Metropolie wiedzą, że zeroemisyjny transport zbiorowy musi wyprzeć samochody, dając mieszkańcom komfort i przestrzeń w centrach miast – podkreśla Kazimierz Karolczak, przewodniczący zarządu Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii (GZM).
Podkreśla Pan rolę technologii wodorowych w zielonym transporcie, a kierowana przez Pana Metropolia stara się o zakup pierwszej partii autobusów elektrycznych zasilanych przez ogniwa wodorowe. Pojazdy elektryczne zasilane przez baterie potrzebują alternatywy?
Wodór staje się ciekawą i coraz powszechniejszą alternatywą w transporcie. Autobusy napędzane wodorem mają duże zasięgi przy bardzo krótkim czasie tankowania. Jednocześnie wodór to gaz, którego Polska jest dużym producentem. My – wskazując na wodór – nie chcemy wymyślać koła na nowo czy wymyślać rozwiązania ściśle dla nas. To jest bowiem kosztowne na poziomie prac R&D i nieekonomiczne.
Wodór pod tym kątem jest racjonalnym pomysłem?
W każdych nowych technologiach prace badawczo-rozwojowe są kluczowe i przy okazji bardzo kosztochłonne. Im zatem więcej podmiotów jest zainteresowanych daną technologią lub z niej korzysta, tym jest to rozsądniejsze ekonomicznie. Nie chcemy rozwiązywać tylko naszych problemów, a wolimy korzystać na dokonaniach tych, którzy ponieśli nakłady i poświęcili czas na wypracowanie sprawdzonych i przyszłościowych rozwiązań. Wodór, jako część zielonego miasta na Śląsku i w Zagłębiu, ma dodatkowe znaczenie w kontekście wodoru produkowanego z gazu koksowego, dostarczanego przez Jastrzębską Spółkę Węglową.
Czytaj też: PKN Orlen zainwestuje w 6 hubów wodorowych. Będą zasilane OZE
To zeroemisyjne rozwiązanie na miejscu, dla Metropolii. Jednak niespecjalnie „zielone” z punktu widzenia pochodzenia wodoru.
Tak, wodór od np. JSW to pochodna spalania koksu, dostępny tanio i w dużych ilościach. To jednak pierwszy etap. Wdrożenie pojazdów wodorowych do komunikacji miejskiej ustaliłoby bowiem standardy zeroemisyjne na drogach i byłoby etapem pośrednim w drodze do wykorzystania zielonego wodoru. Bo przecież docelowo wodór w Polsce ma pochodzić z pracy OZE. Rozumieją to włodarze miast, ale i administracja centralna. W końcu przy rządzie pracuje już pełnomocnik ds. wodoru.
Nie ma natomiast pełnomocnika ds. zatłoczonych miast w Polsce, choć wiele z nich jest w niechlubnej czołówce najbardziej zatłoczonych miast na świecie.
Miasta – te dobrze zarządzane – wiedzą, że sprawny transport publiczny stanowi o ich przyszłości, także tej najbliższej. Masowy rozwój indywidualnego transportu w miastach to jest coś, co miasta zabija od środka. Samochody zabierają – na szerokich drogach i wielkich parkingach – przestrzeń miejską. Zatem miasta, które nie podejmą wyzwania zmiany modelu funkcjonowania na bardziej przyjazny mieszkańcom, będą tracić najbardziej zaradnych i wyedukowanych obywateli na rzecz innych ośrodków.
Pandemia nie wstrzymała tej wewnętrznej modernizacji w Metropolii?
Pandemia wstrzymała wykorzystanie części naszych dokonań, ale nie ma odwrotu od modernizacji oraz zmian w m.in. komunikacji miejskiej i w efekcie poprawie w ten sposób jakości życia dla mieszkańców. Nasi obywatele są tu bardzo świadomi, w jakich miastach chcieliby żyć – oni, jak i ich dzieci czy wnuki. Stąd nie chcemy być obojętni i wsłuchujemy się w te potrzeby. Technologie wodorowe są właśnie szansą na zmierzenie się z częścią tych wyzwań.
Jak to się stało, że Kalifornia została absolutnym liderem transportu wodorowego