{"vars":{{"pageTitle":"Fatalne uzależnienie. 204 produkty z importu mogą sparaliżować gospodarkę UE","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["300research","wykres-dnia"],"pageAttributes":["chiny","import","lancuchy-dostaw","main","najwazniejsze","polityka-gospodarcza","polityka-przemyslowa","produkcja-lekow","unia-europejska"],"pagePostAuthor":"Katarzyna Mokrzycka","pagePostDate":"29 maja 2023","pagePostDateYear":"2023","pagePostDateMonth":"05","pagePostDateDay":"29","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":572135}} }
300Gospodarka.pl

Fatalne uzależnienie. 204 produkty z importu mogą sparaliżować gospodarkę UE

Aż 204 konkretne produkty niezbędne w kluczowych obszarach gospodarki Unii Europejskiej to towary importowane, których wspólnotowy rynek sam nie jest w stanie dziś dostarczyć. Warunki dyktuje głównie Azja, ale wiele towarów pochodzi też z USA czy Szwajcarii.

5400 pozycji różnych produktów importowanych do Unii Europejskiej z całego świata przeanalizowali ekonomiści pracujący dla Komisji Europejskiej (KE) Román Arjona, William Connell Garcia i Cristina Herghelegiu, by określić najbardziej wrażliwe pola, niosące największe potencjalne ryzyko blokady rozwoju UE.

Wśród nich badacze zidentyfikowali aż 204 konkretne sprowadzane towary niezbędne w różnych dziedzinach przemysłu, zdrowiu, cyfryzacji i transformacji energetycznej, których dostawy do krajów UE są niemal w pełni zależne od decyzji partnerów spoza wspólnoty i mogą zostać wstrzymane. W publikacji „The EU’s strategic dependencies unveiled” na stronie CEPR wskazują, że Unia Europejska jest niebezpiecznie uzależniona od importu istotnych elementów w najbardziej kluczowych sektorach nowoczesnej gospodarki.

Te 204 produkty, w przypadku których UE jest zależna od zagranicy, stanowią około 9,2 proc. całkowitej wartości importu spoza UE – wyliczają autorzy analizy.

Decyzyjne 204

204 produkty zależne od zagranicy podzielono na cztery główne kategorie. W branżach energochłonnych są to głównie surowce (wykorzystywane też w wielu sektorach przemysłu), jak mangan, nikiel, aluminium, chrom, metale ziem rzadkich, molibden, borany, uran, krzem i magnesy trwałe. Ale także towary z tradycyjnych źródeł energii, jak węgiel czy koks i gaz.

W ramach ekosystemu sektora medycznego UE jest silnie zależna od importu np. alkaloidów, substancji czynnych do produkcji leków, witamin czy instrumentów medycznych (np. aparatury scyntygraficznej i sprzętu ortopedycznego). UE jest też w znacznym stopniu zależna od dostaw wielu elementów składowych złożonego systemu zielonej transformacji energetycznej, w tym ogniw fotowoltaicznych czy LED. Cyfryzacji bez importu też by raczej nie było, bo zdaniem autorów badania jesteśmy zależni właściwie od importu wszystkiego: laptopów, telefonów komórkowych, monitorów, projektorów etc.

Ekonomiści KE analizowali uzależnienie UE od zewnętrznych dostawców na podstawie importu w latach 2017–2020. Trzeba zatem zauważyć, że pandemia, a następnie inwazja Rosji na Ukrainę miały znaczenie dla zmiany światowych łańcuchów dostaw. Jak dotąd jednak nie aż tak wielkie, jak początkowo spodziewali się tego ekonomiści. Wieloletniego procesu uzależniania się od produkcji w Chinach nie da się bowiem odwrócić w ciągu roku czy dwóch.

Azja rządzi Europą?

