{"vars":{{"pageTitle":"PFR nie idzie w wodór. Magazynowanie energii wygląda bardziej atrakcyjnie (WYWIAD)","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["300klimat","wywiady"],"pageAttributes":["farmy-wiatrowe","magazynowanie-energii","oze","polski-fundusz-rozwoju","strategia","wodor"],"pagePostAuthor":"Katarzyna Mokrzycka","pagePostDate":"9 grudnia 2021","pagePostDateYear":"2021","pagePostDateMonth":"12","pagePostDateDay":"09","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":228692}} }
300Gospodarka.pl

PFR nie idzie w wodór. Magazynowanie energii wygląda bardziej atrakcyjnie (WYWIAD)

PFR w styczniu przedstawi zweryfikowaną strategię inwestycji w OZE. „Określiliśmy strategiczne obszary i raz w roku chcemy poddawać je weryfikacji: które są warte dalszej eksploatacji, modyfikacji, a które odpuścić ze względu na brak możliwości szybkich wdrożeń” – mówi w wywiadzie z 300Gospodarką Bartłomiej Pawlak, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju.

300Gospodarka: Na kongresie Impact’21 zapowiedział Pan zmiany w strategii PFR dla rozwoju OZE w Polsce. Z czego wynika potrzeba tej zmiany? Czy chodzi o niemożność wykonania pewnych założeń transformacyjnych tak szybko, jak pierwotnie planowaliście?

Bartłomiej Pawlak, wiceprezes PFR: W tej branży dużo się dzieje, a ja uważam, że nie tylko trzeba być konsekwentnym, ale trzeba być też elastycznym. Inaczej się przez transformację energetyczną nie przejdzie.

Określiliśmy cztery strategiczne obszary i raz w roku chcemy poddawać je weryfikacji: które są warte dalszej eksploatacji, które należy zmodyfikować, a które odpuścić ze względu na brak możliwości szybkich wdrożeń. Zależy nam, aby zwiększyć tempo realizacji konkretnych projektów inwestycyjnych. Nie wszystkie technologie są na takim etapie. Dziś mamy na przykład wątpliwości co do finansowania projektów opartych o technologie wodorowe – cały czas dyskutujemy czy to wciąż odległe rozwiązania, czy już projekty, które zmaterializują się w horyzoncie 24 miesięcy. Przy czym mamy świadomość, że wodór odgrywa ogromną rolę w zastępowalności paliw kopalnych i będą na niego przeznaczane ogromne fundusze w wielu krajach świata.

Oceniamy też technologie magazynowania energii – rozważamy czy są tu już projekty na etapie umożliwiającym nasze zaangażowanie, czy my jesteśmy tam potrzebni. Ta potrzeba materializuje się na etapie komercjalizacji. Magazynowanie energii już dzisiaj jest pilną potrzebą umożliwiającą zapewnienie stabilności systemu energetycznego, stąd duża presja na tego typu instalacje.

Przyglądamy się technologiom jądrowym, ale wydaje się, że to jest jeszcze kwestia bardziej odległa jeśli chodzi o potencjalne zaangażowanie finansowe PFR. Na razie staramy się zrozumieć podstawy technologiczne i szukamy odpowiedzi na pytanie, jak można zbudować w tej dziedzinie polski łańcuch wartości oraz co się na niego może składać.

Cały czas obserwujemy rynki zagraniczne. Wiedza o tym, co się dzieje na poziomie Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych i innych krajów jest dla nas nie tylko interesująca, ale niezbędna. Chcemy wiedzieć, jak inne państwa radzą sobie z tematami związanymi z transformacją, by do Polski móc przenosić sprawdzone rozwiązania i technologie.

Kiedy zweryfikowana strategia zostanie przedstawiona?

Chcielibyśmy zaprezentować ją w nowej odsłonie już w styczniu.

Wymienił pan trzy obszary: magazynowanie energii, wodór i atom – każdy dość popularny, ale mało zaawansowany projektowo. O jakiej perspektywie inwestycyjne mówimy – 10 lat?

Nie. Myślę, że jeżeli chodzi o magazynowanie energii, to mówimy o inwestycjach w perspektywie 24 miesięcy. Zainteresowanie inwestorów budową magazynów energii już jest spore.

Podobnie jest jeśli chodzi o rozwiązania oparte na wodorze?

Szczerze mówiąc na razie dominują dyskusje, a technologie wymagają dalszych prac badawczo-rozwojowych i wdrożeń na poziomie demonstratorów. Z drugiej strony systemy wsparcia transportu bezemisyjnego powodują, że samorządy zaczynają deklarować zakupy autobusów wodorowych – znam już co najmniej trzy takie przypadki. Ja się jednak obawiam, że to działania w trochę odwróconej kolejności – jeszcze nie opanowaliśmy do końca technologii, a już zamawiamy autobusy. Pokusą są niskie, bo dotowane nakłady inwestycyjne, ale im dalej w las, tym więcej pytań: jak mają wyglądać koszty eksploatacyjne, stacje ładowania, produkcji, transportu czy magazynowania wodoru, co w autobusie wodorowym będzie polskie, a co przyjedzie z zagranicy albo co w przypadku ewentualnego pożaru?

Czy PFR jest w tej chwili zaangażowany albo zamierza być wkrótce zaangażowany w finansowanie polskiego offshoru? Czy w jakikolwiek sposób interesują Was projekty wokół morskich farm wiatrowych?

To interesujący obszar. Dziś mówimy o naszej ewentualnej inwestycji w rozbudowę części terminala kontenerowego w Gdańsku, który byłby zapleczem technicznym do budowy farm wiatrowych.

W tej chwili mówi się, że zapleczem do budowy tych farm będą porty niemieckie.

Dlatego właśnie prowadzimy intensywne rozmowy, które w finale mają dać takie rozwiązania inwestycyjne, aby tymi portami były jednak porty polskie.

W lipcu PFR uruchomił fundusz funduszy dedykowany instytucjom finansowym, które chcą realizować zielone inwestycje. Na jakim etapie dzielenia środków jesteście? Trafią tylko do firm w Polsce czy wyjdą poza nasz kraj?

W naborze zgłosiło się kilkanaście funduszy venture capital (VC). Mamy finansowanie dla maksymalnie 3-4 partnerów, bo to w sumie 200 mln zł. Będziemy musieli wybrać najlepszych. Ta kwota miała nam pomóc zorientować się, jakie będzie zainteresowanie pierwszym w Unii Europejskiej funduszem funduszy dedykowanym zielonym inwestycjom. Podobnie do nas w Europie działa tylko Nysno w Norwegii. Jest to zatem pewien eksperyment, który ma za zadanie sprawdzić, na ile rynek venture capital jest chętny do działania w obszarze zielonych inwestycji. Globalnie taki trend widać, więc chcemy go przenieść na krajowy rynek innowacji. Zespoły, w które zainwestujemy muszą w swoich inwestycjach opierać się na EU Taxonomy i kierować się najlepszymi praktykami (zrównoważone cele rozwoju oraz ESG).

Jak pan to ocenia? Rzeczywiście widać jest postęp w wyborze inwestycji i odejście od jedynego przez lata celu, jakim było osiąganie zysków?

Uważam, że tych kilkanaście podmiotów zainteresowanych naszymi środkami to duża liczba. Długo dyskutowaliśmy nad tym funduszem w PFR, zastanawiając się czy w ogóle ktoś się zgłosi. Stałem na stanowisku, że rzeczywistość będzie się zmieniać w zielonym kierunku i takie zdefiniowanie obszaru naszej aktywności nie zawęzi nam pola działania a wręcz przeciwnie – poszerzy możliwości inwestowania dla PFR Ventures. Stopniowo będziemy dochodzić do sytuacji, kiedy każdy biznes, który będzie się otwierał na większości rynków – mówię o rynkach dojrzałych – będzie biznesem zielonym. To, że dodajemy element zielony do naszej strategii jest potwierdzeniem, że chcemy się wpisać w ten trend. Ale też okazało się, że jako Polska i jako Polski Fundusz Rozwoju jesteśmy jednymi z pierwszych na rynku Europy, którzy tak kategorycznie zdefiniowali nowy obszar działania. Zysk jest bardzo ważny – to inwestycja a nie granty – ale po spełnieniu zielonych wymagań.

