Import energii elektrycznej do Polski pobił rekord: w sobotę 18 listopada z zagranicy sprowadzaliśmy nawet 4,5 gigawatogodziny. To efekt niskiej produkcji prądu ze źródeł odnawialnych. Ale nie tylko.
Rekord padł dokładnie w sobotę po południu: na godzinę 15.00 uczestnicy rynku energii zakontraktowali łącznie blisko 4,5 GWh dostaw energii do Polski. Była to rekordowa chwilowa wartość importu, potwierdzają PSE.
– Tak wysoki import wynikał z układu cen i decyzji uczestników rynku. Sytuacja bilansowa w polskim systemie była dobra. W niedzielę w zależności od godziny Polska była importerem lub eksporterem netto – tłumaczy 300Gospodarce Maciej Wapiński z biura prasowego spółki.
Podkreśla, że sytuacja w europejskim połączonym systemie elektroenergetycznym zmienia się każdego dnia. Różne są ceny energii elektrycznej oraz przepływy handlowe między poszczególnymi krajami.
Mało prądu ze słońca i wiatru
Kiedy import zbliżał się do rekordu, niska była produkcja energii z odnawialnych źródeł. W sobotę o godzinie 15:00 fotowoltaika zapewniła 600 megawatogodzin a farmy wiatrowe – 317 MWh.
Czytaj też: Energetyka wiatrowa ma pod górkę. Analitycy: cele klimatyczne mogą być zagrożone
Tymczasem według najnowszych danych Agencji Rynku Energii, moc zainstalowana fotowoltaiki w Polsce to już ponad 15,6 gigawata. Łączna moc elektrowni wiatrowych to natomiast 9,14 gigawata. W słoneczne dni generacja słoneczna potrafi już w Polsce przekraczać 9000 MWh a produkcja prądu z wiatru – 8000 MWh.
– Generacja wiatrowa w ostatnich dniach jest zmienna – w sobotę po południu farmy wiatrowe pracowały z mocą ok. 300-400 MW, a w nocy wartość ta zaczęła wzrastać, by w niedzielę sięgnąć okresowo nawet 4000 MW – zauważa jednak Maciej Wapiński.
To jeszcze nie dunkelflaute
Natomiast niska generacja z fotowoltaiki wynika z utrzymującego się dużego zachmurzenia. Nie jest to jednak powtórka z listopada 2022 roku ani stycznia 2023 roku, kiedy mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem dunkelflaute.
– W tym przypadku nie można mówić jednak o dunkelflaute – to zjawisko dotyczy raczej dłuższych okresów z bardzo niską generacją OZE. Przykładem dunkelflaute był okres 23-26.01.2023, gdy OZE pracowały na poziomie nieprzekraczającym 5 proc. mocy zainstalowanej przez około 80 kolejnych godzin – wyjaśnia Maciej Wapiński.
Interesuje cię energetyka i ochrona klimatu? Zapisz się na 300Klimat, nasz cotygodniowy newsletter
Okres jesienno-zimowy to czas zwiększonego ryzyka spadku generacji z OZE, przede wszystkim z fotowoltaiki. Do tego zjawiska odnosi się między innymi Instytut Jagielloński w niedawno opublikowanej analizie “Wyzwania i potrzeby polskiej transformacji energetycznej”.
W okresach wielogodzinnego lub wielodniowego braku generacji mocy przez OZE, system będzie musiał polegać przynajmniej częściowo na konwencjonalnych źródłach energii – elektrowniach węglowych czy gazowych, a docelowo atomowych, wskazują analitycy. Inne formy radzenia sobie z niską generacją OZE to: magazyny o wysokiej mocy i długim czasie pracy, import czy redukcja poboru ze strony odbiorców.