Polscy górnicy zarabiają coraz lepiej. Jednak wydajność polskich kopalń jest wyjątkowo niska na tle światowego górnictwa węglowego.
W górnictwie węgla kamiennego pracuje dziś w Polsce 76 tysięcy osób. Według danych katowickiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu 77 proc. z nich to robotnicy, niemal 17 proc. to kadra inżynieryjno techniczna, a niecałe 6 proc. – pracownicy administracyjni.
Z kolei w najnowszym „Przęglądzie węglowym” Fundacji Instrat czytamy, że zatrudnienie w górnictwie wzrosło rok do roku o niemal 700 miejsc pracy. Branża notuje trend wzrostowy od półtora roku.
Większe zarobki, mniejsza wydajność
Grudniowe płace, w tym w branży górnictwa i wydobywania, podał niedawno Główny Urząd Statystyczny. Średnia dla sektora w grudniu sięgnęła 20 136,24 zł. Tak wysoki poziom można wiązać z grudniowymi nagrodami z okazji Barbórki. W skali całego roku płace w sektorze też są wysokie na tle kraju. Średnie wynagrodzenie brutto w 2023 roku to 13 029,20 zł. W całym roku wzrosło o 16,6 proc. To jednak dane dla całego sektora, niezależnie od wydobywanego surowca.
Czytaj też: Kolejne miliardy na górnictwo węglowe? Eksperci: nowy rząd powinien to przemyśleć
Według danych ARP średnia płaca w samym górnictwie węgla kamiennego wyniosła 11 607,86 zł w okresie styczeń-październik 2023 roku. W tym samym okresie rok wcześniej było to 9 973,71 złotych – tu także widać wzrost.
Płace więc rosną. A jak z wydajnością polskiego górnictwa? Utrzymuje się ona na niskim poziomie, a w 2023 roku spadła. W pierwszych trzech kwartałach polski górnik wydobył średnio 411 ton węgla. W analogicznym okresie rok wcześniej – 469 ton. Kwartalne dane z ostatnich lat pokazuje poniższy wykres.
Polska na tle świata
W porównaniu z innymi państwami, w których wydobywany jest węgiel, Polska branża ma wyjątkowo niską wydajność. Pokazują to dane z raportu Global Energy Monitor „Scraping by. Global Coal Miners and the Urgency of a Just Transition”, zaprezentowane w ujęciu liczby pracowników na milion ton wydobytego węgla.
Średnio globalni operatorzy potrzebują 337 pracowników na milion ton wydobytego węgla w skali roku. Przy czym najwięksi producenci węgla w USA, Niemczech i Australii potrzebują do tego mniej niż 100 pracowników. Jednocześnie inni duzi producenci, jak Rosja, Kazachstan i RPA, potrzebują do tego ponad 200 osób, wskazano w opracowaniu.
Różnice wynikają z tego, że kopalnie podziemne wymagają większej liczby zatrudnionych niż kopalnie odkrywkowe. Liczbę pracowników można w pewnym stopniu zredukować dzięki automatyzacji.
Interesuje cię energetyka i ochrona klimatu? Zapisz się na 300Klimat, nasz cotygodniowy newsletter
– Najbardziej zmechanizowane kopalnie w USA i Australii są wyposażone w drony monitorujące, zautomatyzowane maszyny ścianowe i bezzałogowe wozy odstawcze, kompaktowe przenośniki i czujniki poziomu gazu w celu poprawy bezpieczeństwa – czytamy.
Tymczasem Polska, dziewiąty największy producent węgla na świecie, potrzebuje aż 822 pracowników na milion ton, znacznie więcej niż którykolwiek z innych głównych producentów węgla. Widać to na wykresie.
– Kraj ten opiera wydobycie głównie na kopalniach podziemnych, a także ma aktywne związki zawodowe, które zapobiegają próbom zmniejszenia zatrudnienia – zauważono w raporcie.
Autorzy podają przykład Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Największy polski producent węgla koksowego, zatrudnia około 27 700 pracowników, ale produkuje zaledwie 13,84 mln ton węgla. To tyle, co australijska firma Whitehaven, która zatrudnia około 415 górników.