Koszty energii w Tramwajach Warszawskich w 2023 roku będą już trzykrotnie wyższe, niż w roku ubiegłym, a Lublin ogranicza liczbę kursów trolejbusów, zastępując je autobusami spalinowymi. Elektryczne autobusy przestają się opłacać w Kutnie, a niemal siedmiokrotny wzrost kosztów uderza w Tramwaje Elbląskie. Wysokie ceny prądu dociskają transport publiczny w miastach.
Wysokie ceny energii dają się we znaki nie tylko gospodarstwom domowym i dużym przedsiębiorstwom. Na celowniku są także mocno zelektryfikowane branże, jak na przykład kolej, której pojazdy są w większości „na prąd”.
Nie inaczej jest w przypadku transportu publicznego. W Warszawie pojazdy elektryczne – poza nielicznymi autobusami elektrycznymi, należącymi do Miejskich Zakładów Autobusowych – mają dwie spółki komunalne: Tramwaje Warszawskie i Metro Warszawskie. Zapytaliśmy je, jak radzą sobie z cenami energii, które w tym roku mogą być nawet kilkukrotnie wyższe niż w ubiegłym. I co to oznacza dla pasażera.
Nawet dwa razy drożej
– Koszty energii elektrycznej są coraz większe – przyznaje w rozmowie z 300Gospodarką Maciej Dutkiewicz, rzecznik Tramwajów Warszawskich. Spółka większość energii elektrycznej (94 proc.) zużywa na prowadzenie ruchu tramwajowego. Pozostałą część wykorzystuje na potrzeby zajezdni, przystanków czy tablic z informacją pasażerską.
Umowy są odnawiane przez spółkę w ramach Warszawskiej Grupy Zakupowej każdego roku. Należy do niej zresztą większość stołecznych podmiotów samorządowych. W 2022 Tramwajom Warszawskim przypadło 130 GWh.
– W 2021 roku roczny koszt zużycia energii elektrycznej wyniósł blisko 50 mln zł. Na 2022 rok przewidujemy, że ta kwota wzrośnie do ponad 72 mln, z kolei 2023 rok może wynieść nawet 169 mln zł – prognozuje Dutkiewicz. Byłby to więc ponad dwukrotny wzrost rok do roku.
Widać to także w przypadku danych w cenach jednostkowych za poprzednie lata. Jeszcze w 2016 roku koszt, jaki ponosiła spółka za zakup 1 megawatogodziny energii elektrycznej (MWh) to 211 zł. W 2020 roku było to już 316 zł.
Nowy tabor ratuje sytuację
Jak mówi Maciej Dutkiewicz, Tramwaje Warszawskie bardzo wzmacniają nowo zakupione pojazdy. Swingi, Jazzy, Hyundaie mają system odzysku energii na poziomie 20-30 proc.
– Dzięki temu zużycie energii elektrycznej zużywanej na potrzeby prowadzenia ruchu tramwajowego od 2016 r. do 2020 r. zmniejszyło się o 7,9 tys. MWh rocznie przy porównywalnej liczbie wozokilometrów w każdym roku – dodaje rzecznik spółki.
W planach jest także wymiana oświetlenia LED. – Pozwoli to zmniejszyć zużycie energii o 500 MWh rocznie – mówi Maciej Dutkiewicz.
Nowy tabor wprowadza także Metro Warszawskie. Jak przekazała nam rzeczniczka spółki, Anna Bartoń, dzięki pociągom Inspiro i Varsovia, które zastąpiły składy rosyjskie serii 81, spółka zużywa 1/3 energii elektrycznej mniej. Metro zmodernizowało też układ zasilania. To pozwoliło na zmniejszenie zużycia prądu o 20 proc.
Będą podwyżki cen biletów?
Ale nowe składy, chociaż energooszczędne, nie zmienią faktu, że ceny energii wciąż pozostają na bardzo wysokim poziomie. Istnieje więc obawa, że tak dramatyczne koszty przedsiębiorstw za prąd negatywnie odbiją się na pasażerach w cenach biletów czy ograniczonych rozkładach jazdy.
Pytamy więc w Zarządzie Transportu Miejskiego.
– Stawka, jaką płacimy za wozokilometr jest o ok. 10 proc. wyższa niż w ubiegłym roku – potwierdza w rozmowie z nami Tomasz Kunert, rzecznik Zarządu Transportu Miejskiego (ZTM). Zapewnia jednak, że Warszawa utrzymuje warszawski transport miejski na ustalonym wcześniej, niezmienionym poziomie.
Do tej pory nie było więc sytuacji aby jakikolwiek pojazd nie wyjechał na drogi czy tory z powodu wysokich cen energii, podkreśla rzecznik ZTM. Jak mówi, w październiku rzeczywiście rozkłady jazdy zostały obcięte, ale problemem jest brak kierowców autobusów. W porównaniu z okresem przed wakacjami, dziennie na warszawskich ulicach pojawia się z tego powodu 50 autobusów mniej.
Z pytaniami o możliwe podwyżki cen biletów Tomasz Kunert odsyła nas do stołecznego Ratusza. Odpowiedź, która stamtąd przychodzi jest jednoznaczna.
– Nie ma zgody Rady Warszawy na podwyższenie cen biletów komunikacji miejskiej, w związku z tym m.st. Warszawa nie planuje podwyżki – zapewnia nas Marlena Salwowska z biura prasowego Urzędu Miasta.
To problem wielu miast
Ale problem wysokich cen energii dotyczy spółek transportowych w całej Polsce.
W niektórych miastach na ulice nie wyjechało część pojazdów elektrycznych. Z kursów niektórymi trolejbusami, ze względu na rosnące ceny prądu, zrezygnował na przykład Lublin. Trolejbusy są tam zastępowane przez autobusy spalinowe, bo jazda pojazdami elektrycznymi się po prostu nie opłaca.
W podobnej sytuacji są miejskie autobusy w Kutnie. Tam za prąd można zapłacić w tym roku nawet dziesięć razy więcej niż w ubiegłym. Przy tak wysokim wzroście cen energii elektryczne autobusy przestaną się opłacać.
W Elblągu cena energii w grupowym przetargu skoczyła z 13 mln zł do 88 mln zł. To z kolei może uderzyć w Tramwaje Elbląskie.
Także miasto Poznań może zapłacić 300 mln zł za energię więcej niż jeszcze w 2021. MPK Poznań płacił do tej pory 40 mln zł rocznie za zużycie energii elektrycznej – teraz kwota urosłaby do 178 mln zł.
Czym to grozi? – Rosnące (zabójczo) koszty utrzymania transportu publicznego w miastach i gminach wkrótce spowodują cięcia w siatkach połączeń, a następnie całkowitą redukcję kursów na wybranych trasach – komentuje Iwona Budych, prezeska Stowarzyszenie Wykluczenie Transportowe.
To nie tylko zła wiadomość dla pasażerów, ale również dla środowiska – bo energooszczędne pojazdy na prąd mogą na powrót zostać zastąpione przez autobusy spalinowe.
Więcej o cenach energii elektrycznej piszemy tutaj: