{"vars":{{"pageTitle":"Strategiczne oszustwo Volkswagena - o co chodzi w aferze "Dieselgate" i wyroku niemieckiego trybunału sprawiedliwości?","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["300klimat","explainer"],"pageAttributes":["afera-volkswagena","dieselgate","ekologia","federalny-trybunal-sprawiedliwosci","handelsblatt","main","motoryzacja","niemcy","prawa-konsumenta","prawo","przemysl-samochodowy","samochody","suddeutsche-zeitung","volkswagen"],"pagePostAuthor":"Maryjka Szurowska","pagePostDate":"27 maja 2020","pagePostDateYear":"2020","pagePostDateMonth":"05","pagePostDateDay":"27","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":55180}} }
300Gospodarka.pl

Strategiczne oszustwo Volkswagena – o co chodzi w aferze „Dieselgate” i wyroku niemieckiego trybunału sprawiedliwości?

W poniedziałek stało się oficjalne, że Volkswagen oszukiwał swoich klientów: Bundesgerichthof, czyli niemiecki Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe, wydał wyrok zmuszający koncern do wypłaty odszkodowań swoim klientom. 

To pierwsze orzeczenie Trybunału w sprawie tego skandalu. Volkswagen musi wypłacić odszkodowania nabywcom zmanipulowanych samochodów z silnikiem diesla.

Co do zasady, mają oni prawo do zwrotu ceny zakupu pomniejszonej o ryczałt za przejechane już kilometry.

Pierwszej reakcji inwestorów giełdowych właściwie nie było: po ogłoszeniu wycena udziałów VW spadła o 0,3 proc.

Czym jest „Dieselgate”? To ogólnoświatowa afera koncernu Volkswagen, która rozpoczęła się we wrześniu 2015 r., kiedy Agencja Ochrony Środowiska Stanów Zjednoczonych stwierdziła, że Volkswagen celowo zaprogramował turbodoładowane silniki wysokoprężne z bezpośrednim wtryskiem paliwa tak, aby uruchamiać ograniczenia ich emisji tylko podczas laboratoryjnych badań, które odbywa się w celu spełnienia norm amerykańskich podczas badań regulacyjnych.

W rzeczywistości silniki, o których mowa emitowały nawet 40 razy więcej tlenków azotu niż sądzono.

W latach 2008-2015 Volkswagen wdrożył to oprogramowanie w około 11 milionach samochodów na całym świecie, w tym 500 tys. w Stanach Zjednoczonych.

Jak przebiegał proces przed Trybunałem? Wzięto precedensowy przypadek nabywcy VW Sharana z silnikiem 2.0 TDI EA 189. Mężczyzna z Nadrenii-Palatynatu kupił używany samochód w styczniu 2014 r. od dealera za 31,5 tys. euro. W momencie zakupu przebieg wynosił 20 tys. km.

Wcześniej w tej sprawia wypowiedział się Wyższy Sąd Rejonowy (Oberlandesgerichts) w Koblencji, który nakazał VW odebrać od właściciela pojazd i zapłacić 25,6 tys. euro. Rekompensata za użytkowanie została ustalona na poziomie nieco poniżej 5,9 tys. euro.

Z tym punktem nie zgodził się właściciel Sharana, który rekompensaty nie chciał płacić. Trybunał w Karlsruhe jednak utrzymał ją – została przeliczona względem przejechanych przez właściciela kilometrów.

Po stronie VW doszły jeszcze odsetki: pięć punktów procentowych powyżej stopy bazowej Europejskiego Banku Centralnego.


Czytaj też: Czy samochody na wodór to realna alternatywa do elektryków? Jeszcze nie dziś, ale jest potencjał – mówi branża

Co o wyroku sądzą organizacje konsumenckie? Prawnicy konsumenccy są zadowoleni z tego wyroku.

