{"vars":{{"pageTitle":"Embargo na ropę. Czy UE mogłaby się obejść bez paliwa z Rosji?","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["300klimat","explainer"],"pageAttributes":["energetyka","import-surowcow","import-z-rosji","inwazja-rosji-na-ukraine","main","paliwa","ropa","ropa-naftowa","rosja","sankcje","surowce","unia-europejska"],"pagePostAuthor":"Martyna Maciuch","pagePostDate":"25 marca 2022","pagePostDateYear":"2022","pagePostDateMonth":"03","pagePostDateDay":"25","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":281370}} }
300Gospodarka.pl

Embargo na ropę. Czy UE mogłaby się obejść bez paliwa z Rosji?

UE chce jak najszybciej uniezależnić się od importu rosyjskiej ropy, gazu i węgla. Ale czy jak najszybciej oznacza, że w grę wchodzi embargo na ropę, postulowane przez niektórych przywódców państw członkowskich UE?

W czwartek 24 marca rozpoczął się szczyt Rady Europejskiej w Brukseli. Szefowie państw UE dyskutują m. in. o reakcji Wspólnoty na rosyjską inwazję na Ukrainę i drogach odejścia od importu paliw z Rosji. Unijnych przywódców do nałożenia embarga na ropę, gaz i węgiel ma się domagać podczas szczytu m. in. premier Mateusz Morawiecki.

Na podobny zakaz zdecydowały się już w ramach sankcji nakładanych na Rosję Stany Zjednoczone i Wielka Brytania.

Ale jeśli chodzi o państwa członkowskie Unii Europejskiej, co najmniej kilka z nich jest sceptyczne wobec takich działań. Chociażby Niemcy, największa europejska gospodarka, wskazują, że UE jest zbyt uzależniona od rosyjskiej ropy, by móc wprowadzić zakaz jej importu. Koszt takiego działania ponieśliby nie tylko Rosjanie, ale także obywatele UE. Jak przekonują liderzy niemieckiego rządu, np. kanclerz Olaf Scholz, ich społeczeństwo nie jest gotowe na takie koszty.

Drugim krajem, który wyraża swój przeciw wobec rozszerzenia sankcji na Rosję, są Węgry, rządzone przez prawicowy, populistyczny rząd Viktora Orbana. Węgry bezpośrednio wręcz stwierdzają, że zawetują taką propozycję – a do wprowadzenia zakazu importu ropy z Rosji będzie wymagana jednomyślność krajów UE.

UE całkowicie uzależniona od rosyjskiej ropy?

Jednak odpowiedź na pytanie, czy Unia Europejska rzeczywiście jest tak uzależniona od rosyjskiej ropy, jak przekonują niektóre kraje, nie jest już taka prosta. Jeśli chodzi o łączne dane dla całej wspólnoty, to import z Rosji odpowiada za 25 proc. konsumpcji ropy w UE. Ale w poszczególnych państwach sytuacja wygląda bardzo różnie.

Nominalnie najwięcej ropy z Rosji kupują Niemcy i Holandia. Ale już za największą część konsumpcji ropy import z Rosji odpowiada w Bułgarii, Finlandii, Polsce, Słowacji i Węgrzech – ponad 60 proc. ropy, którą zużywamy, jest z Federacji Rosyjskiej, wskazują w najnowszym raporcie analitycy Polskiego Instytut Ekonomicznego (PIE).

Jednak w ostatnich latach import ropy do UE jest coraz mniej zależny od dostaw z kierunku wschodniego. Poza Rosją, importujemy ropę naftową z Norwegii, Kazachstanu, USA, Arabii Saudyjskiej, Nigerii, Iraku i innych państw. Aż dziesięć (a więc jedna trzecia) państw członkowskich Unii już w 2020 roku w ogóle nie sprowadzała ropy z Rosji.

A zdaniem ekonomistów PIE, w zasięgu możliwości innych unijnych gospodarek nawet teraz jest jeśli nie całkowite odejście od rosyjskiej ropy, to przynajmniej znaczące ograniczenie zapotrzebowania na nią.

Jak odejść od ropy jeszcze w tym roku

Dzienne zużycie rosyjskiej ropy w Unii to ok. 3 mln baryłek dziennie. PIE przedstawia trzy główne kierunki działań, które mogłaby podjąć Unia, by zmniejszyć swoją zależność od importu paliw z Rosji do ok. 0,7 mln baryłek na dzień – to zmniejszenie zapotrzebowania o ponad trzy czwarte.

Kluczowa byłaby dywersyfikacją źródeł dostaw – a więc chociażby import ropy z Arabii Saudyjskiej, Kataru, Kazachstanu czy USA. Do tego w obrębie samej UE eksporterem ropy jest Dania, która jednak sporą część (ok. 40 proc.) swoich dostaw przeznacza na rynek poza UE. Z europejskich krajów, wydobycie i eksport ropy prowadzą także Norwegia i Wielka Brytania. Dostawy z nich mogłyby być czasowo przekierowanie na rynek unijny.

Kluczową rolę do odegrania miałaby infrastruktura na terenie Polski. Jak wskazują analitycy PIE:

Polska jest gwarantem bezpieczeństwa na regionalnym rynku ropy (…). Przepustowość Naftoportu w Gdańsku wystarczy do zaspokojenia zapotrzebowania na ropę naftową w Polsce, a przy pełnym wykorzystaniu przepustowości Naftoportu niezagrożone byłyby również dostawy ropy do Litwy, Łotwy, Estonii i Czech. 

Na czas wojny, aby móc odciąć się od dostaw z Rosji, mogłyby być uwolnione zapasy surowca znajdujące się w posiadaniu agencji energetycznych czy firm prywatnych. Rezerwy Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE) to w chwili obecnej łącznie ok. 1,5 mld baryłek ropy. Do tego dochodzi drugie tyle znajdujące się w zapasach holdingów paliwowych – podaje PIE.

Jak wskazuje MAE, nie do przecenienia jest także ograniczanie popytu. Organizacja ta wskazuje co najmniej kilka sposobów, w jaki zmiana nawyków transportowych w unijnych miastach mogłaby doprowadzić do zmniejszenia zapotrzebowanie na ropę aż o 2,7 mln baryłek ropy dziennie – a więc 90 proc. tego, ile UE importuje z Rosji.

Sposoby, które wskazują PIE i MAE, przedstawia poniższa infografika:

Skoro to takie proste, to czemu jeszcze kupujemy ropę z Rosji?

Nagłe odcięcie się dostaw z Rosji nie jest jednak aż tak proste, wskazują eksperci. Pierwszą kwestią jest chęć dostarczenia przez kraje inne, niż Rosja, ropy do Europy. O ile państwa takie jak Arabia Saudyjska czy Zjednoczone Emiraty Arabskie mają możliwość zwiększenia produkcji ropy, to w ramach organizacji OPEC+ ustalają politykę dotyczącą wydobycia ropy także z Rosją.

Możliwym nowym kierunkiem dostaw byłby także Iran i Kazachstan. Pierwszy z krajów jednak ma bardzo skomplikowane relacje chociażby ze Stanami Zjednoczonymi, co rzutuje także na możliwość i chęć Teheranu na import do Europy. Kazachstan z kolei jest mocno powiązany gospodarczo z Rosją – chociaż od początku wojny odcina się od jej działań.

Drugim kluczowym czynnikiem są ceny. Unia Europejska kupowała rosyjską ropę w głównej mierze dlatego, że była ona tańsza od ropy z innych krajów. O ile są państwa w UE, które większe koszty ropy byłyby w stanie zaakceptować ze względów politycznych, to polityka handlowa całej Unii jest kształtowana na poziomie wspólnotowym. Nie wiadomo także, jak wyglądałyby ceny na światowym rynku ropy, gdyby np. część dostaw z Kanady, Kazachstanu czy Norwegii przekierować do UE – wskazuję eksperci PIE.

Do tego wszystkiego dochodzą kwestie technologiczne. Ropa to substancja organiczna. Wydobywana z różnych ujęć ma różne właściwości energetyczne. Spalanie czy przetwarzane ropy innej niż rosyjska w europejskich rafineriach może więc okazać się mniej efektywne. Zwiększyć mogłoby się wtedy całkowite zapotrzebowanie UE na ropę.

Czy te zastrzeżenia powinny powstrzymać Europejczyków przed odcięciem się od ropy z Rosji? Zdecydowanie nie. Tymczasem jednak czeka nas drugi dzień szczytu w Brukseli. A w międzyczasie każdy z nas może nałożyć swoje własne sankcje na Putina – jadąc gdzieś pociągiem, a nie lecąc samolotem czy jadąc do pracy rowerem zamiast samochodem. Jak pokazują wyliczenia Międzynarodowej Agencji Energetycznej, takie jednostkowe wybory naprawdę mają znaczenie.

Czytaj też;