Umowy będziemy podpisywali w przyszłym roku i ostatecznie wtedy będziemy wiedzieli na jakich warunkach i na jakich zasadach pozyskaliśmy tych partnerów. Bazowe kryteria są jednak znane już teraz – ma być zielono.

200 mln zł, o których pan wspomniał, trafi na zielone projekty w Polce czy także poza nią?

Zgłosiły się do nas zarówno podmioty polskie, jak i podmioty europejskie – zespoły zarządzające z Niemiec, z Francji, z Wielkiej Brytanii, z krajów bałtyckich. Mamy też oferty od globalnych graczy, w tym od funduszy z centralą w Stanach Zjednoczonych oraz pochodzących z krajów azjatyckich. Na rynku VC mamy sytuację, w której pieniędzy jest sporo, więc nawet jako inwestor musimy się postarać, aby wejść w partnerstwo z najlepszymi zespołami, które mają doświadczenie w zielonych projektach.

Szukamy podmiotów, które znają polski rynek i są gotowe inwestować w Polsce, czyli pomagać w tworzeniu tego naszego start-upowego zielonego ekosystemu, który powoli się buduje.

Zależy nam, aby wybrane fundusze inwestowały nie tylko w Polsce. Chcemy ściągać do Polski know-how, wiedzieć, w jakie technologie inwestuje świat, co jest, a co będzie „trendy”. W ten sposób budujemy naszą wiedzę o możliwych kierunkach rozwoju polskiego rynku, mamy tzw. benchmarki i szersze odniesienie do rynku globalnego.

Czy stawiacie jakieś warunki co do tego ile musi zostać zainwestowane w Polsce, a ile poza nią czy poza UE?

Nie każdemu funduszowi jesteśmy w stanie postawić tak rygorystyczne warunki. Mamy własny system oceny oczywiście, ale ważne jest dla nas, by te inwestycje mogły w niedalekiej przyszłości zapewnić transfer technologii do Polski, czy możliwość pozyskania przez nas strategicznej informacji na temat tego, w co globalnie inwestuje w fundusz, który deklaruje się jako zielony. Gdy dowiadujemy się w co inwestuje w Stanach Zjednoczonych albo w Afryce czy Ameryce Południowej, to możemy prognozować pewne przyszłe trendy również na polskim rynku. Chcemy wiedzieć, jakie technologie, jakie rozwiązania, jakie usługi, jakie innowacje rozwijają się na rynkach trzecich. To główny powód, dla którego bierzemy pod uwagę także fundusze działające międzynarodowo – żeby mieć wgląd w globalny rynek.

Budowa ekosystemu wymaga wiedzy o sektorze. W Polsce nie ma bazy rodzimych firm działających w branży OZE – czy PFR zrobił może taką inwentaryzację na potrzeby planowanych inwestycji?

Przyglądamy się temu rynkowi, staramy się pozyskiwać tę wiedzę. Analizujemy takie rozwiązania, jak farmy wiatrowe – w tym offshore – i fotowoltaiczne, biogazownie, i pompy ciepła – rozbieramy te produkty (wraz z usługą) na czynniki pierwsze, by zobaczyć, co jest polskie a co nie.

Badamy też firmy technologiczne, czy inwestorów, którzy już działają w Polsce w szeroko rozumianym obszarze transformacji i po prostu patrzymy co robią oraz na ile możemy im pomóc.

Nie mamy może takiej detalicznej wiedzy, kto, gdzie i co robi, ale staramy się wskazywać obszary strategicznie istotne dla polskich podmiotów, chcemy też zdefiniować, jakie elementy procesu inwestycji w offshore mogą być realizowane przez polskie firmy, na ile potrzebujemy do tego polskich standardów i certyfikacji. Na przykład: elementem dosyć istotnym przy wszystkich instalacjach energetycznych, w tym farmach na morzu, są kable. Jeśli chodzi o awaryjność to skala ryzyka sięga kilkudziesięciu procent. Jeżeli może się popsuć coś, co potem może mieć bardzo głębokie skutki dla funkcjonowania farmy to właśnie kable. A kable mogą być aluminiowe – bo są tańsze – lub miedziane – droższe, ale trwalsze. Polska jest producentem miedzi i producentem kabli, i powinno nam zależeć żeby kable na farmach wiatrowych offshore w Polsce były kablami miedzianymi. Ale żeby tak było musimy stworzyć sobie odpowiednie procedury, które mówią, że wybierać trzeba produkt nie najtańszy, ale lepszy. Zwracamy uwagę, by w szeroko rozumianej transformacji energetycznej pamiętać o polskim łańcuchu wartości. Nie możemy nikogo zmusić, ale staramy się uwrażliwiać na to rynek.

Nie wszystko zależy od pieniędzy. Czasami to kwestia odpowiedniego otoczenia regulacyjnego, a czasami strategicznego spojrzenia na branżę, w której się chce działać przez kilka dekad. Jeśli ministerstwo, regulator, instytucje wsparcia i inwestor wprowadzą sobie to „na radar” to będą o to dbali.

Czy stawiacie warunek jakiegoś udziału polskich produktów czy usługodawców w projektach realizowanych ze środków PFR?

Nie możemy stawiać takich warunków, bo tego zabraniają regulacje rynku UE, który daje wszystkim jednakowy dostęp. Ale kraje starej Unii znacznie bardziej skutecznie strzegą swoje rynki i swoje podmioty przed zagraniczną konkurencją – certyfikując, wprowadzając subtelne acz skuteczne kryteria wyboru i tą drogą możemy iść i my. Jeżeli decydujemy się na jakąś strategię – np. Politykę energetyczną państwa – to taki plan powinien też uwzględniać wpływ czynników lokalnych i wpływ na czynniki lokalne, w tym na rodzime firmy – zarówno duże, państwowe korporacje jak sektor MŚP czy start-upy.

W USA grono naukowców różnych uczelni przygotowało dla prezydenta Bidena raport o tym, jak stworzyć punkt wyjścia do procesu dochodzenia do neutralności klimatycznej w roku 2050. Skupili się na działaniach w pierwszej dekadzie. Czynnik związany z rozwojem amerykańskich firm, sprowadzający się do hasła „Buy America”, jest tam bardzo wyraźnie podkreślony. I każdy inny kraj planujący swoją transformację – Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy – bierze pod uwagę to na ile ta transformacja przyczyni się do rozwoju swoich własnych firm.

Oczywiście nie da się uniknąć importu, bo trudno dzisiaj konkurować cenowo z Chińczykami w produkcji paneli fotowoltaicznych, ale już software, inwertery, okablowanie, rozwiązania związane serwisowanie, podwykonawstwo różnych elementów – ta przestrzeń jest dla nas i powinna być elementem strategii.

W naszym zasięgu jest np. wybudowanie w Polsce fabryki turbin wiatrowych dla offshoru przez któregoś z dużych graczy. Pozyskanie takiej inwestycji będzie generowało cały strumień krajowych poddostawców i podwykonawców.

Ktoś myśli o budowie takiej fabryki?

Po stronie producentów jest zainteresowanie. Pytanie czy je wykorzystamy.

Prawnik: Bez akceptacji społeczności lokalnych nie będzie transformacji energetycznej [WYWIAD]