„Po raz pierwszy najwyższy niemiecki sąd cywilny stworzył zabezpieczenie prawne dla milionów konsumentów w sporze dotyczącym nielegalnych manipulacji silnikami diesla – to kamień milowy”, mówi cytowany na łamach niemieckiego Handelsblatt Claus Goldenstein, właściciel kancelarii prawnej Goldenstein & Partner, która reprezentowała kierowcę Sharana przed Trybunałem.

Sven Bode, założyciel firmy prawniczej MyRight, widzi to podobnie: „Na początku skandalu wiele sądów miało wątpliwości, czy manipulowanie wartościami emisji spalin można uznać za celowe niemoralne oszustwo. Trybunał to potwierdził, a tym samym naturalnie uzbroił konsumentów do walki w sądach”.

Co sądzi VW? Volkswagen postrzega orzeczenie BGH jako punkt końcowy i zamierza zakończyć toczące się postępowanie w najbliższej przyszłości.

Volkswagen zapowiedział, że chce zaoferować pozostałym „proste i pragmatyczne” rozwiązanie. Innymi słowy: VW zaoferuje tym klientom kwotę rozliczenia, która prawdopodobnie będzie niższa od kwoty, którą otrzymaliby przechodząc przez cały proces, przez który przeszedł właściciel Sharana – pisze niemieckie dziennik Süddeutsche Zeitung.

W zamian za to, przy takiej ugodzie będą mogli zatrzymać samochód.

Co dalej? Warto zauważyć, że trwające wiele lat procesy działały na korzyść VW. Ok. 240 tys. niecierpliwych właścicieli zgodziło się na ugody, w których VW zapłacił o wiele mniej, niż obecnie uznał za stosowne Federalny Trybunał Sprawiedliwości.

Kolejne 63 tys. orzeczeń zostało wydanych na szczeblu sądów okręgowych i wyższych instancji regionalnych.

Około 60 tys. pozwów sądowych od rozczarowanych klientów jest nadal w toku. Sprawy są bardzo podobne do przypadku właściciela Sharana z Nadrenii-Palatynatu, sędziowie będą kierować się orzeczeniem BGH.

„Na podstawie tego wyroku możemy prawomocnie ustalić wynik każdego z 21 tys. pozwów naszych klientów”, mówi Christian Brade, kierownik projektu w kancelarii Goldenstein & Partner.

Obecnie w MyRight trwają trzy pozwy grupowe 35 tys. klientów. „To są podobne przypadki, więc wyrok może być przeniesiony w dużej części”, mówi Bode.

Kwota będąca przedmiotem sporu wynosi około jednego miliarda euro.

Jak sprawę widzą publicyści? „Volkswagen jest częściowo znacjonalizowaną grupą, która obecnie lobbuje na rzecz pomocy państwa w zakresie premii za zakup dla klienta. To także firma, która jest obecnie certyfikowana przez najwyższy trybunał sprawiedliwości jako działająca „niemoralnie” poprzez sprzedaż zmanipulowanych samochodów” – pisze w porannym newsletterze Handelsblatt Hans-Jürgen Jakobs.

„Sąd najwyższy zazwyczaj nie używa kwiecistego języka, ale to, co Volkswagen usłyszał w poniedziałek rano w Federalnym Sądzie Najwyższym w Karlsruhe, było brutalne”, pisze Angelika Slavik w Süddeutsche Zeitung.

Nie tylko zachowanie firmy zostało prawnie zaklasyfikowane jako niemoralne, ale producent samochodów naruszył „minimalne wymogi transakcji prawnych i handlowych”

Uzyskał homologację na samochody od Federalnego Urzędu Transportu Samochodowego „poprzez wprowadzenie w błąd mające znamiona oszustwa”. Oszustwo opierało się na „strategicznej decyzji firmy” i tylko z tego powodu należy założyć, że zarząd wiedział o tych manipulacjach – dodaje.

Samochody elektryczne to zagrożenie dla 35 proc. polskiej branży motoryzacyjnej