{"vars":{{"pageTitle":"Nadzieja się skończyła. Jak wygląda życie w okupowanym od 2014 r. Donbasie?","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["analizy","tylko-w-300gospodarce"],"pageAttributes":["donbas","donieck","inwazja-rosji-na-ukraine","konflikt-w-donbasie","lugansk","main","reportaz","rosja","the-conversation","ukraina"],"pagePostAuthor":"Martyna Maciuch","pagePostDate":"2 marca 2022","pagePostDateYear":"2022","pagePostDateMonth":"03","pagePostDateDay":"02","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":268773}} }
300Gospodarka.pl

Nadzieja się skończyła. Jak wygląda życie w okupowanym od 2014 r. Donbasie?

Nasze badania fokusowe przeprowadzone w okupowanym Donbasie pokazują, że region stał się opustoszałym, smutnym miejscem, bez nadziei i możliwości – piszą we wspólnym artykule badacze z uniwersytetów w Southampton, Wisconsin-Madison i Groningen. 

Uznanie przez Rosję niepodległości Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej oraz groźba rosyjskiej agresji militarnej po raz kolejny zwróciły uwagę świata na te dwa separatystyczne regiony Ukrainy, opanowane przez rebeliantów.

Donieck i Ługańsk znajdują się poza kontrolą ukraińskiego rządu od 2014 roku. Czyli od czasu, gdy wspierani przez Rosję separatyści walczyli z siłami ukraińskimi aż do momentu, gdy walki zbrojne utknęły w martwym punkcie. W tamtym konflikcie zginęło około 14 tysięcy osób.

Chociaż około dwóch milionów mieszkańców regionu uciekło z tych terytoriów – głównie do Rosji lub do Ukrainy – około trzech milionów osób pozostało na miejscu. W ciągu ostatnich kilku dni kobietom i dzieciom z tych regionów nakazano ewakuację do Rosji – co pokazuje, że konflikt zbrojny ponownie wywraca ich życie do góry nogami.

W lipcu 2021 roku zatrudniliśmy zespół badawczy z Ukrainy, który pomógł nam przeprowadzić badania z ludźmi żyjącymi na terytoriach kontrolowanych przez separatystów. Badania przeprowadzone w formie grup fokusowych poruszały temat codziennych problemów, z którymi borykają się mieszkańcy tych regionów [w badaniu fokusowym kilku uczestników badania rozmawia ze sobą w obecności moderatora prowadzącego badanie – przyp. red.].

W przeciwieństwie do dziennikarzy, którzy mają tendencję do wyszukiwania do wywiadów osób o szczególnie interesujących historiach, my staraliśmy się skłonić do udziału w badaniu zwykłych ludzi – mieszkańców miast i wsi, mężczyzn i kobiety. Łącznie wzięło w nim udział 40 osób. I pomimo że było przeprowadzone w formie online, uczestnicy zdawali się całkiem otwarcie podchodzić do rozmów o różnych aspektach swojego codziennego życia, zwykle łącząc się z innymi uczestnikami z własnych salonów.

Codzienność ponad geopolityką

Uderzyło nas przede wszystkim to, o czym uczestnicy badania nie rozmawiali – czy chcieli być częścią Rosji, częścią Ukrainy, czy też niezależni od obu. Podczas gdy rządy dwóch krajów od ośmiu lat walczą o te terytoria, ich mieszkańcy byli bardziej zaniepokojeni codziennymi problemami. Zmagali się z kwarantanną związaną z Covid-19, tym, jak nakarmić rodziny, zdobyć edukację dla swoich dzieci i utrzymać kontakt z bliskimi przez „linię kontaktu” – granicę między obszarami kontrolowanymi przez władze ukraińskie a terytoriami separatystycznymi.

W 2015 roku protokół miński doprowadziło do zawieszenia broni między separatystami w Doniecku i Ługańsku a rządem ukraińskim. Od tego czasu regiony te są kontrolowane przez marionetkowe rządy wspierane przez Rosję.

Izolacja odcisnęła swoje piętno na żyjących tam ludziach. Niektórzy z uczestników naszego badania stracili pracę lub firmy, a wielu narzekało na rosnące ceny i spadające zarobki. Banki zostały odcięte od świata zewnętrznego, pogorszył się transport publiczny, przestano wypłacać emerytury, a godzina policyjna o 22:00 ograniczyła możliwość poruszania się wieczorami. Mieszkańców oddzielono od krewnych mieszkających w Ukrainie czy od rodzeństwa, które przeniosło się do Rosji, a dzieci nie mogły już odwiedzać swoich dziadków.