A to Chiny właśnie wiodą prym wśród liderów dostaw do UE newralgicznych towarów. Stamtąd pochodzą aż 64 zidentyfikowane produkty, m.in. leki, elektronika czy materiały wykorzystywane do budowy odnawialnych źródeł energii.

Z Azji, a przede wszystkim z Chin, pochodzi 80 proc. substancji czynnych wykorzystywanych w produkcji leków w Europie i około 60 proc. leków gotowych. To jest poziom uzależnienia, który może spowodować realne niebezpieczeństwo dla obywateli Europy. Jesteśmy praktycznie w całości zależni od azjatyckiej produkcji tak podstawowego leku, jak paracetamol – mówił w wywiadzie z 300Gospodarką Grzegorz Rychwalski, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego.

Do 2020 roku z Chin Unia importowała w sumie aż 64 z 204 towarów wskazanych w analizie. Ale nie tylko Chiny trzymają w szachu rozwój europejskiej gospodarki – aż 38 ważnych produktów pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, 15 z Rosji, 12 ze Szwajcarii, 9 z Indii, po 6 z Japonii i RPA.

Ale pod względem wartości importu tych 204 produktów aż za połowę odpowiadają dostawy z Chin. Z USA to 9 proc. wartości, z Wietnamu – 7.

Ekonomiści KE podkreślają, że badanie liczby produktów, a nie wartości importu, jest kluczowe.

– Niektóre towary, pomimo niskiej wartości importu, mogą powodować znaczne zakłócenia społeczne, tak jak miało to miejsce w przypadku maseczek ochronnych podczas pandemii COVID-19 – argumentują.

Poszukiwanie słabych ogniw

Aby któryś z 5400 towarów analizowanych przez ekspertów został uznany za taki, od którego importu UE jest zbyt mocno zależna musi spełniać trzy kryteria. Po pierwsze, większość importu tego produktu musi pochodzić z mniej niż trzech krajów spoza UE, po drugie, przywóz danego towaru spoza UE musi stanowić co najmniej 50 proc. jego całkowitego importu do UE, po trzecie, import spoza UE musi przekraczać łączny eksport UE.

Nasza metodologia pozwala zidentyfikować te towary, które cierpią z powodu nadmiernej koncentracji na źródłach zagranicznych, znacznego niedoboru w UE i małych możliwości substytucji lokalnej – wyjaśniają badacze.

Ryzyko ograniczenia dostaw dla któregokolwiek z 204 towarów rośnie, podkreślają badacze, gdy jeden eksporter ma kluczowe znaczenie dla wielu krajów, a światowa produkcja jest skoncentrowana w tylko jednym kraju.

W przypadku 204 produktów sprowadzanych do UE największe ryzyko potencjalnych braków towaru dotyczy niemal 20 proc. listy, w tym antybiotyków, aparatury medycznej, elektroniki, jak laptopy czy telefony, oraz materiałów wykorzystywanych do rozwoju OZE.

Jak zaznacza Roman Arjona, jeden z autorów analizy, we wpisie na Twitterze, zależność od dostaw spoza UE ma wpływ nie tylko na ewentualne braki w towarach, ale też na inflację.

W 2021 roku Komisja Europejska zaproponowała własną metodologię oceny zależności produktowych UE. Teraz Arjona, Garcia i Herghelegiu uzupełniają tamten pierwotny model o wcześniej nieuwzględniane dane o reeksporcie.

Nieuwzględnienie reeksportu jest wadą występującą w przeważających zbiorach danych handlowych, która może prowadzić do sztucznego zmniejszania się lub wzrostu liczby produktów, od których UE jest uzależniona – argumentują badacze

Odbudowa potencjału na szczęście startuje

Unia Europejska dostrzegła problem wynikający ze zbyt dużej koncentracji światowej produkcji w Azji zaraz po wybuchu pandemii. Jak na biurokratyczną machinę reakcja przyszła naprawdę szybko. Zręby nowej strategii przemysłowej, której podstawą jest przemysłowa autonomia UE i odbudowa własnych zdolności produkcyjnych w strategicznych obszarach, ujrzały światło dzienne już w 2021 roku.

