Ponad 277,4 tys. – to liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto w poprzednim roku. Tak dużej liczby lokali w budowie nie mieliśmy co najmniej od 16 lat.
Dane o liczbie budowanych mieszkań publikował właśnie GUS. Wynika z nich, że liczba rozpoczętych budów jest nie tylko większa od tej z 2020, ale też że to najlepszy wynik co najmniej od 2005 roku.
Najwięcej budują deweloperzy. Według danych GUS, w poprzednim roku rozpoczęli oni 166,3 tys. budów. I to oni są obecnie siłą napędową całego rynku – liczba inwestycji, jaką rozpoczęli w 2021 roku, była o 27,7 proc. większa, niż w 2020.
Na drugim miejscu jest budownictwo indywidualne. Tu zaczęła się budowa 106 tys. lokali, czyli o 17,5 proc. więcej niż rok wcześniej.
Skąd tak duży wzrost budów? To zapewne odprysk tego, co się działo na rynku mieszkaniowym w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. Wysoka inflacja przy niemal zerowych stopach procentowych napędzała popyt na mieszkania.
Sprzedający próbowali nadążyć za popytem, co widać w danych o liczbie mieszkań oddanych do użytku. W 2021 roku było ich niemal 235 tysięcy. To najwięcej co najmniej od połowy lat 90. poprzedniego wieku.
Ekonomiści PKO BP zwracają uwagę, że liczba oddanych mieszkań jest bliska rekordom wszechczasów.
– Blisko 235 tys. mieszkań oddanych do użytku w 2021 roku, to wzrost o 6,3 proc. r/r. Więcej budowano tylko w latach 70-tych – napisali na Twitterze.
Blisko 235 tys. mieszkań oddanych do użytku w 2021 roku, to wzrost o 6,3% r/r. Więcej budowano tylko w latach 70-tych. W budownictwie indywidualnym przybyło 19,4% mieszkań r/r, aktywność budownictwa deweloperskiego lekko spadła. pic.twitter.com/tNQgspXWCI
— PKO Research (@PKO_Research) January 21, 2022
Nadchodzi spowolnienie na rynku mieszkań
Informacje o zwiększonej liczbie budów i dużej liczbie mieszkań, które trafiły na rynek zbiegają się w czasie z danymi o malejącym popycie na kredyt mieszkaniowy, co jest prawdopodobnie związane ze wzrostem stop procentowych.
Według danych Biura Informacji Kredytowej, w grudniu 2021 roku o kredyt mieszkaniowy wnioskowało łącznie 32,57 tys. potencjalnych kredytobiorców – w porównaniu do 33,58 tys. rok wcześniej. Co oznacza, że chętnych było o 3 proc. mniej, niż rok temu.
W porównaniu do listopada liczba wniosków była mniejsza o 9,7 proc. Ale nadal utrzymuje się dość wysoka średnia wartość wnioskowanego kredytu. W grudniu wynosiła 340 tys. zł i była wyższa o 10,8 proc. w porównaniu do wartości z grudnia 2020 roku.
Ceny mieszkań w dół?
Spadek popytu na kredyt to jeden czynnik, który może sugerować wchodzenie w fazę hamowania rynku. Drugi to informacje od samych deweloperów. Według danych zbieranych przez PKO BP, sprzedaż u deweloperów notowanych na giełdzie spadła w IV kwartale o prawie 14 proc. w porównaniu z III kwartałem. Co jest zjawiskiem raczej nietypowym, bo do tej pory sprzedaż rosła o tej porze roku.
Także eksperci z serwisu Otodom i Polityki Insight są zdania, że rynek jest w punkcie zwrotnym. Według nich nie ma już co liczyć na tak dynamiczne wzrosty cen mieszkań, jak obserwowaliśmy w ciągu 2021 roku.
Ale jest też za wcześnie, by prognozować ich spadki. Bardziej realny scenariusz to ucywilizowanie rynku. Większa oferta na rynku pierwotnym (mieszkania których budowę rozpoczęto w 2021 trafią na niego w tym i przyszłym roku) w zestawieniu ze słabszym popytem może powodować, że chętni będą wybierać w mieszkaniach gotowych, a nie kupować je na etapie rozpoczynania inwestycji.
Hossa na rynku mieszkaniowym się kończy? „Wzrosty cen już się nie powtórzą”