Wielu uczestników badania ubolewało nad gwałtownym spadkiem populacji regionu. Zauważali, że większość z tych, którzy pozostali miała ponad 40 lat. Według oficjalnych szacunków, 41 proc. ludności na terytoriach separatystów ma ponad 65 lat. To więcej niż gdzie indziej w Ukrainie.

Duża część młodych ludzi wyjechała do Ukrainy lub do Rosji. „Bo jakie mają tu perspektywy? Żadnych” – mówi jedna z osób. Większość infrastruktury została zniszczona lub przestała działać – kopalnie, przedsiębiorstwa, fabryki. Wyjechało wielu najlepszych specjalistów, w tym medyków. Pewien ojciec ze złością opowiadał, jak wziął swoje dziecko, żeby zrobiono mu zastrzyk, a technik medyczny nie wiedział nawet, jak pobrać dziecku krew z palca.

Pytani, jak konflikt wpływa na ich życie, odpowiadali przekleństwami, a nie słowami. Choć są uwięzieni w samym środku konfliktu, czuli się opuszczeni przez obie strony. „Tam nie jesteśmy potrzebni i nie jesteśmy potrzebni tutaj” – usłyszeliśmy. Niektórzy opowiadali, jak odgłosy sporadycznych strzelanin, które wciąż słyszą w nocy, budzą ich dzieci i wywołują traumatyczne wspomnienia z dni, gdy trwały regularne walki zbrojne.

Dominującym poglądem naszych uczestników było postrzeganie terytoriów kontrolowanych przez separatystów jako pustych, odizolowanych i ospałych. Ale pojawiły się pewne przejawy optymizmu. Centrum Doniecka – niegdyś dobrze prosperującego miasta, piątego co do wielkości na Ukrainie – zostało niedawno ulepszone dzięki nowym drogom i udogodnieniom. Niektórzy mieszkańcy przenieśli się do pustych domów w centrum miasta, opisywali zajęcia organizowane dla dzieci i wydarzenia publiczne. Niemniej jednak większość naszych uczestników była głęboko pesymistyczna.

Na początku konfliktu były pieniądze, oszczędności i nadzieja. Teraz oszczędności się skończyły i skończyła się nadzieja.”

Decydując się pozostać

Dlaczego ci ludzie pozostają w miejscu, które opuściło tak wielu ich przyjaciół i sąsiadów? Nie dlatego, jak twierdzi rosyjski rząd, że chcieli być częścią Rosji lub z powodu jakichkolwiek przekonań politycznych. Ale dlatego, że nie mieli możliwości znalezienia pracy gdzie indziej, nie mieli funduszy na przeprowadzkę lub sieci kontaktów, które pomogą im zacząć od nowa.

Obowiązki, takie jak opieka nad małymi dziećmi czy starszymi rodzicami przywiązały ich do regionu. A odejście oznaczałoby porzucenie swoich domów. Wyruszenie w nieznane wydało im się więc gorsze niż pozostanie na miejscu. Jeden z rozmówców ujął to tak:

Jeśli w tunelu nie ma światła, nie ma dokąd pójść.”

Wobec płomiennej retoryki, z jaką o separatystycznych regionach mówi się na scenie geopolitycznej, byliśmy zaskoczeni brakiem prorosyjskich lub proukraińskich komentarzy w naszych grupach fokusowych. Być może jednak prorosyjscy ideolodzy odmówili udziału w grupach organizowanych przez organizację badawczą z Kijowa, a uczestnicy mogli dokonać autocenzury w obawie przed odwetem.

W rozmowach międzynarodowych o Donbasie i innych trwających w zawieszeniu konfliktach często traktuje się mieszkańców takich regionów jak pionki na planszy politycznych rozgrywek. Ale ich prawdziwe obawy często mają więcej wspólnego z życiem codziennym w niestabilnych, chaotycznych i często groźnych okolicznościach, gdzie infrastruktura została zniszczona w wyniku walk, a rząd ją porzucił na pastwę losu, niż z polityką. Terytoria separatystów stały się opustoszałymi, smutnymi miejscami, bez nadziei i możliwości. Jak powiedział jeden z naszych respondentów:

Powoli wymieramy.”

Nowa rosyjska inwazja tylko przyspieszy ten proces.


Autorzy i autorki:

Tłumaczenie: Martyna Maciuch

Artykuł w oryginale ukazał się na theconversation.com. Tekst w języku angielskim jest dostępny na licencji Creative Commons CC BY-ND 4.0. Tłumaczenie na język polski dla 300Gospodarka.pl zostało wykonane za zgodą autorki i podlega prawu autorskiemu. Lead, tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.