Unia Europejska potrzebuje wspólnej polityki przemysłowej. Protekcjonistyczne działania krajów takich jak Niemcy mogą poprawić ich konkurencyjność wobec USA i Chin, ale odbędzie się to kosztem biedniejszych sąsiadów. I może doprowadzić do poważnych napięć w UE – oceniają niemieccy ekonomiści.
Kolejne wydarzenia o globalnym wymiarze, jak pandemia Covid-19, wojna w Ukrainie i jej konsekwencje gospodarcze, a także tarcia między Chinami i krajami Zachodu, zwłaszcza USA, spowodowały zwiększenie protekcjonistycznych reakcji kolejnych państw i regionów.
Wyścig na dotowanie firm
W ślad za ustawą o redukcji inflacji (IRA), rząd federalny USA zamierza przekazać firmom dotacje wspierające czystą rodzimą produkcję w wysokości 780 mld dolarów [więcej na temat tego programu pisaliśmy w tym artykule].
Żeby nie pozostać w tyle, Unia Europejska także przygotowała własne rozwiązania, mające uniezależnić rynek wspólnotowy od Chin i decyzji płynących ze Stanów Zjednoczonych. W tym najważniejsze: The European Chips Act. Na uruchomienie produkcji europejskich półprzewodników Bruksela daje prawie 50 mld euro.
Własne polityki przemysłowe zaczynają także odbudowywać lub wzmacniać kolejne kraje członkowskie. Plan wsparcia czystej lokalnej produkcji w przemyśle ciężkim przygotowały właśnie Niemcy. Jego wartość sięga 20 mld euro. Podobna kwota została przeznaczona na zakład produkcji chipów – 10 miliardów euro trafi do jednej firmy Intel.
Niemiecki rząd zaproponował także dopłaty do cen energii elektrycznej dla przemysłu ciężkiego w wysokości nawet do 80 proc. ceny. To oznacza koszty rzędu 30 mld euro.
Ekonomiści: brak koordynacji szkodzi UE
W odbudowie indywidualnych polityk przemysłowych badacze z uniwersytetu w Mannheim dostrzegli jednak pewne ryzyka.
– Nieskoordynowana polityka przemysłowa w UE prawdopodobnie będzie miała również negatywne konsekwencje w postaci wewnętrznych skutków ubocznych. Producenci w UE konkurują nie tylko z producentami chińskimi i amerykańskimi. Istnieje również ostra konkurencja o lokalizację działalności przemysłowej między samymi gospodarkami UE – oceniają ekonomiści Harald Fadinger, Philipp Herkenhoff i Jan Schymik.
W swojej pracy „Lessons from the Germany shock: Consequences of uncoordinated economic policies in a currency union” opublikowanej w CEPR dowodzą, że dysproporcje w wydatkach na wzmocnienie własnego przemysłu między poszczególnymi krajami Unii mogą zagrozić wewnętrznej konkurencyjności.
– Podczas gdy niektóre kraje, takie jak Niemcy, indywidualnie opracowały duże programy dotacji, biedniejsze kraje UE lub gospodarki o mniejszej przestrzeni fiskalnej prawie nie zareagowały na IRA – piszą.
Przekonują, że pożądanym rozwiązaniem jest kreowanie wspólnej polityki przemysłowej na poziomie UE, nie krajów członkowskich.
Dotyczyć to powinno zwłaszcza sektorów wrażliwych. Istnieją przecież obszary, w których zapewnienie ciągłości produkcji wykracza poza klasyczne kwestie wypracowywania zysków i ma znaczenie dla bezpieczeństwa obywateli całej UE, jak produkcja leków, energetyka czy nawet zbrojeniówka.
Niemiecka konkurencja groźna dla strefy euro
Żeby udowodnić, jakie skutki może mieć nieskoordynowane z resztą wspólnoty działanie jednego silnego rynku, eksperci przeprowadzili analizę niemieckiej gospodarki w innym szczególnym dla niej okresie. Zbadali wpływ szeroko zakrojonej reformy niemieckiego rynku pracy i ubezpieczeń społecznych z początku lat 2000 na strefę euro. Podniesiono wówczas w Niemczech m.in. wiek emerytalny i zaostrzono wymogi dostępu do świadczeń socjalnych (np. z tytułu niepełnosprawności czy bezrobocia). Konkurencyjność niemieckiego przemysłu wytwórczego w strefie euro i w UE generalnie znacząco wzrosła.
Co to oznaczało dla pozostałych krajów? Najkrótsza konkluzja badaczy brzmi tak:
– W następstwie tych reform niemiecki przemysł wzrósł, podczas gdy przemysł w pozostałej części strefy euro doświadczył znacznego spadku.
Ekonomiści wyliczają, że sektory bardziej narażone na niemiecką konkurencję doświadczyły znacznych spadków zatrudnienia, zwiększona konkurencja ze strony Niemiec doprowadziła średnio do spadku zatrudnienia w sektorze wytwórczym w pozostałych krajach strefy euro o około 6 proc., płace nominalne pozostały raczej bez reakcji.
– Nasz model sugeruje, że niemiecki szok konkurencyjności, w połączeniu z systemem sztywnych kursów walutowych, spowodował realokację bezrobocia z Niemiec do innych członków strefy euro – piszą analitycy.
Ich zdaniem najbardziej narażone na niemiecki szok konkurencyjności były gospodarki o podobnej strukturze przemysłowej, ponieważ doświadczyły większego spadku swojego eksportu.
W jedności siła
Żeby udowodnić zaś, że wprowadzanie takich samych rozwiązań na różnych rynkach jednego obszaru gospodarczego przynosi korzyści, ekonomiści z Mannheim zbadali alternatywny (fikcyjny) scenariusz, w którym wszystkie gospodarki strefy euro przeprowadzają reformy identyczne z tymi wdrożonymi przez Niemcy. Model pokazał skutki w postaci niższego bezrobocia, znacznego wzrostu aktywności zawodowej, zatrudnienia i produkcji we wszystkich gospodarkach eurozony.
– To podkreśla znaczenie skoordynowanej polityki rynku pracy w strefie walutowej – konkludują.
Niemcy stoją na rozdrożu. Silnie powiązane gospodarczo z Chinami mocno odczuwają osłabienie tamtejszej gospodarki. Trudno ich będzie przekonać co do słuszności teorii badaczy z Uniwersytetu Mannheim i potrzeby bardziej skonsolidowanego planowania rozwoju UE. Zwłaszcza, że dotychczasowe wspólnotowe działania Brukseli eksperci oceniają jako niewystarczające w konkurencji z planami USA. Co już na pierwszy rzut oka widać w kwotach przeznaczanych na wzmocnienie konkurencyjności przez oba regiony.
Jak wykazali inni badacze CEPR, wpływ IRA na gospodarkę UE jest znaczny i może spowodować obniżenie produkcji na terenie Wspólnoty o od 0,5 proc. do nawet 3 proc., w zależności od sektora.
Zdaniem Fadingera, Herkenhoffa i Schymika, chociaż polityka ta prawdopodobnie złagodzi wpływ IRA na produkcję przemysłową w UE, to w obecnym kształcie, prawdopodobnie spowoduje ona również znaczną realokację działalności gospodarczej i negatywne skutki zakłócające w UE.
Przekonują, że kraje o dużych możliwościach fiskalnych, w szczególności Niemcy, prawdopodobnie skorzystają kosztem swoich biedniejszych sąsiadów.
– Mogłoby to doprowadzić do poważnych napięć w UE, a w szczególności w strefie euro. Aby uniknąć takich skutków, polityka przemysłowa powinna być prowadzona głównie na poziomie UE (jeśli w ogóle), a nie na poziomie krajowym. To może pomóc zapobiec fragmentacji jednolitego rynku europejskiego.
Polecamy także:
- Wyprowadzka z Chin? Apple będzie produkował półprzewodniki w USA
- Chips Act. UE chce mieć większą kontrolę w światowej produkcji mikroprocesorów
- Fatalne uzależnienie. 204 produkty z importu mogą sparaliżować gospodarkę UE