{"vars":{{"pageTitle":"Fit for 55 – co to jest i co ten pakiet oznacza dla Polski?","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["300klimat","explainer"],"pageAttributes":["cele-redukcji-2030","cele-redukcyjne","emisje-gazow-cieplarnianych","fit-for-55","main","najnowsze","polska","prawo-klimatyczne","unia-europejska"],"pagePostAuthor":"Barbara Rogala","pagePostDate":"30 marca 2023","pagePostDateYear":"2023","pagePostDateMonth":"03","pagePostDateDay":"30","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":161306}} }
300Gospodarka.pl

Nie tylko zakaz dla samochodów spalinowych. Co to jest Fit for 55 i co jeszcze oznacza dla Polski?

14 lipca 2021 Unia Europejska ogłosiła pakiet “Fit for 55”, czyli “Gotowi na 55”, czyli zestaw nowych przepisów klimatycznych. Wśród nich zawarte były propozycje zakazu sprzedaży nowych aut spalinowych od 2035 roku, przeciw którym ostatnio zagłosowała w UE Polska. Co jeszcze zawierają przepisy i czy rzeczywiście nie są korzystne dla Polski?

28 marca Rada Unii Europejskiej głosowała na temat realizacji jednego z celów pakietu “Fit for 55”, którego celem było drastyczne ograniczenie emisji gazów cieplarnianych z transportu lądowego do 2030 roku. Po co to robiła? Otóż, transport odpowiadał za jedną czwartą emisji CO2 w UE w 2019 roku i był jedynym sektorem, w którym emisje wzrosły w ciągu ostatnich 30 lat – o ponad 30 proc. Bez regulacji, trend ten zapewne by się więc utrzymał.

Nowe przepisy określają, że emisje z nowych aut osobowych i dostawczych mają spaść o 55 proc. do 2030 roku i 100 proc. do 2035. Czyli w praktyce po 2035 nie kupimy nowego auta spalinowego. Miały je zastąpić pojazdy elektryczne i napędzane wodorem. Nad kształtem tych regulacji pracowano od dłuższego czasu, jednak w ostatnich tygodniach Niemcy wycofały się z poparcia dla zakazu. Po negocjacjach znowu zmieniły stanowisko. Ugrały zobowiązanie Komisji Europejskiej, że jesienią przedstawi propozycję przepisów, które umożliwiłyby wprowadzenie na rynek pojazdów zasilanych paliwem syntetycznym pojazdów neutralnych klimatycznie.

Dzięki temu, we wtorek 28 marca zakaz poparły 23 kraje UE ( w tym Niemcy), wstrzymały się Bułgaria, Rumunia i Włochy, a przeciw zagłosowała Polska. Ministra Klimatu Anna Moskwa napisała na Twitterze w tej sprawie:

Ta opinia zaskakuje o tyle, że to Niemcy mają największy udział w przemyśle motoryzacyjnym w UE i czołowym na świecie. W 2021 roku wyprodukowano tam około 2,9 mln aut osobowych i 234 000 aut dostawczych. Czyli nadal, pomimo ustępstw Brukseli wobec Berlina, to rynek niemiecki czeka największa rewolucja wskutek zielonych regulacji.

Z kolei uzależniona od importu ropy Polska, która deklaruje wsparcie dla rozwoju polskiego auta elektrycznego (słynna Izera) i jest ważnym zagłębiem produkcji baterii do aut elektrycznych (choćby fabryka LG Energy Solution Wrocław i fabryka silników i baterii do samochodów elektrycznych Mercedes-Benz w Jaworze, a także kolejne w trakcie budowy) mogłaby na zakazie sprzedaży spaliniaków zyskać gospodarczo.

Bez względu na to czy na “Fit for 55” patrzymy jak na zamach na wolności obywatelskie czy też wyczekiwaną zieloną rewolucję, to w pakiecie (który w 2020 roku poparł Mateusz Morawiecki w imieniu Polski) jest jeszcze kilka rewolucyjnych przepisów. Szczegóły poniżej.

Co to jest “Fit for 55”?

To pakiet aktów prawnych pod wspólnym szyldem “Gotowi na 55”. 55 odnosi się do 55 procent, czyli nowego celu przejściowego redukcji emisji w Unii Europejskiej na 2030 rok.

