Konfrontacja USA z Chinami niebezpiecznie eskaluje. W zeszłym tygodniu Biały Dom ogłosił, co może oznaczać zbliżający się zakaz używania TikToka i WeChat (dwóch aplikacji chińskich), nałożył sankcje na przywódców Hongkongu i wysłał członka rządu na Tajwan, pisze The Economist.
Bycie „twardym” wobec Chin jest kluczowym elementem kampanii prezydenta Donalda Trumpa.
Trump wyszedł z założenia, że takie podejście przyniesie rezultaty, ponieważ państwowy „kapitalizm na sterydach” Chin jest słabszy, niż na to wygląda.
Logika była prosta: Chiny zapewniły sobie wzrost, ale tylko opierając się na długu, dotacjach, kolesiostwie i kradzieży własności intelektualnej. Jeśli więc wystarczająco mocno nacisną, to ich gospodarka może pęknąć, zmuszając przywódców do ustępstw, a w końcu do liberalizacji ich systemu państwowego.
Prosta, ale błędna. Chińska gospodarka mniej ucierpiała na wojnie handlowej niż się spodziewano. Była też o wiele bardziej odporna na pandemię Covid-19 – IMF przewiduje wzrost o 1 proc. w 2020 roku w porównaniu z 8-proc. spadkiem w Ameryce.
Shenzhen – a nie Nowy Jork – jest w tym roku najlepiej prosperującym dużym rynkiem akcji na świecie. A lider Chin, Xi Jinping, pisze na nowo państwowy kapitalizm na najbliższą dekadę.
Zapomnijmy o elektrowniach, hutach i kwotach. Nowy program gospodarczy Xi ma sprawić, by rynki i innowacje funkcjonowały lepiej w ściśle określonych granicach i podlegały wszechwiedzącemu nadzorowi partii komunistycznej.
I właśnie ta mieszanka autokracji, technologii i dynamiki może napędzać wzrost przez lata.
TikTok to tylko wierzchołek góry lodowej. Wpływ chińskich firm na rynek technologii jest ogromny