowania w Afganistanie oznaczało wycofywanie zaangażowania w Azji Centralnej; jeszcze za czasów interwencji w Afganistanie w pierwszych latach XXI w. Kirgistan służył jako zaplecze logistyczne dla wojsk amerykańskich” – wskazuje Arkadiusz Legieć.

Do czego potrzebny nam Kirgistan?

„Kirgistan nazywano zawsze ważnym miejscem kontroli negatywnych zjawisk w regionie, które mogą mieć konsekwencje dla Unii Europejskiej, Chodzi o zjawiska takie jak terroryzm, ale też niekontrolowane migracje, handel narkotykami – trzymanie ich w ryzach, było tym, co w Kirgistanie aktywizowało Unię”, uważa Legieć.

Ciekawym wątkiem jest tutaj aspekt stricte gospodarczy.

„Dla poszczególnych państw członkowskich atrakcyjne są inwestycje np. w energetykę odnawialną. Osobom niezaangażowanym w ten biznes może się wydawać, że tam nic nie ma – w końcu to małe, biedne państwo – a jednak ok. 90 proc. miksu energetycznego to źródła OZE. To przyciągało inwestycje niemieckie, francuskie czy skandynawskie i stanowiło budowanie rynku zbytu”, wskazuje analityk PISM.

Dlaczego to miałoby się zmienić?

Do władzy w kraju doszedł Sadyr Dżaparow, którego głównym postulatem jest zmiana ustroju z parlamentarnego na prezydencki, co w praktyce oznacza pójście ścieżką np. Kazachstanu.

„W momencie, kiedy do władzy dochodzi polityk nacjonalistyczny, populistyczny, który najprawdopodobniej będzie robił wszystko, aby zmienić ustrój Kirgistanu, zmienić uwarunkowania polityczne w tym kraju, które wpłyną negatywnie na demokrację to naturalnie wpłynie to na pogorszenie się relacji tego kraju zarówno z UE, jak i ze Stanami Zjednoczonymi”, podsumowuje Legieć.

Nadzieją jest jednak to, że kiedy reformy nabiorą impetu, Kirgizi znowu wyjdą na ulicę.

O tym, jak wracałam z Kirgistanu przez Rosję i Białoruś i znalazłam się na oficjalnej kwarantannie [Pamiętniczek 300Gospodarki]