Polska straci co najmniej 7 mld zł do 2030 roku z powodu wyższych cen energii, jeśli rząd nie przyjmie nowelizacji ustawy umożliwiającej budowę wiatraków na lądzie.
Tak wynika z analizy przeprowadzonej przez firmę Aurora i Fundację ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.
Gdyby nowelizacja ustawy odległościowej została przyjęta jeszcze w grudniu tego roku, koszty dla polskiej gospodarki byłyby o 7 mld zł mniejsze niż w sytuacji przyjęcia nowelizacji dopiero po wyborach, jesienią 2023 roku. Z analizy wynika również, że przesuwając nowelizację do grudnia 2024 roku stracilibyśmy 13 mld zł. O tyle wzrosłyby koszty produkcji w latach 2026-2030 względem sytuacji przyjęcia nowelizacji w br.
Co wpłynęłoby na stratę 7 mld zł? Przyczyną są wysokie ceny energii produkowanej z paliw kopalnych, na których opiera się obecnie polski miks energetyczny. Z kolei wiatraki na lądzie produkują znacznie, bo aż czterokrotnie tańszy prąd niż elektrownie węglowe.
Takie straty – czyli wspomniane 7 mld zł – to na dziś równowartość 90 tys. dotacji na ocieplenie domów, wyposażenie ich w pompy ciepła i fotowoltaikę w ramach rządowego programu Czyste Powietrze. Warto dodać, że w wyliczeniach uwzględniony został najwyższy poziom dotacji z prefinansowaniem wynoszący obecnie 79 tys. zł.
Problem z ustawą 10h
Obowiązująca w Polsce ustawa 10h w praktyce uniemożliwia budowę wiatraków na terenie naszego kraju. Przy obecnej technologii turbiny wiatrowe sięgają ok. 210 m. W takim wypadku muszą znajdować się ponad 2 km od zabudowań. Zasada ta sprawia, że ponad 99 proc. powierzchni Polski pozostaje wyłączone jako potencjalne miejsce budowy nowych elektrowni wiatrowych.
Rządowy projekt nowelizacji ustawy 10h jest gotowy już od kilku miesięcy. Do tej pory nie znalazł się jednak w harmonogramie obrad Sejmu. Nowelizacja jest jednym z warunków wypłaty Polsce środków z Krajowego Planu Odbudowy (KPO).
Odblokowanie wiatraków na lądzie popiera 79 proc. Polaków. Wśród wyborców PiS „za” jest 74 proc., a wśród wyborców Solidarnej Polski – 64 proc. – wynika z badań Kantara z czerwca tego roku, dostępnych tutaj.
Dlaczego tak ważna jest nowelizacja ustawy?
– Dzisiaj to zasada 10H, a nie opłacalność projektów blokuje rozwój energetyki wiatrowej na lądzie. Z naszych analiz wynika, że projekty wiatrowe są dzisiaj opłacalne nawet bez dodatkowych systemów wsparcia. Oczekujemy, że po odblokowaniu zasady 10h moc zainstalowana w źródłach wiatrowych na lądzie wzrośnie trzykrotnie w stosunku do stanu dzisiejszego. Inwestycje te są opłacalne dla inwestorów, ale, co ważniejsze, każdy dodatkowy GW mocy wiatrowych przełoży się na zmniejszenie kosztów energii dla całej gospodarki – mówi Filip Piasecki, ekspert ds. polskiego rynku w Aurora Energy Research, współautor analizy.
Według badania każdy rok opóźnienia nowelizacji ustawy odległościowej przyczyni się do obniżenia mocy zainstalowanych w Polsce wiatraków o 1,5 GW do końca dekady.
– Odblokowanie wiatraków to obecnie jedna z najpilniejszych spraw w polskiej polityce. Brak nowelizacji ustawy odległościowej w grudniu oznacza nie tylko wyższe ceny energii w kolejnych latach, ale także brak pierwszej zaliczki z Krajowego Planu Odbudowy oraz ryzyko definitywnej utraty całości środków z KPO. Sprawa jest szalenie ważna, bo ponad milion rodzin w Polsce doświadcza ubóstwa energetycznego. Potrzeba więc pilnych działań obniżających ceny energii. Koalicja rządowa musi jak najszybciej przerwać polityczny impas wokół wiatraków i zmienić prawo jeszcze w tym roku – dodaje Piasecki.
Budowa nowych wiatraków zajmuje około trzech lat. Z tego powodu miliardowe oszczędności wspominane w analizie rozłożą się na lata 2026-2030. Jeżeli nowelizacja ustawy zostanie przyjęta w grudniu br., to pierwsze nowe farmy wiatrowe zaczną produkować prąd ok. 2026 roku.
Polecamy też:
- Walka z wiatrakami, czyli o co chodzi z zasadą 10H. To ona blokuje rozwój energetyki wiatrowej
- Ustawa wiatrakowa: MKiŚ proponuje zachętę dla społeczności lokalnych
- Miliardy euro będą odblokowane. Polska porozumiała się z Komisją Europejską w sprawie Krajowego Planu Odbudowy
- Ember: Więcej OZE to mniej gazu. Moglibyśmy zaoszczędzić miliardy