{"vars":{{"pageTitle":"Ratujmy pszczoły, ale które? Czyli dlaczego stawianie uli to nie ochrona przyrody","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["300klimat","news"],"pageAttributes":["300klimat","bioroznorodnosc","main","najnowsze","ochrona-przyrody","ochrona-srodowiska","przyroda","pszczoly","zapylacze"],"pagePostAuthor":"Kamila Wajszczuk","pagePostDate":"25 maja 2024","pagePostDateYear":"2024","pagePostDateMonth":"05","pagePostDateDay":"25","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":710906}} }
300Gospodarka.pl

Ratujmy pszczoły, ale które? Czyli dlaczego stawianie uli to nie ochrona przyrody

Pszczoły to grupa owadów, o którą ludzie powinni się troszczyć w szczególny sposób. Ale stawianie uli dla pszczoły miodnej, szczególnie w miastach, to nie jest dobry pomysł. Przyrodnicy proponują zupełnie inny kierunek działania.

„Ratujmy pszczoły!”, „Adoptuj pszczołę” – wiele z nas spotkało się w ostatnich latach z takimi hasłami. Wizja tego, że mogłoby na świecie zabraknąć owadów, które zapylają rośliny, jest wręcz katastroficzna.

Nic dziwnego więc, że z pozytywnym odbiorem spotkały się firmy, które postawiły własne ule, na przykład na dachach swoich siedzib. Skoro trzeba pomóc pszczołom, to postawmy pasiekę. Dodatkową korzyścią będzie własny miód. Wydaje się to świetnym rozwiązaniem – ale w rzeczywistości nim nie jest. A zwiększająca się obecność pszczół miodnych to problem dla środowiska.

Firmy, instytucje i stowarzyszenia stawiające ule w miastach sądzą, iż okazują wsparcie dla ekologii pszczół, przy jednoczesnej korzyści marketingowej przyciągania klientów (miód firmowy itp., itd.). Układ ten wydaje się być idealny, jednakże liczba pasiek zakładanych w ostatnich dwóch latach w miastach w Polsce jest przerażająca. Można tutaj mówić już o „przepszczeleniu” pszczołą miodną miast – pisze entomolożka Emilia Wasielewska, w artykule opublikowanym na stronie Fundacji Kwietna.

Które pszczoły wymagają ochrony?

Paradoks wynika między innymi z wąskiego rozumienia określenia „pszczoła”. W powszechnej świadomości funkcjonuje tylko jeden gatunek – pszczoła miodna. Nie jest to gatunek zagrożony wyginięciem.

Jak zwraca uwagę dr Justyna Kierat w artykule na stronie „Nauki dla Przyrody”, w Polsce jest około 490 gatunków pszczół. Są wśród nich gatunki pospolite i liczne, ale też rzadkie i zagrożone.


Czytaj też: Gorszy stan przyrody to ryzyko także dla firm. Na razie niewiele z nich działa na rzecz jej ochrony


Celem ochrony pszczół powinno być utrzymanie i wspieranie tej bioróżnorodności, tak by liczebność gatunków pospolitych nie zaczęła spadać i by nie stały się one zagrożone, oraz by gatunki obecnie rzadkie miały warunki do życia oraz, w dalszej perspektywie, zwiększania swojej populacji – pisze dr Justyna Kierat.

Pszczoła miodna to zwierzę hodowlane, tak samo jak krowa, świnia czy kura domowa. Przykładem dzikiego gatunku pszczoły jest trzmiel ziemny. Przyrodnicy zwracają uwagę, że jako zapylacz jest on bardzo skuteczny. Potrafi odwiedzić w ciągu minuty średnio 20 kwiatów koniczyny łąkowej, a pszczoła miodna – około 13, pisze Emilia Wasielewska.

Ule to nie ochrona przyrody

Stawianie pasiek, a więc hodowla pszczół, nie pomaga w ochronie tej grupy zwierząt. Może wręcz stwarzać dla nich nowe zagrożenia.

Jednym z nich jest zwiększenie konkurencji do pokarmu. Niewystarczająca dostępność pyłku i nektaru jest jednym z ważnych czynników ograniczających liczebność pszczół, a wprowadzenie do środowiska kolejnych osobników może ten deficyt pokarmu jeszcze pogłębić. Pszczoła miodna tworzy liczne i dobrze zorganizowane rodziny, dlatego istnieje ryzyko, że będzie wygrywać w konkurencji z wrażliwszymi i mniej licznymi gatunkami – tłumaczy dr Justyna Kierat.

Innym zagrożeniem jest rozprzestrzenianie się chorób, które mogą pojawiać się w warunkach dużego zagęszczenia hodowlanych pszczół. Z nich mogą przenieść się na dzikie gatunki, kiedy owady spotkają się na kwiatach.

Ze stawianiem pasiek w miastach jest jeszcze dodatkowy problem. Miasta to nie jest dobre środowisko dla pszczoły miodnej. Jest ona wrażliwa na bardzo niskie i wysokie temperatury. Pszczoły same dbają o utrzymanie w ulu temperatury pomiędzy 25 a 28 stopni – poprzez wachlowanie skrzydłami lub wydzielanie ciepła przez kłąb.


Interesuje cię energetyka i ochrona klimatu? Zapisz się na 300Klimat, nasz cotygodniowy newsletter


Miasta to zdecydowane wyspy ciepła w okresie letnim, o znacznie wyższej temperaturze niż tereny agrocenozy, co sprawia, że pszczoły miodne muszą częściej ingerować w utrzymanie właściwej temperatury w ulu, a tym samym tracą energię własną i potrzebują więcej pożywienia – tłumaczy Emilia Wasielewska.

Jak pomagać dzikim pszczołom?

Bardziej przystosowane do życia w miastach są dzikie gatunki pszczół, właśnie te, które powinniśmy chronić. Powstaje więc pytanie, jak to robić.

Na pierwszym miejscu jest udostępnienie zapylaczom pożywienia, czyli zadbanie o obecność kwiatów. A jednym ze sposobów na to jest rzadsze koszenie trawników, pozostawianie łąk kwietnych i zarośli.

Ważna jest możliwie jak największa różnorodność i wybór rodzimych gatunków roślin, które są najlepiej dostosowane do potrzeb krajowych pszczół – podkreśla Emilia Wasielewska.

Ważne jest też usuwanie gatunków inwazyjnych i zapobieganie ich rozprzestrzenianiu, wylicza natomiast Justyna Kierat. Zwraca też uwagę na ograniczenie użycia pestycydów, w tym tych używanych do ochrony roślinności ozdobnej i do walki z komarami. Kolejnym jest ograniczanie skutków zmian klimatu.

Owady potrzebują też miejsc do gniazdowania. Ale popularne „hotele dla owadów” nie są najlepszym rozwiązaniem. Lepiej jest pozostawiać na terenach zieleni materiały na gniazda, takie jak fragmenty martwego drewna czy suche łodygi roślin.

Polecamy także: