{"vars":{{"pageTitle":"Tak wyglądały tamte dni. Atak Rosji na Ukrainę odcisnął piętno też w Polsce","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["news"],"pageAttributes":["gielda","inwazja-rosji-na-ukraine","main","najnowsze","najwazniejsze","pomoc-dla-ukrainy","rynek-walutowy","wojna","wojna-na-ukrainie"],"pagePostAuthor":"Marek Chądzyński","pagePostDate":"24 lutego 2023","pagePostDateYear":"2023","pagePostDateMonth":"02","pagePostDateDay":"24","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":496108}} }
300Gospodarka.pl

Tak wyglądały tamte dni. Atak Rosji na Ukrainę odcisnął piętno też w Polsce

Szok, a potem oburzenie – tak zareagował świat na rosyjski atak na Ukrainę dokładnie rok temu. W rocznicę wybuchu wojny przypominamy, jak wpłynął on na życie w Polsce. I sprawdzamy, czy zostawił trwały ślad.

Ta wojna miała trwać tydzień. Tak sobie to wymyślili stratedzy na Kremlu. Szybkim uderzeniem wojska desantowe agresora miały opanować lotnisko w bezpośrednim sąsiedztwie Kijowa, a potem w błyskawicznym rajdzie siły lądowe planowały zająć ukraińską stolicę. Zachód miał wyrazić ubolewanie i głębokie zaniepokojenie, a Władze Ukrainy miały uciec. Rosja nie niepokojona miała zainstalować na Ukrainie marionetkowy rząd. Specjalna operacja wojskowa była skazana na sukces.

Ale wojna trwa już równo rok. Ukraińskie władze, z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim na czele, nie tylko nie dały drapaka, ale bardzo sprawnie zorganizowały obronę. Ukraińska armia nie tylko się nie cofnęła, ale zdołała przepędzić Rosjan z okolić Kijowa. A we wschodnich obwodach stawia im twardy opór.


Tak poinformowaliśmy o wybuchu wojny. Rosja zaatakowała Ukrainę. Putin: Podjąłem decyzję o operacji wojskowej


A Zachód nie tylko nie ograniczył się do „ofensywy dyplomatycznej” jak to się działo np. w czasie aneksji Krymu, a postawił Putinowi twarde warunki. Unia Europejska nałożyła na Rosję już dziewięć pakietów sankcji i pracuje nad dziesiątym. A Rosja jest izolowana i gospodarczo, i politycznie.

Jednak pierwszy szok, jaki wywołała rosyjska agresja, był potężny. Zwłaszcza w Polsce, która z dnia na dzień stała sie krajem przyfrontowym. Szok był tak głęboki, że jego echo widać w danych z rynku po dziś dzień.

Akcja ewakuacja

Pierwsze wojenne uderzenie przyjął rynek finansowy. Zobaczyliśmy to w mocnym osłabieniu złotego i załamaniu na warszawskiej giełdzie.

Złoty tracił tak bardzo, że Narodowy Bank Polski kilka razy interweniował w jego obronie sprzedając waluty. W kulminacyjnym momencie, czyli 7 marca 2022 r., euro kosztowało niemal 5 zł, a panika rynkowa zdawała się nie mieć końca.

Na giełdzie wyprzedaż była tak gwałtowna, że trzeba było zawiesić notowania. W ciągu jednej sesji 24 lutego WIG-20 stracił ponad 200 pkt, czyli około 10 proc. To uruchomiło automatyczne bezpieczniki. A dla wszystkich stało się jasne, że właśnie wybrzmiał sygnał do ewakuacji.

Co było dalej? Na rynku walutowym sytuacja stabilizowała się ponad miesiąc. A potem przychodziły kolejne fale osłabienia. Złoty jest dziś słabszy, niż w dniu wybuchu wojny. Pokazuje to nasz wykres kursu złotego do euro z ostatnich 12 miesięcy.

