Światowa opinia publiczna zwróciła uwagę na Liban przez niedawną eksplozję składu azotanu amonu w bejruckim porcie, w wyniku której zmarło ok. 160 osób, a ok. 6 tys. odniosło obrażenia. Jednak gospodarka państwa była w fatalnej kondycji jeszcze wcześniej.
Gospodarczo Liban przez wiele lat funkcjonował w warunkach podwójnego deficytu – nierównowagi finansów publicznych oraz nierównowagi zewnętrznej – podaje Polski Instytut Ekonomiczny, publiczny think-tank.
Przez ostatnią dekadę każdego roku wydatki rządowe przekraczały dochody średnio o wartość 9 proc. PKB.
Jak pisze PIE, w pierwszych latach po kryzysie Lehman Brothers libańska gospodarka rosła na tyle szybko, że mogła zrekompensować niedobór. Jednak po 2012 r. można zaobserwować systematyczny wzrost długu publicznego – zwłaszcza po 2018 r.
Dzieje się tak dlatego, że w 2018 r. kraj wszedł w długotrwałą recesję, którą obecnie dodatkowo pogłębi pandemia.
Rosnący dług publiczny i upadek krajowej waluty
Zgodnie z danymi Focus Economics, w 2019 r. dług publiczny w relacji do PKB wzrósł ze 150 proc. do 170 proc., a zatem tendencja jest jednoznacznie wzrostowa. Tak wysoki poziom długu powoduje, według PIE, brak wiary w możliwość regulowania zobowiązań przez Liban, a to ma swoje dalsze reperkusje.
Kraj, z uwagi na nierównowagę obrotów bieżących rzędu 20 proc. PKB rocznie, skazany był na znaczny import kapitału zagranicznego – zadłużenie w Libanie ma głównie charakter zewnętrzny.
Czytaj także: Podczas pandemii śmiertelność w Europie wzrosła o 15%. W Polsce jednak spadła
W momencie wejścia w recesję, pozyskanie finansowania przestało być możliwe. Bank centralny, dla utrzymania kursu libańskiego funta (LBP), zmuszony był do rozpuszczania rezerw – według danych MFW ich wartość spadła z 40,5 mld USD do 24,3 mld USD od 2017 r. do końca 2019 r. Skala strat w trakcie 2020 r. jest nieznana.
Z uwagi na niedobór dewiz i w obawie o szturm na sektor bankowy władze monetarne najpierw zamroziły oszczędności dolarowe Libańczyków, a następnie pozwoliły na ograniczone wypłaty. Dokonywane są one jednak tylko w libańskich funtach (LBP).
Oficjalnie bank centralny wymienia 1 LBP na 1 USD po sztywnym kursie 1500. Jednak w wyniku niedoboru dewiz pojawił się czarny rynek, na którym wartość libańskiej waluty jest nawet 5-6-krotnie niższa – 1 USD realnie kosztuje ponad 7000 LBP.
Rosnąca inflacja i jej konsekwencje
Następstwem takiej dewaluacji jest inflacja. W czerwcu wzrost cen sięgnął prawie 90 proc. rok do roku. W konsekwencji społeczeństwo popada w ubóstwo – Bank Światowy szacuje, że problem dotknie nawet 50 proc. ludności.
W efekcie znacząco wzrosło niezadowolenie społeczeństwa, które przejawia się silnymi protestami antyrządowymi. Jego przyczyną jest nie tylko sama inflacja, ale także kolejki do bankomatów i dystrybutorów paliw, tony śmieci zalegające na ulicach, upadająca służbą zdrowia i nawet kilkunastogodzinne przerwy w dostawach prądu niemal każdego dnia.
Rząd libański prowadzi obecnie rozmowy z MFW w sprawie ratunkowego finansowania, ale nie można obecnie wykluczyć bankructwa kraju. Zdaniem PIE, gospodarka Libanu, w konsekwencji wszystkich tych czynników, znajduje się na skraju upadku – nawet bez względu na bejrucki wybuch – już od pewnego czasu. Teraz sytuacja może jednak ulec dodatkowemu pogorszeniu.