Pod koniec 2020 roku ten cel został podwyższony – wcześniej UE miała cel redukcji emisji gazów cieplarnianych o 40 proc. względem 1990 roku.

Skąd wziął się pakiet “Fit for 55”?

Wraz z uchwaleniem w UE w kwietniu Prawa Klimatycznego, cel neutralności klimatycznej w 2050 roku w całej UE oraz przejściowy cel 55 proc. na 2030 rok stały się elementem europejskiego porządku prawnego.

Teraz trwa proces dostosowywania do niego innych przepisów, aby osiągnięcie tego celu stało się możliwe.

Czemu “Fit for 55” jest potrzebny?

Emisje gazów cieplarnianych nadal rosną w niektórych sektorach (takich jak transport). W Europie pojawiają się też liczne głosy, że nawet obecne zwiększone cele redukcyjne są mało ambitne (przez co mało skuteczne), a tym samym nie stanowią dobrej odpowiedzi na postępujące zagrożenie zmianą klimatu.

Takie głosy pochodziły między innymi z Parlamentu Europejskiego, który chciał, aby cel na 2030 rok był jeszcze wyższy (60 proc.).

Aby cele unijne zostały zrealizowane, konieczna jest konsekwentna i szybsza redukcja emisji we wszystkich sektorach gospodarki. We wszystkich sektorach, w których dzisiaj emituje się CO2, potrzebne będzie nowe prawo.

Kiedy “Fit for 55” wejdzie w życie?

Zmiany muszą zaakceptować poszczególne państwa UE oraz Parlament Europejski, a tu negocjacje będą trwały co najmniej rok. Dlatego zaczną obowiązywać najwcześniej w 2024 roku.

Co znajdzie się w pakiecie zmian legislacyjnych?

Będzie tam reforma obecnego systemu handlu emisjami (EU ETS), tak zwany mini ETS, czyli objęcie nowych sektorów gospodarki uprawnieniami do emisji, cło węglowe na granicy UE, które ma wzmocnić konkurencyjność unijnej gospodarki względem państw bez polityki klimatycznej, wyższe cele OZE w UE oraz omówione wyżej bardziej surowe normy emisyjne dla sektora transportu lądowego.

Reforma EU ETS – na czym polega?

Unijny system handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS) polega na tym, że ustala limit emisji danego gazu cieplarnianego.

Nakłada cenę na emisje zanieczyszczeń, zmuszając zanieczyszczające podmioty do kupna pozwoleń na emisję. Część z nich państwo może rozdysponować za darmo, jednak ich liczba z czasem się kurczy. Mechanizm zachęca w ten sposób do zmniejszania emisji gazów cieplarnianych tam, gdzie jest to najtańsze.

Reforma ma przede wszystkim dostosować EU ETS do ambitniejszych celów redukcyjnych. Liczba darmowych uprawnień będzie kurczyć się szybciej niż teraz, a zatem przyczyniać do wzrostu – i tak bardzo szybko rosnących dziś – cen uprawnień do emisji CO2. Rada i Parlament UE uzgodniły niedawno, że z rynku stopniowo znikać będą bezpłatne uprawnienia do emisji CO2, które wcześniej rozdzielano między uczestnikami rynku. Ma się to dziać stopniowo między 2026 a 2034 rokiem, gdzie w 2026 z rynku zniknie 2,5 proc. bezpłatnych uprawnień, a w 2034 – wszystkie.

Nowe sektory w handlu emisjami

Wycena emisji będzie teraz dotyczyć także nowych sektorów (mini-ETS lub ETS II). Od 2027 roku obejmie sektor transportu i budynki. Obejmie dystrybutorów paliw grzewczych i transportowych. Pieniądze z handlu uprawnieniami do emisji z tych sektorów mają być przeznaczone na wsparcie termomodernizacyjne dla potrzebujących i mikroprzedsiębiorstw.

Stopniowo będą też wycofywane bezpłatne uprawnienia do emisji dla lotnictwa, które będzie musiało swoje emisje kompensować i zmniejszać zgodnie z międzynarodowymi standardami. ETS obejmie też po raz pierwszy sektor żeglugi morskiej. Większość dużych statków będzie musiała handlować uprawnieniami do emisji, a także monitorować i raportować swoje emisje CO2. Stopniowo obowiązki te obejmą też mniejszych armatorów. ETS może też objąć spalarnie odpadów.

Dla Polski oznacza to, że system będzie stopniowo zmuszał wymienione sektory do zielonej transformacji, co może przenieść się na wyższe koszty usług z tych sektorów. Największe wątpliwości polskiego rządu wzbudza system mini-ETS obejmujący redukcje emisji z mniejszych budynków. Strona polska podkreśla, że bez odpowiedniego mechanizmu ochrony osób dotkniętych ubóstwem energetycznym, opłaty emisyjne mogą właśnie w tę grupę uderzyć. Warto jednak pamiętać, że długofalowo to termomodernizacja jest odpowiedzią na ubóstwo energetyczne.

Węglowy podatek graniczny na granicy UE

W wyniku opłat emisyjnych unijni producenci ponoszą wyższe koszty niż zagraniczna konkurencja. Według nich ta nierównowaga może prowadzić do przeniesienia produkcji za granicę, co szkodziłoby gospodarce w UE i klimatowi.

Cło węglowe to opłata wyrównująca różnicę w kosztach produkcji w UE, inaczej mówiąc sprzyjać rozwojowi czystszego przemysłu i zapobiec ucieczce emisji za granicę.

– Poza wyrównaniem szans, CBAM (od Carbon Border Adjustment Mechanism) ma być też elementem nacisku na państwa poza Unią, żeby same wprowadzały ambitną politykę klimatyczną. Opłata miałaby być bowiem zredukowana, jeżeli w kraju pochodzenia towaru obowiązywałby analogiczny do EU ETS system” – pisze Instytut Zielonej Gospodarki.

Firmy importujące swoje produkty do UE będą musiały zakupić certyfikaty CBAM, by wyrównać cenę produkcji towaru w kraju produkcji względem obciążonych kosztami emisji krajów UE.

Jest jednak wiele wątpliwości wynikających m.in. ze spójności z zasadami WTO oraz ryzykiem nadmiernego wsparcia podmiotów europejskich. Dlatego też propozycja KE obejmie tylko wybrane produkty, m.in. cement, stal, elektryczność, aluminium, nawozy – zwraca uwagę polski think tank energetyczny, Forum Energii.

CBAM ma zacząć obowiązywać pod koniec 2023 roku, jednak z okresem przejściowym, w którym firmy spoza UE będą jedynie raportować swoje emisje. Przychody z CBAM mają stać się jednym z pierwszych w historii źródeł własnych UE.

Dyrektywa o OZE

Komisja Europejska w lipcu 2021 roku zaproponowała wzrost udziału energii odnawialnej w miksie energetycznym UE w 2030 roku z planowanych dotąd 32 proc. do 40 proc. Do tego dyrektywa miała podnieść cele szczegółowe, np. dotyczące udziału OZE w transporcie, w ciepłownictwie, a także udziału biopaliw.

Jednak w następstwie rosyjskiej agresji na Ukrainę, Komisja zaproponowała nową zmianę, aby przyspieszyć przejście na czystą energię zgodnie ze stopniowym zmniejszaniem zależności od rosyjskich paliw kopalnych. Propozycja obejmuje instalowanie pomp ciepła, zwiększenie mocy systemów fotowoltaicznych oraz import odnawialnego wodoru i biometanu, aby zwiększyć do 45 proc. cel dotyczący odnawialnych źródeł energii na 2030 roku. Cały czas toczą się rozmowy na temat dalszego zaostrzania tych regulacji.

Biomasa i lasy

Pod koniec grudnia 2022 roku Rada Unii Europejskiej i Parlament Europejski przyjęły wstępne porozumienie na temat rozporządzenia o użytkowaniu gruntów, zmiany użytkowania gruntów i leśnictwa (ang. Land use, land use change and forestry – LULUCF). Te przepisy zakładają zwiększenie pochłaniania emisji CO2 naturalnymi środkami do 310 mln ton ekwiwalentu CO2 do 2030 roku – ok. 15 proc. więcej niż dotychczas. W myśl tych przepisów emisje będą lepiej monitorowane i bardziej transparentne raportowane. Do 2025 roku mają zerować się z tym, co pochłoną grunty rolne i leśne. Potem państwa będą mieć indywidualnie ustalane cele redukcji emisji przy pomocy naturalnych pochłaniaczy na każdy rok.