Jednak uczciwie trzeba przyznać, że tłumaczenie słabości złotego tylko z wojną byłoby dużym uproszczeniem. W części może to też wynikać z innych czynników, jak np. niezakończonego konfliktu wokół polskiego Krajowego Planu Odbudowy. W czasie, gdy inne kraje UE dostają miliardy euro grantów z KPO, które mogą wykorzystywać na inwestycje, Polska nie otrzymała dotąd ani eurocenta. A euro z KPO z pewnością byłyby czynnikiem, który wzmocniłby lokalną walutę.

Na rynku akcji czas „wielkiej smuty” był bardziej ponury niż na rynku walutowym. Po pierwszym gwałtownym spadku, a potem równie gwałtownym odreagowaniu, nastąpiła długa, wielomiesięczna bessa. Wtedy to WIG-20 notował wartości nie widziane od najgorszych kryzysów. I to też widać na naszym wykresie .

Ostatecznie giełda zatoczyła koło, odrabiając większość strat z poprzedniego roku. Teraz indeksy są na poziomach niższych niż przed wybuchem wojny, ale też daleko im do dna z października 2022 r.

Ceny benzyny oszalały

Tak, jak dla rynku finansowego załamanie na giełdzie czy wyprzedaż złotego były objawem dużej paniki, tak dla gospodarki realnej stały się nim kolejki na stacjach benzynowych.

W pierwszych dniach wojny ludzie ruszyli po paliwo, bo zakładali (słusznie), że atak Rosji na Ukrainę nie pozostanie obojętny dla cen benzyny i diesla. Rosja – główny dostawca węglowodorów dla Europy – mogła przecież z premedytacją zakręcić kurki w swoich ropociągach. A niedobory paliw mogą mieć tylko jeden skutek: wzrost cen.

Skokowo rosnący popyt w kraju, ale też szybko rosnąca cena ropy na świecie (napędzana prognozami, jak powyżej) w połączeniu ze słabnącym złotym dały piorunujący efekt. W ciągu pierwszych dwóch tygodni wojny benzyna podrożała o ponad 30 proc.

Wojna przeorała rynek paliw – i w ogóle rynek energii – i to właśnie tutaj najbardziej widać jej wpływ. Po pierwsze, era taniego jeżdżenia samochodem odeszła raczej w przeszłość. I dotyczy to nie tylko Polski, ale i całej Europy. Jak się zmieniła cena litra benzyny na stacjach w krajach Unii Europejskiej pokazuje ta interaktywna grafika.

 

Ale – po drugie – Europa zdała sobie sprawę, że nie tylko da się żyć bez węglowodorów z Rosji, ale przede wszystkim trzeba się bez nich obejść. Zużycie gazu w UE spadło już o jedną piątą. Średnio, bo w niektórych krajach, jak w Finlandii, o ponad połowę. Pokazuje to dobitnie ten wykres od Eurostatu.

Jak widać Polska wypełnia unijną rekomendację ograniczenia zużycia gazu. Ustalonym w sierpniu 2022 celem jest redukcja zużycia gazu do marca o 15 proc. Więcej na ten temat piszemy tutaj.

Polowanie na gotówkę

Oprócz paniki na rynku finansowym i kolejek na stacjach pierwsze wojenne dni były też trudne dla polskiego systemu bankowego. Bo Polacy, jak zwykle w takich sytuacjach, ruszyli do bankomatów wypłacać gotówkę.

Choć trzeba przyznać że skala paniki bankomatowej wywołanej rosyjskim atakiem nie mogła się równać tej z wybuchu pandemii Covid-19. Wtedy – w marcu i w kwietniu 2020 r. – wypłaciliśmy w sumie ponad 46 mld zł. Tym razem – w lutym i w marcu 2022 r. – w sumie było to 34 mld zł.

Wielkość wypłat widać poniżej. Czerwony kolor to covidowy run na gotówkę, zielony to już ten wojenny.

Choć skala wypłat może nie była rekordowa, to jednak to zjawisko wyróżnia się z dwóch co najmniej powodów. Pierwszy: wypłaty następowały w bardzo krótkim czasie. Można chyba przyjąć, że 15 mld zł pod materace trafiło tylko jednym tygodniu lutego (bo przecież wojna wybuchła na tydzień przed końcem miesiąca). Co prowadziło do dużych napięć w sektorze bankowym: trudno było logistycznie zaspokajać tak duży skok popytu na banknoty.

Drugi powód: Polacy ruszyli po gotówkę, choć mogli być pewni, że odłożona w domu na czarną godzinę gdzieś w szafie stopniowo będzie tracić na wartości. Inflacja dopiero nabierała tempa, ale to, co się działo już wtedy z cenami paliw i – jeszcze przed wybuchem wojny – z cenami gazu musiało ją dodatkowo podbić. Tak też się stało: inflacja niemal co miesiąc biła w ubiegłym roku rekordy ćwierćwiecza.

Po „szoku bankomatowym” został niewielki ślad. A może już nawet nie ma go wcale. Bo już od maja poprzedniego roku gotówki w obiegu poza kasami banków zaczęło ubywać. Co oznacza, że trafia ona z powrotem do systemu bankowego. Widać to zresztą we wzroście wartości lokat terminowych, jakie zakładają gospodarstwa domowe. W samym styczniu wzrosły one o ponad 10 mld zł.

Szeroko otwarte drzwi

Uderzenie Putina na Ukrainę wywołało w Polsce jeszcze jedno zjawisko: oddolny społeczny ruch pomocy dla ukraińskich uchodźców, którzy ruszyli na polsko-ukraińską granicę.

Przez 12 miesięcy granicę polsko-ukraińską przekroczyło 10 mln uchodźców z Ukrainy – wynika z danych Straży Granicznej, które od 24 lutego 2022 r. codziennie publikujemy tutaj. Oczywiście, to nie jest tak, że tyle osób z Ukrainy przebywa obecnie w Polsce. Ruch odbywa się w obie strony, więc liczba Ukraińców w Polsce jest z pewnością znacznie mniejsza.

Ilu ich jest? Według ostatnich badań Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego i Polskiego Instytutu Ekonomicznego w grudniu 2022 r. w Polsce przebywało łącznie 2,1-2,2 miliona obywateli Ukrainy. To zarówno uchodźcy, jak i migranci ekonomiczni.

Przy czym migracja wojenna znacznie się różni od ekonomicznej, którą mieliśmy już przed 24 lutego 2022 r. Inny jest jej profil społeczny (to głównie kobiety i dzieci), inne są plany wobec Polski, inaczej też wygląda profil zawodowy. Ten ostatni pokazuje grafika poniżej.

Wsparcie dla Ukrainy nie słabnie. Nie tylko pomoc dla uchodźców, ale też wspieranie Ukrainy w jej walce z rosyjskim agresorem stawia Polskę w pierwszym szeregu zachodnich donatorów. Niemiecki think tank Kiel Institute szacuje, że koszty przyjęcia Ukraińców po wybuchu wojny są w przypadku Polski szacowane na 8,3 mld euro. Jednocześnie Polska przekazała Ukrainie w różnej formie 3,56 mld euro pomocy bezpośredniej. To łącznie trzeci wynik na świecie, stawiający nas tuż za USA i Niemcami. Opisujemy to szerzej tutaj.

Jednak napływ tak dużej liczby uchodźców nie pozostanie bez wpływu i na polskie społeczeństwo, i na gospodarkę. Szczególnie wtedy, gdy sytuacja gospodarcza zaczęłaby się pogarszać.

– Konieczne jest przygotowanie się na napięcia między Polakami a Ukraińcami. W bardzo krótkim czasie Polska zbliżyła się do bycia państwem dwunarodowym – piszą naukowcy z OBM UW i PIE w przywoływanym wcześniej artykule.

Polecamy także: