{"vars":{{"pageTitle":"Koniec terenów pod inwestycje w Polsce Wschodniej. „Gminy obwarzankowe to pętla, która dusi średnie miasta”","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["analizy","news"],"pageAttributes":["inwestycje","inwestycje-zagraniczne","lubelszczyzna","main","najnowsze","odbudowa-ukrainy","polityka-regionalna","polska-wschodnia","regiony","rozwoj-regionow","srednie-miasta","trojmorze","via-carpatia"],"pagePostAuthor":"Katarzyna Mokrzycka","pagePostDate":"22 maja 2023","pagePostDateYear":"2023","pagePostDateMonth":"05","pagePostDateDay":"22","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":567874}} }
300Gospodarka.pl

Koniec terenów pod inwestycje w Polsce Wschodniej. „Gminy obwarzankowe to pętla, która dusi średnie miasta”

Miasta położone wzdłuż wschodniej granicy Polski chcą ustawy, która pozwoli wybrane grunty podmiejskich gmin włączać do obszarów pod inwestycje. Bez tego inwestorów nie przyciągnie ani budowa Via Carpatia, ani odbudowa Ukrainy, argumentują. Na wschodzie po prostu nie ma dla nich miejsc.

Wszystkie średnie miasta na tzw. ścianie wschodniej łączy jeden problem – brak wolnych gruntów inwestycyjnych. Położone wzdłuż wschodniej granicy Unii Europejskiej Biała Podlaska, Chełm, Zamość czy Przemyśl chciałyby liczyć na wielkie odbicie gospodarcze, na co miała pozwolić chociażby budowa trasy Via Carpatia, łączącej kraje znad Morza Bałtyckiego z południem Europy. Szanse na pozyskiwanie do tego regionu nowych pracodawców teoretycznie zwiększa też rozwój handlu z Ukrainą (koleją i drogami), a także plany powojennej odbudowy Ukrainy.

Przepraszamy, brak wolnych miejsc

Władze tych miast nie ukrywają jednak, że jeśli chodzi o nowe inwestycje mają niemal całkowicie związane ręce – wolne tereny przemysłowe, którymi zarządzają już się skończyły – jak w Zamościu czy Chełmie.

– Ogromnym wyzwaniem Lubelszczyzny jest stworzenie i budowa terenów inwestycyjnych, aby w Polsce Wschodniej mogły powstawać nowe miejsca pracy – powiedział wicemarszałek województwa lubelskiego Michał Mulawa na Kongresie Trójmorza w Lublinie.

Jego zdaniem, to, w połączeniu z rozwojem portu przeładunkowego w Małaszewiczach na północy województwa, dzięki skokowemu wzrostowi wymiany towarowej z Ukrainą, postawi Polskę wschodnią w zupełnie nowym miejscu na mapie jedwabnego szlaku z Chin.

– Mamy sygnały, że potencjalni inwestorzy, wiedząc co się dzieje i będzie działo w Ukrainie, zaczynają powoli tutaj szukać miejsca pod inwestycje – mówił marszałek Mulawa na lubelskim Kongresie Trójmorza.

Problem w tym, że mogą go nie znaleźć. Jak Toyota, która w Zamościu szukała gruntów pod budowę fabryki pasów bezpieczeństwa do aut. Rejon, w którym kiedyś działało kilka dużych szwalni ma dobre zaplecze kadrowe, ale nie miał wystarczająco dużo miejsca. Jak mówi 300Gospodarce prezydent Zamościa, Toyota poszła gdzie indziej szukać terenów mniej zurbanizowanych, bo taka produkcja musi mieć co najmniej kilka hektarów buforu bezpieczeństwa. Dziś Zamość dysponuje zaś tylko 3 hektarami wolnych gruntów pod inwestycje.

– Zamość jest mały, średnio dwukrotnie mniejszy niż inne miasta o tym statusie – ma 30 km2 powierzchni, Chełm ma 56 km2, Biała Podlaska 52 km2. Gruntów przemysłowych mamy jak na lekarstwo. Podstrefa ekonomiczna w mieście ma 53 ha, wolnych pozostało najwyżej 10 hektarów z czego 7 już zarezerwowała ARP – wylicza Andrzej Wnuk, prezydent Zamościa.

Więcej wykroić się nie da. W Zamościu wszystkie tereny cywilne są objęte planem zagospodarowania przestrzennego (PZP), a zgodnie z ustawą w mieście musi być zachowany określony procentowy podział gruntów – pod tereny przemysłowe, mieszkalnictwo, tereny zielone. Nie można powiększać jednych kosztem pozostałych.

W trochę lepszym położeniu jest Chełm. Jesienią 2022 roku miasto dostało od rządu z Programu Inwestycji Strategicznych prawie 200 mln zł na rozwój strefy przemysłowej. EuroPark, który tam powstaje ma zwiększyć potencjał regionu do pozyskiwania nowych inwestorów. Problem Chełma i tworzonego EuroParku jest jednak dokładnie taki sam, jak w Zamościu czy innych miastach – gruntów inwestycyjnych nie ma i trzeba je z trudem na różne sposoby pozyskiwać w okolicy.

– Na tym etapie do większości samorządów z terenu województwa lubelskiego inwestorzy się nie zgłaszają, a jeżeli zaczęliby się zgłaszać to mieliby bardzo duży problem, by otrzymać odpowiednie warunki infrastrukturalne do realizacji swoich zamierzeń – uważa prezydent Chełma, Jakub Banaszek.

Daleko od szosy

Chełm tworzenie EuroParku zaczął jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie. Plan zakłada, że w sumie ma to być kilkaset hektarów. Na razie jest szansa, że w przyszłym roku do dyspozycji będzie 50 ha. Miastu udało się włączyć tereny leżące w gminie. Wystarczy poczytać komentarze pod informacją prezydenta Chełma o porozumieniu w sprawie gruntów podpisanym z wójtem Gminy Chełm w 2021 r., żeby się przekonać, jak żmudny musiał być to proces.

– Miasto jest teraz w procesie negocjacji zakupu tych terenów od prywatnych właścicieli. Kolejne dwa lata może jednak zająć uzbrojenie terenu. Jeśli jednak wcześniej pojawi się zainteresowany, to może kupić i sam uzbroić – mówi Jakub Banaszek.

Drugi potencjalny obszar inwestycyjny jest znacznie większy – 300 ha – ale z powodów administracyjnych będzie można przyłączyć go do EuroParku najwcześniej za trzy lata.

– 50 hektarów może się wydawać nie za dużym terenem, ale dziś miasto ma do dyspozycji 1,5 ha więc to jednak ogromny skok – podkreśla prezydent Chełma.

Jak mówi Jakub Banaszek, w regionie wszyscy jadą na tym samym wózku. Ściana Wschodnia jest poszatkowana – to albo grunty rolne, albo działki w wąskich pasach, które nie zaspokoją potrzeb większości inwestorów. Jego zdaniem, w nieco lepszej sytuacji jest sam Lublin, miasto wojewódzkie.

– Raz, że mają lotnisko w Świdniku, a dwa, że były tam kiedyś duże fabryki i na tych terenach powstają dziś nowe działalności – tłumaczy prezydent Chełma.

Wicemarszałek Mulawa przyznaje w rozmowie z 300Gospodarką, że Lublin też boryka się z problemem wyczerpywania terenów pod nowe inwestycje. W Świdniku powstaje fabryka autobusów wodorowych, a niedawno zawarto umowę z nową firmą produkującą oświetlenie LED.

Jeśli już znajdzie się kawałek gruntu, który ma potencjał – jak tereny po nieczynnych cementowniach kilkanaście kilometrów od Chełma, to inwestorów odstrasza fatalna komunikacja. Via Carpatia nie pomoże tam, gdzie problemem jest kilkanaście kilometrów kiepskiej drogi lokalnej.

– Via Carpatia wiele zmienia, ale ta jedna droga nie zmieni sytuacji Chełma, Włodawy czy Hrubieszowa. Drogi gminne to zupełnie inne finansowanie – mówi prezydent Banaszek.

Wicemarszałek Mulawa odpowiada, że komunikację w regionie znacząco usprawni dokończenie budowy „żeber” Via Carpatia, czyli dróg S12 i S17, które pozwolą na szybkie połączenie z przejściem granicznym z Ukrainną w Dorohusku i Hrebennem.

Za granicą miasta wieje chłodem

Skoro nie da się inwestować w mieście to dlaczego nie można za miastem? Co nie należy do miast, jest częścią okolicznych gmin. Regiony Lubelszczyzny wciąż mają jedne z najwyższych poziomów bezrobocia w kraju. Na likwidacji województw tylko dawne chełmskie straciło 13,5 tys. netto miejsc pracy, wylicza prezydent Chełma.