Dla Polski oznacza to zmiany w polityce rolnej, ale także rewolucję w sposobie zarządzania lasami. Jak podaje portal Wysokie Napięcie, “wieloletni trend pochłaniania emisji dwutlenku węgla przez lasy w Polsce załamał się”. Stało się to w 2019 roku i od tego czasu pochłanianie gazów cieplarnianych przez rodzime lasy spadło o połowę. Po weryfikacji danych niewiele zmieniło się na lepsze. Polska pochłaniała w 2020 roku 21 mln ton CO2, a nowy cel unijny dla Polski to 38 mln ton.

Jak podaje Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami, przyczyną spadku pochłaniania przez polskie lasy są zmiany klimatu i związana z nimi degradacja lasów – długotrwałe skutki wieloletnich susz, huraganowych wiatrów i wiatrołomów, starzenie się drzewostanów i ogólne pogorszenie kondycji lasów.

Ekolodzy wskazują też unijne poparcia dla spalania biomasy, która stanowi prawie 20 proc. energii odnawialnej dziś. Nowa definicja pierwotnej biomasy i zmiany w dyrektywie o OZE są jeszcze przedmiotem sporu w Brukseli, ale także one mogą istotnie wpłynąć na sposób zarządzania lasami w naszym kraju.

Co to oznacza dla Polski?

W największym skrócie: wiele zmian. Na nasz kraj wpłyną wszystkie opisane tu rozwiązania.

Eksperci prognozują, że realizacja ambitniejszych krajowych i sektorowych celów OZE będzie dla nas trudna, ponieważ nawet teraz Polska pozostaje w tyle za resztą Europy, jeśli chodzi o wykorzystanie energii odnawialnej w finalnej konsumpcji energii.

Do tego, duże ograniczenia obejmą wykorzystanie biomasy (szczególnie leśnej), co może wpłynąć na strategię Polski, która dotąd wiązała z tym źródłem nadzieje.

–  Nowelizacja ustawy o lasach z sierpnia zeszłego roku dopuszcza spalanie drewna w piecach elektrowni, za czym opowiadały się Lasy Państwowe. Zaostrzenie standardów w tym obszarze może wyeliminować ten proceder i w konsekwencji uderzyć w zyski państwowego przedsiębiorstwa – pisze Paweł Wiejski, analityk polityki klimatycznej UE w Instytucie Zielonej Gospodarki.


Czytaj również: Reuters: Polska szuka pieniędzy na zieloną transformację. Chce wykorzystać środki z EU ETS


Cele redukcyjne poszczególnych państw członkowskich również będą musiały zostać podniesione. Według analiz, po zmianach cel dla Polski może zwiększyć się z obecnych 7 procent redukcji do 16 lub nawet ponad 30 procent, w zależności od zastosowanej metody określania celów redukcyjnych dla poszczególnych krajów.

Nowe sektory objęte uprawnieniami do emisji też mogą być dla Polski wyzwaniem.

– Dla kraju, w którym co trzeci samochód ma powyżej 20 lat, a znaczna większość domów jest nieefektywna energetycznie, uwzględnienie kosztów emisji z transportu i budynków będzie dużym wyzwaniem. Z drugiej strony, jest to szansa na poprawę jakości powietrza, poprawę standardów energetycznych w budownictwie i rozwój elektromobilności –  uważa dr Sonia Buchholtz z Forum Energii.

Polska powinna za to zyskać na planach wprowadzenia granicznego podatku węglowego. Ma on skutecznie przeciwdziałać wyciekowi emisji poza UE i służyć krajowemu przemysłowi.

Mimo to, nie zwalnia to polskich firm z konieczności inwestowania w rozwiązania niskoemisyjne, by skutecznie konkurować z innymi podmiotami z UE – zwraca uwagę think tank Forum Energii.


Więcej o Fit for 55 i jego skutkach dla Polski piszemy tutaj:

Fit for 55 czy trwanie przy węglu? Obie opcje będą Polskę kosztować dziesiątki miliardów