W kolejnym roku Bruksela przedstawiła pomysł na uniezależnienie się od amerykańskich i azjatyckich półprzewodników (The European Chips Act), a na początku 2023 roku ustawę Net Zero Industry Act, której celem jest, aby 40 proc. wdrażanych technologii bezemisyjnych było produkowanych wewnątrz UE już w perspektywie 2030 roku.

Także w tym roku pojawiła się nowa lista surowców krytycznych. Plan zakłada m.in., że 10 proc. tych surowców wydobywanych będzie w Europie, a 15 proc. ma pochodzić z recyklingu. Ma to przyczynić się do uniezależnienia UE od importu surowców m.in. z Chin. Za tymi pomysłami maja pójść wielomiliardowe nakłady na inwestycje.

Na razie natomiast Bruksela nie zakłada odbudowy wewnętrznej produkcji leków, za zwłaszcza substancji czynnych, czyli najważniejszego składnika medycznego każdego leku. W kwietniu Komisja Europejska przyjęła wprawdzie pakiet zmian europejskiego prawa farmaceutycznego, ale ten projekt nie przewiduje finansowego mechanizmu przywrócenia produkcji w krajach UE.

Zamknąć okno, otworzyć drzwi

W najbliższych latach mogą się też pojawić zupełnie dotąd nie brane pod uwagę rozwiązania, będące częścią procesu włączania w struktury UE Ukrainy. Jak zauważa na debacie 300Gospodarki dr Beata Górka-Winter, ekspertka z Uniwersytetu Warszawskiego, część produkcji, której Europa nie chce już zlecać w Chinach mogłaby trafić do fabryk odbudowującej się po wojnie Ukrainy. Taki pomysł przedstawili niedawno ekonomiści ukraińscy.

Jeden z nich zakłada, że Ukraina może zastąpić Chiny dla Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, jeśli chodzi o miejsce produkcji. To jeden z pomysłów, który pokazuje, że Ukraina nie chce stać biernie, podczas gdy reszta świata będzie decydować o tym, jak ma wyglądać jej gospodarka – mówiła dr Beata Górka-Winter.

Problemy z importem zboża z Ukrainy pokazały jednak, że relacje handlowe z Ukrainą UE musi ułożyć po wojnie na nowo.

Arjona, Garcia i Herghelegiu nie rekomendują zresztą stosowania jednej metody rozwiązania problemu zależności od importu. Ich zdaniem warto rozróżnić produkty, w przypadku których dywersyfikacja za pomocą instrumentów polityki handlowej jest bardziej odpowiednia niż odbudowa własnych zdolności. Jeśli uzależnienie UE wiąże się z wysokim ryzykiem zaburzenia dostaw, bardziej odpowiednimi rozwiązaniami wydają się być działania wspierające budowanie wewnętrznego potencjału UE poprzez politykę przemysłową i innowacyjną: wsparcie dla tworzenia i wdrażania nowych technologii, intensywniejsze prace badawczo-rozwojowe, działania na rzecz obiegu zamkniętego lub gromadzenie zapasów.

Trzeba też mieć świadomość, że Europa w działaniach mających na celu odbudowę produkcji w niektórych gałęziach nie jest samotną wyspą – inni liczący się na świecie gracze, czyli przede wszystkim USA i Chiny, robią dokładnie to samo. Na Forum Ekonomicznym w Davos w styczniu Ursula von der Leyen, przewodnicząca Parlamentu Europejskiego, wprost krytykowała oba kraje za niezbyt uczciwe metody nakłaniania producentów kluczowych sektorów do zabierania produkcji z Europy. Ford niemal natychmiast ogłosił, że  zwolni w Europie 3200 osób, a część miejsc pracy przeniesie do USA.

Polecamy także: