{"vars":{{"pageTitle":"Inflacja w marcu w Polsce ostro w górę. Szok na rynku paliw głównym powodem","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["analizy"],"pageAttributes":["ceny-energii","ceny-gazu","ceny-paliw","ceny-pradu","gus","inflacja","main","makroekonomia","wzrost-cen"],"pagePostAuthor":"Marek Chądzyński","pagePostDate":"1 kwietnia 2022","pagePostDateYear":"2022","pagePostDateMonth":"04","pagePostDateDay":"01","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":284741}} }
300Gospodarka.pl

Inflacja w marcu w Polsce ostro w górę. Szok na rynku paliw głównym powodem

Inflacja konsumencka w Polsce wyniosła 10,9 proc. w ujęciu rocznym według wstępnych danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) za marzec 2022 roku. To najwyższy wzrost cen od ponad dwudziestu lat.

Inflacja według GUS była w marcu wyższa, niż w lutym, kiedy to wyniosła 8,5 proc. Według prognoz ekonomistów, wzrost cen w marcu miał wynieść 10,1 procent.


Aktualizacja: Inflacja w marcu znów zaskoczyła, jest większa niż szacował GUS. Przed nami miesiące z dwucyfrowym CPI


Dzisiejsze dane GUS oznaczają, że w ciągu jednego miesiąca ceny wzrosły aż o 3,2 procent. Inflacja w marcu jest do tego najwyższa od lipca 2000 roku. Wtedy indeks CPI sięgał 11,6 procent.

Paliwa napędziły wzrost cen

Przed publikacją danych ekonomiści zakładali, że wskaźnik wzrost cen w marcu ostro przyspieszy – przede wszystkim przez wzrost cen paliw. Gwałtowny skok cen ropy, jaki nastąpił po wybuchu wojny w Ukrainie, doprowadził do ostrych podwyżek cen benzyny i oleju napędowego na stacjach benzynowych w pierwszych dniach marca. Ceny detaliczne diesla po raz pierwszy w historii przekroczyły 8 zł za litr.


Polecamy także: 500 Plus mniejsze o 100 złotych, oszczędzanie też traci sens, ale rząd zyskuje. Tak działa wysoka inflacja


Według opublikowanych w piątek danych GUS, paliwa do prywatnych środków transportu zdrożały w samym marcu w porównaniu z lutym aż o 28 procent.

Dodatkowym czynnikiem, który wskazywał na duży wzrost inflacji, była seria zaskoczeń z ostatniego tygodnia danymi o inflacji w innych europejskich krajach, zwłaszcza w Niemczech. Wzrosła ona w tym państwie do 7,3 proc. – czyli poziomu najwyższego od 40 lat.

Innym powodem wzrostu inflacji były coraz wyższe ceny żywności. W marcu były one już o 2,2 proc. wyższe niż w lutym i o 9,2 proc. wyższe, niż przed rokiem.

Ekonomiści Banku ING zwracają jednak uwagę, że do wzrostu wskaźnika CPI dołożyła się też tzw. inflacja bazowa. To taka, w której nie uwzględnia się m.in. zmian cen najbardziej zmiennych, czy żywności i paliw. Inflacja bazowa lepiej pokazuje, jak na ceny wpływa popyt, którym można sterować za pomocą stóp procentowych.

W szczególności spodziewamy się dalszego nasilenia się presji wzrostowej u usługach (restauracje i hotele oraz rekreacje i kultura). Z jednej strony odzwierciedla to popandemiczną odbudowę popytu, a z drugiej rosnącą presję kosztową ze strony nośników energii oraz kosztów pracy (nakręcanie spirali cenowo-płacowej). Szacujemy, że inflacja bazowa wzrosła w okolice 7 proc. rok do roku – napisali w komentarzu do danych GUS.

Ekonomiści podkreślają, że tak wysoki poziom inflacji obserwowaliśmy ostatnio w połowie roku 2000.

W obecnym otoczeniu konieczne będzie dalsze zacieśnianie polityki pieniężnej, w tym roku do około 6,5 proc., a docelowo stopa referencyjna może wzrosnąć do 7,5 proc. – dodają. O skutkach tak wysokich stóp procentowych dla kredytobiorców pisaliśmy tutaj.

Szczyt inflacji dopiero przed nami

Zdaniem Grzegorza Maliszewskiego, ekonomisty Banku Millennium, prognozowanie przebiegu inflacji w kolejnych miesiącach jest obarczone dużym ryzykiem błędu ze względu na niepewność, jaką generuje wojna w Ukrainie i wydarzenia z nią związane.

Z jednej strony może się wydawać, że ceny surowców energetycznych, które wcześniej były głównym inflacyjnym motorem, zaczęły się stabilizować. Ale nie ma pewności, na jak długo, bo na rynek docierają z każdym dniem nowe informacje, jak np. te o pogróżkach Władimira Putina wobec krajów „nieprzyjaznych” Rosji – wskazuje Maliszewski. Wczoraj Putin zapowiedział, że Rosja nie będzie sprzedawać gazu tym, którzy nie zgodzą się za niego płacić w rublach.

Duży znak zapytania dotyczy też cen żywności. Jeszcze przed wybuchem wojny żywność na świecie drożała w tempie najwyższym od lat 70. poprzedniego wieku. Widać to po notowaniach indeksu FAO, obrazującego światowe ceny żywności. Teraz, biorąc pod uwagę co się może stać z ukraińskimi dostawami pszenicy, czy eksportem nawozów z Rosji, wzrost cen żywności w kolejnych miesiącach jest bardzo prawdopodobny.

– Dlatego scenariusze inflacyjne na ten rok są obarczone bardzo dużą niepewnością, a podawanie punktowych prognoz jest ryzykowne – mówi ekonomista Banku Millennium.

Według ekspertów mBanku, maksimum inflacji powinno wynieść w tym roku 12-13 proc., a później zacznie spadać.

– Sekwencję spadania widzimy tak: surowce, fracht, baza statystyczna, (przerwa na wygasanie tarczy), spowolnienie gospodarki, rozładowanie napięć w łańcuchach dostaw (plus odwrócenie części trendów pandemicznych w zwyczajach gospodarstw domowych), zmniejszenie popytu na pracę (i zwiększenie podaży pracy z migracji), neutralizacja dodatniej luki popytowej, wyraźne spowalnianie inflacji bazowej, powrót w okolice celu inflacyjnego – napisali w swoim czwartkowym komentarzu.

Ich zdaniem powrót inflacji do celu NBP (czyli 2,5 proc. z możliwością odchylenia o punkt procentowy na plus lub minus) „rozciągnie się” aż do 2024 roku. Niemniej jednak spadki tempa wzrostu cen powinny być widoczne już w roku przyszłym, choćby ze względu na efekt wysokiej bazy z tego roku.

Dalszego wzrostu inflacji spodziewają się także ekonomiści Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Oni również wskazują na ceny żywności jako główny „inflacyjny silnik” w kolejnych miesiącach.

– Rosyjska agresja na Ukrainę doprowadziła do skokowego wzrostu cen pszenicy i pozostałych zbóż. Zerwany został także handel nawozami między Unią Europejską i Rosją. Wysokie podwyżki obserwujemy już obecnie na rynkach hurtowych i już teraz zaczynają przekładać się na ceny detaliczne – napisał w komentarzu do danych GUS Jakub Rybacki, analityk zespołu makroekonomii PIE.

Polecamy także: