Inflacja w Polsce utrzymuje się na dwucyfrowych poziomach. W sierpniu wyniosła już 16,1 procent. Tymczasem rząd oferuje budżetówce podwyżki na przyszły rok o niecałe 8 procent.
Pracownicy sądów, skarbówka, nauczyciele – pracownicy sfery budżetowej chcą wyższych podwyżek, niż proponuje to rząd. Oferowane w projekcie budżetu 7,8 proc. w żadnym stopniu nie wyrównuje ostatnich wzrostów cen – wskazują.
Trzy największe związki zawodowe w Polsce oczekują 20-procentowych podwyżek w sferze budżetowej. I ostrzegają, że są gotowi protestować, jeśli Rada Ministrów nie zgodzi się na ich warunki.
Tymczasem właśnie rozpoczyna się z ich udziałem spotkanie Rady Dialogu Społecznego, poświęcone opiniowaniu nowego projekty budżetu na przyszły rok.
Budżet do poprawki
Rada Ministrów przyjęła we wtorek 30 sierpnia projekt ustawy budżetowej na 2023 rok. W czwartek 1 września rozpoczyna się proces konsultowania projektu z Radą Dialogu Społecznego. Jedną z jej stron są pracownicy, reprezentowani przez związki zawodowe żądające podwyżek dla pracowników sfery finansów publicznych.
Przyjmując budżet na 2023 rok rząd musiał zrewidować szereg założeń budżetowych dotyczących stanu gospodarki krajowej w przyszłym roku. Bo w obliczu rekordowo wysokich cen energii i wciąż nieuruchomionych środków z Krajowego Planu Odbudowy, wstępne założenia sprzed dwóch miesięcy w dużej mierze się już zdezaktualizowały.
W dół zmieniono prognozę dotyczącą wzrostu gospodarczego. Podwyższono natomiast szacunki dotyczące inflacji i deficytu. Wzrost cen ma w przyszłym roku być na średniorocznym poziomie 9,8 procent.
Zwiększono również założenia dotyczące wzrostu wynagrodzeń. Według szacunków rządu, wzrosną one o 10,1 procent w gospodarce krajowej. W niewielkim więc stopniu, ale jednak przewyższą inflację. Wskaźnik waloryzacji rent i emerytur ma wynieść z kolei jeszcze więcej, niż szacunkowo wzrosną płace. Od 1 marca 2023 roku rząd planuje podniesienie tych świadczeń o 13,8 procent.
Ale jeden ze wskaźników z założeń budżetowych pozostał bez zmian. Podwyżki w budżetówce mają wynieść tak jak wcześniej zapowiadano 7,8 procent. To wciąż poniżej poziomu inflacji – i mocno poniżej oczekiwań samych pracowników budżetówki.
Urzędnicy chcą podwyżek
Rada Ministrów zakłada, że średnioroczną inflacja w 2023 roku wyniesie 9,8 procent. Pracownikom sfery budżetowej proponują natomiast podwyżkę w wysokości 7,8 procent.
Będzie to więc kolejny rok, gdy urzędnicy dostaną podwyżkę niższą niż inflacja. W tym roku wynagrodzenia w budżetówce wzrosły o 4,4 procent. Inflacja co prawda według zeszłorocznych założeń budżetowych miała w 2022 roku wynieść 3,3 procent. Jednak na tym poziomie w ujęciu rocznym inflacja nie była nawet lutym, który do tej pory był miesiącem 2022 roku z najniższym wskaźnikiem inflacji.
Od marca wzrost cen utrzymuje się na dwucyfrowym poziomie.
Ostatecznie, przedstawiając projekt budżetu na 2023 rok, przedstawiciele rządu wskazali, ze inflacja w bieżącym roku wyniesie ok. 13,5 procent.
Za inflacją w takiej wysokości kilkuprocentowa podwyżka wynagrodzenia nie miała szans nadążyć. W efekcie wynagrodzenia w budżetówce realnie spadają, zamiast rosnąć. Przy zaproponowanej przez rząd podwyżce o 7,8 proc. w 2023 roku będzie podobnie.
Dlatego związkowcy z budżetówki żądają wyższych podwyżek.
Związki wspólnym głosem
– Rząd proponuje w sferze budżetowej niecałe 8 procent podwyżki. To jest na poziomie prognozowanej na przyszły rok inflacji, a my się pytamy – gdzie tegoroczna inflacja? – mówił przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Andrzej Radzikowski w lipcu. OPZZ od końca tamtego miesiąca organizuje pikiety urzędników przed urzędami wojewódzkimi.
Od lipca rząd podniósł swoją prognozę dotyczącą wzrostu cen w 2023 roku, ale nie propozycję wzrostu wynagrodzeń w sferze finansów publicznych.
OPZZ jest więc jedną z organizacji, która domaga się 20-procentowych podwyżek dla budżetówki w przyszłym roku. O takie samo zwiększenie wynagrodzeń apeluje największy polski związek zawodowy, NSZZ „Solidarność”. I dodatkowo chce większych podwyżek za ten rok – równych poziomów inflacji – z wyrównaniem od stycznia.
Pisma w tej sprawie od „Solidarności” dostali już premier Mateusz Morawiecki i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Jak wylicza Edyta Odyjas, liderka „Solidarności” w sądownictwie, tegoroczna waloryzacja wynagrodzeń o 4,4 proc. dla pracowników sądów i prokuratury oznaczała wzrost płac średnio o 198 zł brutto na etat.
Polecamy też: Biedniejemy: mamy realny spadek wynagrodzeń. Spirala cenowo-płacowa przestała się nakręcać
– Takie podwyżki weszły w życie w kwietniu, z wyrównaniem od stycznia, ale te pieniądze w żaden sposób nie zrekompensowały rosnących kosztów życia. W efekcie z miesiąca na miesiąc pracownikom wymiaru sprawiedliwości jest coraz trudniej związać koniec z końcem – mówi Odyjas.
Co do postulatu 20-procentowych podwyżek „Solidarność” i OPZZ porozumiały się z trzecią największą centralą związkową w Polsce, Forum Związków Zawodowych. Wspólnie wysuwają go wobec rządu.
Już od kilku miesięcy podwyżek domaga się także Związkowa Alternatywa. Ten związek zawodowy także chce 20-procentowych podwyżek w przyszłym roku. Ale chce też również wzrostu wynagrodzeń o tyle samo za 2022 rok – z wyrównaniem od stycznia.
Strajki w budżetówce
Kwestia podwyżek dla budżetówki na razie nie jest całkowicie przesądzona. Według wypowiedzi minister finansów Magdaleny Rzeczkowskiej z lipca rząd jeszcze „szuka sposobu”, by móc zwiększyć wskaźnik waloryzacji wynagrodzeń w budżetówce. Jednak nie ma na to już zbyt dużo czasu. Ostateczny projekt budżetu Rada Ministrów ma przedstawić pod koniec września.
Tymczasem akcjami protestacyjnymi już w tym miesiącu, w razie nie spełnienia postulatów, grozi „Solidarność”. OPZZ organizuje pikiety urzędników już od lipca. Należący do Porozumienia Związek Nauczycielstwa Polskiego także rozpoczyna protesty – od dzisiaj, wraz z początkiem roku szkolnego 1 września, uruchomiono pogotowie protestacyjne. Nauczyciele też chcą m. in. 20-proc. podwyżek. I domagają się obiecanego spotkania z premierem, najpóźniej do 10 września. Jeśli do spotkania nie dojdzie, zapowiadają eskalację działań:
– Zwracamy się do Pana Premiera o spotkanie z przedstawicielami Związku Nauczycielstwa Polskiego w możliwie jak najszybszym terminie, nie później niż do 10 września/ Jest to kolejna nasza prośba o rozmowę w sprawie wzrostu wynagrodzenia nauczycieli. Niestety, dotychczas nie było jakiejkolwiek reakcji ze strony KPRM. Wierzymy, że obecnie będzie to możliwe, co bez wątpienia zapobiegnie eskalacji działań o charakterze protestacyjnym.
Protestami w budżetówce – w razie braku podwyżek – grożą więc trzy największe związki zawodowe w Polsce oraz mniejsze organizacje. O tym, co będzie dalej, zdecydują negocjacje w ramach Rady Dialogu Społecznego. Strona związkowa, rządowa i reprezentanci pracodawców mają zaopiniować przedstawiony przez Radę Ministrów projekt budżetu na 2023 rok. Ich najbliższe posiedzenie w tej sprawie właśnie się odbywa.
Po stronie związkowej nie wyczuwa się dużego optymizmu dotyczącego tego, czy postulat zostanie zrealizowany.
– W obecnych warunkach, przy nasileniu kryzysu energetycznego, protesty jesienią mogą mieć tylko wymiar związkowy, ale rozleją się na całe społeczeństwo – mówi jeden z naszych rozmówców.
Polecamy też:
- Morawiecki: w 2023 r. wydatki budżetu na wojsko sięgną prawie 100 mld zł
- Stawki VAT zależne od wydatków na wojsko. Rząd przedstawia szczegóły propozycji
- Mniejszy wzrost PKB, wyższa inflacja, wzrost deficytu. Rząd przyjął projekt budżetu na 2023 r.
- Uproszczenie awansów i wyższe pensje dla nauczycieli? Rząd przyjął projekt ustawy
- Potrzebny pakiet energetyczny dla firm? Rachunki za energię dla biznesu wzrosną o kilkaset procent