{"vars":{{"pageTitle":"Walka z wiatrakami, czyli o co chodzi z zasadą 10H. To ona blokuje rozwój energetyki wiatrowej","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["300klimat","analizy","tylko-w-300gospodarce"],"pageAttributes":["10h","energetyka","energetyka-odnawialna","energetyka-wiatrowa","energia-odnawialna","farmy-wiatrowe","ladowa-energetyka-wiatrowa","najnowsze"],"pagePostAuthor":"Kamila Wajszczuk","pagePostDate":"7 listopada 2022","pagePostDateYear":"2022","pagePostDateMonth":"11","pagePostDateDay":"07","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":391150}} }
300Gospodarka.pl

Walka z wiatrakami, czyli o co chodzi z zasadą 10H. To ona blokuje rozwój energetyki wiatrowej

Polski rząd anonsuje wielkie projekty w energetyce jądrowej i morskiej energetyce wiatrowej. Od kilku lat jednak zablokowany jest rozwój mniej kosztownej w budowie technologii, czyli lądowej energetyki wiatrowej. Wyjaśniamy, na czym polega problem z zasadą 10h.

Od 2016 r. w Polsce trudno o lokalizacje dla nowych farm wiatrowych na lądzie. Trudno też o modernizację tych starszych. Wszystko przez ustawę o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych, nazywaną odległościową albo wręcz antywiatrakową.

Gdzie można postawić wiatraki?

Przepisy ustawy dotyczą elektrowni wiatrowych o mocy większej niż 40 kW – dziś w praktyce wszystkich. Wolno je stawiać w odległości nie mniejszej niż dziesięciokrotność ich wysokości z wirnikiem i łopatami – czyli w tzw. odległości 10h – od zabudowań mieszkalnych. Taka sama zasada obowiązuje w przypadku odległości od parków narodowych, czy krajobrazowych i rezerwatów przyrody.

Wiatraki pracujące na działających już w Polsce farmach wiatrowych mają powyżej 100 metrów wysokości. Moc pojedynczej turbiny to zwykle 2 do 3 megawatów. Zbudowano je na podstawie pozwoleń wydanych przed wejściem w życie ustawy.

Tymczasem technologia w energetyce wiatrowej systematycznie się rozwija i w wielu krajach montuje się już na lądzie turbiny o mocy 4,5-5 MW. Te wymagają wyższych wież. Łączna wysokość takiego wiatraka może sięgać ok. 210 metrów.

Wskutek wprowadzenia tzw. zasady 10h żadna turbina wiatrowa nie może być zbudowana bliżej niż ok. 2 km od zabudowań. Oznacza to, że ponad 99 proc. powierzchni naszego kraju zostało wyłączone z możliwości inwestowania w lądową energetykę wiatrową – mówi 300gospodarce prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW) Janusz Gajowiecki.

Należy przypomnieć, że przez 6 lat w technologii wiatrowej nastąpił ogromny postęp, wydajność turbin wzrosła i pozwala uzyskiwać tę samą moc przy niższych nakładach – zmiana regulacji powinna zatem uwzględniać również możliwość modernizacji farm wiatrowych, tzw. repowering – dodaje.

Potrzebne są nowe inwestycje

Eksperci zajmujący się energetyką wskazują więc od dawna na konieczność poluzowania wymogów. Rozwój energetyki wiatrowej jest Polsce niezbędny. Nie wystarczy planowanie farm wiatrowych na Bałtyku, z których pierwsza ma ruszyć dopiero w 2026 r.

Priorytetem legislacyjnym powinno być zniesienie zasady 10h, która umożliwi powstawanie nowych mocy z onshore relatywnie szybko i przy znacznie mniejszych nakładach finansowych – pisała niedawno dr Sonia Buchholtz z Forum Energii w opinii opublikowanej na stronie organizacji.

Z tą opinią zgadzają się spółki energetyczne, także te należące do Skarbu Państwa.

Bez liberalizacji nie zrealizujemy strategii w zakresie celu 1 GW nowych mocy w 2030 r. Więc kibicujemy tej zmianie, patrząc niekiedy z niepokojem na opóźnienie – mówił już w zeszłym roku wiceprezes PGE Paweł Śliwa.

Zdaniem prezesa PSEW, po liberalizacji, inwestorzy mogą uruchomić część projektów w perspektywie 2-3 lat. Chodzi o te farmy, które mają już plany zagospodarowania przestrzennego oraz wykonane analizy środowiskowe.

Jeśli chodzi o zupełnie nowe projekty, ich realizacja zajęłaby od 5 do 7 lat. Już do roku 2030 Polacy mogliby pozyskiwać ok. 18-20 GW czystej energii z farm wiatrowych na lądzie, co w dużej mierze uniezależniłoby nasz kraj od importowanych surowców – wskazuje Janusz Gajowiecki.

Co przewiduje projekt poluzowania przepisów?

O poluzowaniu zasady 10h mówi się w Polsce od kilku lat. W 2020 r. ówczesna minister rozwoju Jadwiga Emilewicz nawet wjechała na turbinę wiatrową, by podkreślić, jak bardzo jej zależy na rozwoju tej technologii. Do zmiany prawa jednak nie doprowadziła.

W końcu w 2022 roku sprawę przejęło Ministerstwo Klimatu i Środowiska i doprowadziło do przyjęcia projektu nowelizacji ustawy przez rząd. Projekt zakłada, że w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego będzie można przyjąć inną odległość niż 10h. Przy czym minimalna odległość to 500 m.

Podstawą dla określania odległości elektrowni wiatrowej od zabudowań mieszkalnych mają być m.in. wyniki strategicznej oceny oddziaływania na środowisko (SOOŚ). Oznacza to analizę czynników takich, jak wpływ emisji hałasu na otoczenie i zdrowie mieszkańców.

Projekt przewiduje też utrzymanie zakazu lokalizacji elektrowni wiatrowych na obszarach parków narodowych, rezerwatów przyrody, parków krajobrazowych i obszarów Natura 2000. Wiatraki będą musiały być oddalone o 500 metrów od rezerwatów przyrody i o odległość 10h od parków narodowych.

Kiedy nowelizacja zostanie uchwalona?

Do dziś projektem nowelizacji nie zajął się jednak Sejm. Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa twierdziła w październiku, że projekt jest już co prawda w Sejmie, jednak parlament mierzy się z “ogromną ilością legislacji”. Jej zdaniem na 10h przyjdzie czas “kiedy zamkniemy temat gazu”.

Zdecydowanie ta ustawa wymaga wielu komisji i długich dyskusji, z drugiej strony ta wymaga też dialogu wewnętrznego, wewnątrz Sejmu. Jesteśmy na ten dialog otwarci. Przedstawiamy różne propozycje – mówiła wówczas w Polsat News,

Zmianie przepisów w proponowanym przez MKiŚ kształcie sprzeciwia się Solidarna Polska. Również w Prawie i Sprawiedliwości są politycy przeciwni dalszemu rozwojowi farm wiatrowych na lądzie. W szczególności posłanka do Parlamentu Europejskiego Anna Zalewska.

Tymczasem likwidacja barier dla energetyki wiatrowej to jeden z kamieni milowych dla Krajowego Planu Odbudowy. To zobowiązania, jakie złożył polski rząd, by odblokować unijne środki finansowe. Chodzi o ok. 160 mld złotych, które mają być przeznaczone na odbudowę gospodarczą po pandemii, w tym także na energetykę.


Polecamy też inne teksty o energetyce odnawialnej: