Zgodnie z obliczeniami Instytutu Badań Strukturalnych liczba aktywnych zawodowo osób spadnie o milion do 2030 roku i o ponad 4 mln do roku 2050.
IBS opiera swoje badania na prognozie demograficznej przygotowanej przez Główny Urząd Statystyczny.
Jak pisze Financial Times, Polska, podobnie jak pozostałe kraje Europy Środkowo-Wschodniej, zaczyna odczuwać poważny niedostatek pracowników. Stopa bezrobocia w Polsce, Czechach i na Węgrzech nie przekracza 5 proc, a na Słowacji wynosi zaledwie 5,7 proc.
Braki kadrowe nie są rzecz jasna rozłożone równomiernie – najbardziej odczuwalne są w branżach wymagających dużych nakładów pracy fizycznej, takich jak budownictwo i handel.
Zgodnie z przytoczoną przez dziennikarzy Financial Times opinią Wiedeńskiego Instytutu Międzynarodowych Studiów Ekonomicznych efekty tej katastrofy demograficznej uderzą w naszą gospodarkę już w najbliższej przyszłości – za dwa lata braki na rynku pracy spowodują widoczne ograniczenia dynamiki wzrostu gospodarczego w Polsce, Czechach i na Litwie.
Co więcej, aż 48,1 proc. polskich firm przemysłowych będzie zmuszonych do ograniczenia swojej działalności z powodu braków kadrowych już w następnym kwartale.
Niektóre firmy stosują doraźne metody ograniczania negatywnych skutków problemów demograficznych – jak pisze FT, Amica, zajmująca się produkcją AGD, w porozumieniu z władzami zatrudni w swoich zakładach we Wronkach między 100 a 200 osadzonych w lokalnym więzieniu.
Brak jest jednak spójnych i zakrojonych na szeroką skalę działań, które w skali kraju mogłyby zapobiec poważnym problemom gospodarki.
Od 2015 roku do naszego kraju przybył ponad milion Ukraińców, jednak obecny system czasowych zezwoleń na podjęcie pracy w Polsce, zmuszający pracowników z zagranicy do wyjazdu po upłynięciu ich terminu ważności, nie działa efektywnie.
Pracodawcy są bowiem narażeni na koszty związane ze szkoleniem nowych pracowników po tym, jak tym poprzednim upływa okres ważności pozwoleń na pracę i są zmuszeni do powrotu do ojczyzny.
Polityka państw regionu wobec imigrantów, którzy mogliby częściowo zasypać dziurę na rynku pracy, jest bardzo restrykcyjna.
W ostatnim czasie zrezygnowano także z pomysłu podniesienia wieku emerytalnego.
Większą popularnością cieszą się programy socjalne mające na celu zwiększenie dzietności. Jednak na ich rzeczywiste efekty w odniesieniu do rynku pracy trzeba poczekać ok. 20 lat, o ile w ogóle wystąpią. Tymczasem katastrofa może czekać nas już w perspektywie kilku lat.
>>> Czytaj też: 16 wykresów pokazujących, kim jest i czego chce przeciętny pracownik z Ukrainy w Polsce