Według ostatnich dostępnych danych GUS o produkcie krajowym brutto w podziale na regiony w 2021 r. pod względem PKB per capita Lubelszczyzna znalazła się na końcu stawki – PKB na mieszkańca wyniósł nieco ponad 47,5 tys. zł (68,7 proc. średniej dla całego kraju). Dla porównania, w Warszawie PKB na mieszkańca wyniósł 141,4 tys. zł (204,7 proc. średniej krajowej).

Lokalnym samorządowcom powinno więc zależeć na kreowaniu nowych miejsc pracy. Bardzo często jednak nie są przychylni tworzeniu obszarów przemysłowych.

– Większość gmin nie ma planów zagospodarowania przestrzennego – wszystkie dzieje się w oparciu o warunki zabudowy, a to oznacza, że tylko od wójta danej gminy zależy czy tam cokolwiek powstanie, czy nie. Władze miasta na wójtów nie mają żadnego przełożenia. Powinniśmy działać wspólnie, ale jest wprost przeciwnie, bo bardzo często zdarza się tak, że próba porozumienia kończy się protestami – mówi prezydent Zamościa Andrzej Wnuk.

Dlaczego? Często dlatego, że fabryk „za płotem” nie chcą mieszkańcy. Ten konflikt jest pogłębiany przez znane już w Polsce zjawisko – z jednej strony borykamy się z problemem wyludniania się wsi, z drugiej z problemem przenoszenia się na tereny wiejskie mieszczuchów, którzy chcą na wsi pozostać mieszczuchami. Wszyscy słyszeliśmy o sporach o piejące z rana koguty albo o protestach z powodu hałasujących maszyn rolniczych.

– Ktoś się przeprowadza z miasta na wieś i chce mieć spokój, i ciszę. Ludzie nie chcą mieć fabryk w sąsiedztwie, nawet jeśli chętnie by w jakiejś pracowali, nie chcą nawet mieć masztu telefonii komórkowej chociaż przecież wszyscy chcą korzystać z telefonu i internetu. Sam wyprowadziłem się pod miasto i widziałem, jak ludzie buntowali się nawet przeciwko budowie sieciowego sklepu spożywczego – mówi prezydent Zamościa.

– Nawet, gdy gminy współpracują, to ludzie nie wierzą w duże inwestycje. Trudno jest odbudować zaufanie w czasie jednej kadencji – dodaje prezydent Chełma.


CZYTAJ TEŻ: Bez akceptacji społeczności lokalnych nie będzie transformacji [wywiad] 


Jak ugryźć obwarzanka

Zdaniem prezydenta Zamościa tylko zmiana prawa na poziomie rządu może udrożnić wąskie gardło inwestycyjne we wschodniej Polsce.

– Część gruntów rolnych najgorszej klasy powinna być przeznaczana na budowę stref przemysłowych. Gdyby to był przymus ustawowy to byłoby najlepsze rozwiązanie. Ważne, żeby to nie były grunty zurbanizowane – mówi Andrzej Wnuk.

Jakie są szanse na powiększenie obszarów inwestycyjnych Zamościa bez takiej zmiany przepisów?

– W obecnej sytuacji nie mam żadnej szansy. Gminy obwarzankowe to pętla, która dusi miasta średniej wielkości – odpowiada prezydent miasta.

Dlatego, dodaje, samorządowcy od wielu lat postulują włączenia gmin obwarzankowych do miast, na co nie zdecydował się dotąd żaden rząd.

To bardzo dobry pomysł i należy do niego wrócić po wyborach. Gminy obwarzankowe to sztuczny twór; są funkcjonalnie połączone z miastem – zgadza się marszałek Mulawa.

Jego zdaniem chińscy i tureccy przedsiębiorcy szukają miejsc pod centra logistyczne w obszarze Via Carpatia.

Kupią każdy teren, jeśli tylko taki będzie – uważa Michał Mulawa.

Jakieś rozwiązanie znaleźć trzeba. W czasie dwóch dni lubelskiego Kongresu Trójmorza wielokrotnie nazwano Lubelszczyznę bramą łączącą Wschód z Zachodem, a dzięki Via Carpatia także północ z południem. Region na granicy UE z Ukrainą może odegrać ogromną rolę przy odbudowie sąsiada. Najpierw musi jednak zadbać o to, żeby „brama” nie okazała się obrotowymi drzwiami, które będą służyć wyłącznie błyskawicznemu ruchowi w obie strony, bez korzyści dla regionu.

Polecamy także: