Wnioski z najnowszego badania chwiejności polskiego systemu prawnego są częściowo optymistyczne. Dzięki wyborczej kampanii prezydenckiej oraz pandemii koronawirusa w pierwszym półroczu 2020 roku doszło do silnego spadku produkcji nowego prawa.
W badanym okresie 2020 roku uchwalono w Polsce 816 aktów prawnych najwyższej rangi (ustaw, rozporządzeń i umów międzynarodowych). Składały się z 6 607 stron maszynopisu. W analogicznym okresie w 2019 roku uchwalono 11 772 strony nowego prawa.
Przez rok skala produkcji prawa zmniejszyła się więc aż o 44 proc. Porównania dokonała firma audytorsko-doradcza Grant Thornton, która od 2015 roku monitoruje chwiejność polskiego systemu prawnego.
Jednak nawet tegoroczna skala produkcji przepisów jest naprawdę duża. Jak zauważają eksperci Grant Thornton, przeczytanie wspomnianych 6 607 stron, zajęłoby średnio przynajmniej 1 godzinę i 6 minut każdego dnia. I to przy założeniu, że na każdą stronę poświęcimy tylko dwie minuty.
“Warto mieć świadomość, że byłby to jednak nadal zaledwie wstęp do pełnego zrozumienia wchodzących w życie zmian – zdecydowana większość publikowanych ustaw i rozporządzeń to nowelizacje starych funkcjonujących aktów prawnych, a więc zawierają jedynie nieczytelne, wyrwane z kontekstu zdania czy akapity. Aby poznać ich sens, należy odnieść je do tekstów źródłowych, a to oznaczałoby konieczność analizy wielokrotnie większej liczby stron przepisów prawa” – informują autorzy badania.
Powody wyhamowania
Przyczyny spowolnienia w tej sferze mają podłoże w pandemii koronawirusa oraz wyborach prezydenckich.
Rząd i parlament pracowały głównie nad dostosowaniem się do nowych warunków wywołanych przez pandemię, lockdown, a potem odmrażanie gospodarki.
Większość koronawirusowych przepisów dotyczyła pracy przedsiębiorstw w wyjątkowych warunkach. Drugą największą grupą były przepisy dotyczące funkcjonowania państwa, jak na przykład decyzje o zamknięciu i ponownym otwieraniu granic czy nowe zasady działania służb mundurowych.
“Pozostałe 91 stron dotyczyły obszarów, które – w naszej ocenie – trudno jest uznać za faktycznie związane z walkę z pandemią i jej skutkami (np. dotyczące ograniczenia możliwości używania dronów, funkcjonowania i składu osobowego Krajowej Rady Prokuratorów czy zmiany w Kodeksie karnym)” – piszą autorzy raportu.
Czytaj również: UE chce zaatakować swoje raje podatkowe. Może użyć prawa, którego nigdy wcześniej nie stosowała
W sprawie COVID-19 rząd przyjął 188 rozporządzeń oraz 9 ustaw. Razem miały one 759 stron. Zdaniem analityków, akurat w wypadku pandemii szybkość wprowadzania nowych przepisów uznano za uzasadnioną.
Z kolei wybory prezydenckie zawsze przynoszą spowolnienie procesów legislacyjnych. To odwrotnie niż przed wyborami parlamentarnymi. Te ostatnie łączą się z szybszym uchwalaniem nowych przepisów, przed zakończeniem kadencji rządzący chcą raczej uchwalić jak najwięcej projektów ustaw.
Szybciej nie zawsze równa się lepiej
Inaczej niż zwykle, w wypadku procesu legislacyjnego powolne tempo wprowadzania zmian uważa się za korzystne. To dlatego, że szybkość uchwalania nowych przepisów może nieść ryzyko błędów, niezgodności z innymi obowiązującymi przepisami i niedopatrzeń.
Rekordowe tempo uchwalania prawa wiąże się też z ograniczeniem możliwości zapoznania się z projektami przez członków rządu i parlamentu.
„“Spadek „produkcji” przepisów prawa to chyba jedyny spadek produkcji, który cieszy. (…)Mimo że tendencja spadkowa cieszy, to towarzyszące jej nadzwyczajne okoliczności czynią wynik mało miarodajnym dla oceny zjawiska nadprodukcji prawa w dłuższej perspektywie. Jednak trzymamy kciuki, aby również w okresie normalizacji sytuacji epidemiologicznej ustabilizowała się ta tendencja i nowego prawa było mniej, ale za to lepsze” – powiedział Grzegorz Maślanko, radca prawny, Partner w Grant Thornton.
Co gdyby obecna dynamika wzrostu utrzymała się w drugiej połowie roku? Przyjęto by 11, 6 tys. stron maszynopisu aktów prawnych, czyli o 9,9 tys. stron mniej niż rok wcześniej. Byłby to najniższy wynik od 20 lat, kiedy w 2000 roku uchwalono 7016 stron nowego prawa.