{"vars":{{"pageTitle":"Rząd w tym tygodniu ma zająć się projektem budżetu na 2023 rok","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["news","przeglad-prasy"],"pageAttributes":["budzet-2023","dolar","finanse-publiczne","inflacja","makroekonomia","najnowsze","pkb","polityka"],"pagePostAuthor":"Martyna Maciuch","pagePostDate":"29 sierpnia 2022","pagePostDateYear":"2022","pagePostDateMonth":"08","pagePostDateDay":"29","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":347357}} }
300Gospodarka.pl

Rząd w tym tygodniu ma zająć się projektem budżetu na 2023 rok

Projekt budżetu na przyszły rok ma być jednym z tematów wtorkowego posiedzenia rządu. Wiele wskazuje na to, że Rada Minister będzie musiała zrewidować swoje założenia makroekonomiczne z pierwszej połowy roku,.

We wtorek rząd zajmie się projektem ustawy budżetowej na 2023 rok – podaje portal 300Polityka, powołując się na źródła w otoczeniu szefa rządu.

Jak przypomina portal, na uchwalenie ostatecznego projektu budżetu i przedłożenie go wraz z uzasadnieniem do Sejmu Rada Ministrów ma czas do 30 września.

Zgodnie z założeniami projektu budżetu państwa na rok 2023 polityka gospodarcza ma być nakierowana na łagodzenie gospodarczych skutków rosyjskiej agresji na Ukrainę. Rząd przyjmując w czerwcu założenia makroekonomiczne do projektu budżetu deklarował również uwzględnienia wytycznych instytucji UE oraz krajowych ram fiskalnych.

Założenia budżetu na 2023

Założenia do ustawy budżetowej na przyszły rok rząd przyjął w czerwcu. Prognozował wtedy, że wzrost PKB wyniesie odpowiednio 3,8 proc. w 2022 roku i 3,2 proc. w 2023 roku.

Inflacja miała z kolei wynieść 9,1 proc. w tym roku i spaść do poziomu 7,8 proc. w przyszłym.

Wzrost cen miał być zrównoważony przez wyższe płace. Rząd zakładał w czerwcu, że w 2022 roku wynagrodzenia w gospodarce będą o 1 proc. wyższe, niż w 2021 roku. W 2023 z kolei miały być wyższe o 1,6 procent od tegorocznych poziomów.

Jak podawał rząd w czerwcu, przyjęte wtedy założenia uwzględniały zarówno szybkie odbicie polskiej gospodarki po pandemii w 2021 roku – i fory, jakie dało jej to w bieżącym roku – jak i wpływ wojny w Ukrainie. Z rosyjską inwazją są związane wzrost niepewności w otoczeniu gospodarczym, zaburzenia w handlu i na rynkach finansowych oraz globalny wzrost cen.

Drogi dolar, mniejszy eksport

Czerwcowe założenia nie uwzględniały jednak kilku istotnych czynników. Przede wszystkim przyjmowały nieco optymistyczniejszą prognozę wzrostu PKB na głównych rynkach eksportowych Polski. Założono, że w całej UE wyniesie on 3 proc. w tym roku i 2,8 proc. w kolejnym.

Jednak już prognozy Komisji Europejskiej są niższe  od tych poziomów. Prognozy z lipca przyjmują wzrost gospodarczy w Unii na poziomie 2,7 procent w tym roku. I tylko 1,5 proc. w przyszłym.

To może zaważyć na polskim budżecie, bo udział eksportu w PKB jest znaczący. W 2021 roku wyniósł on prawie 61 procent.

Prognoza KE jest także mniej korzystna dla Polski, jeśli chodzi o wskaźniki PKB i inflacji. Komisja prognozowała w lipcu, że w tym roku średnioroczny wzrost cen w Polsce wyniesie 12,2 procent. A 9 proc. – tyle ile rząd zakładał w szczycie inflacji – miał wynieść dopiero w 2023 roku.

Jeśli chodzi o PKB, KE była w lipcu bardziej optymistyczna w prognozie na ten rok. Polska gospodarka miała jej zdaniem rosnąć w tempie 5,2 proc. w 2022 roku. Ale już w przyszłym wzrost gospodarczy miał wynieść jedynie 1,5 procent.

Wyzwaniem dodatki osłonowe

Dodatkowym obciążeniem dla budżetu będą też dodatki osłonowe dla odbiorców energii, zapowiedziane latem tego roku. Przyjęty już dodatek węglowy może kosztować nawet 11,5 mld złotych. Wsparcie dla pozostałych odbiorców – kolejne 10 mld zł.

Rząd będzie musiał też zrewidować założenia dotyczące kursów walut. Na potrzeby scenariusza makroekonomicznego przyjęto techniczne założenie, że kurs EUR/PLN ustabilizuję się na poziomie ok. 4,57 (średni kurs z zeszłego roku). Ustabilizować się miał również kurs euro do dolara, a w efekcie kurs złotego do dolara. Przyjęto więc założenie kursu USD/PLN na poziomie 4,08.

Tymczasem w poniedziałek rano jedno euro kosztowało ok. 4,74 zł, a jeden dolar aż 4,78 zł. Był więc znacząco droższy, niż przewidywał rząd.


Polecamy też: