{"vars":{{"pageTitle":"Czy aplikacje do śledzenia kontaktów pomagają zatrzymać Covid-19? Na razie nie ma na to dowodów","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["analizy","nowe-technologie","opinie"],"pageAttributes":["aplikacje","koronawirus","main","pandemia","smartfony","technologia","the-conversation"],"pagePostAuthor":"Zespół 300Gospodarki","pagePostDate":"16 listopada 2020","pagePostDateYear":"2020","pagePostDateMonth":"11","pagePostDateDay":"16","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":70472}} }
300Gospodarka.pl

Czy aplikacje do śledzenia kontaktów pomagają zatrzymać Covid-19? Na razie nie ma na to dowodów

Brak dowodów na skuteczność aplikacji do śledzenia kontaktów, wątpliwości co do prywatności danych i problem z dostępnością smartfonów wśród starszych osób – czy technologia jednak nie pomoże nam pokonać pandemii?

Podczas pierwszej fali COVID-19 naukowcy z Uniwersytetu Oksfordzkiego stworzyli komputerowy model, według którego jeśli 56 proc. Wielkiej Brytanii ściągnęłoby i używało aplikacji do śledzenia kontaktów (przy jednoczesnym stosowaniu się do innych obostrzeń), mogłoby to skończyć epidemię w tym państwie.

Aplikacja działa na Wyspach od września, jest więc za wcześnie, żeby stwierdzić, jakie są efekty działania tego systemu. Jednak nawet opierając się na państwach, gdzie aplikacje funkcjonują dłużej, wciąż jest zbyt mało dowodów, by stwierdzić, czy mogą one pomóc w walce z COVID-19.

Chociaż nie jest to powód, aby aplikacje do śledzenia kontaktów całkowicie skreślać, brak dowodów jest problemem, zważywszy na to, ile uwagi, pieniędzy i decyzji politycznych się im poświęca. Ten „kult technologii” może przeszkadzać w tworzeniu tradycyjnych systemów śledzenia kontaktów. Rada Europy zastanawia się, czy biorąc pod uwagę brak przesłanek o działaniu aplikacji, ich teoretyczne zalety są warte przewidywalnego ryzyka społecznego i prawnego.

Mimo założeń, że pomiędzy 67,5 a 85,5 proc. potencjalnych użytkowników ściągnęłoby aplikację, światowe wskaźniki ich pobierania do tej pory są niskie i oscylują w granicach 20 proc. W Niemczech pobrało je ok. 21 proc., we Włoszech 14 proc., a Francji jedynie 3 proc. W Islandii i Singapurze, które były pionierami tych aplikacji, ściągalność jest na najwyższym poziomie – ok. 40 proc.

Dane pobrań są ważne, ponieważ potrzeba wielu użytkowników z aplikacją, aby zwiększyć szansę, że jeśli będzie się miało kontakt z osobą zakażoną, system będzie mógł powiadomić o tym fakcie.

Ogólnie rzecz biorąc, jeśli 20 proc. społeczeństwa aktywnie używa aplikacji, szansa na spotkanie innego użytkownika wynosi zaledwie 4 proc. Po zwiększeniu ściągalności aplikacji do 40 proc. prawdopodobieństwo kontaktu wzrasta do 16 proc. I to oczywiście przy założeniu, że użytkownicy mają zainstalowaną taką samą lub kompatybilną aplikację.

Aplikacje być może nie potrzebują jednak wysokich wskaźników pobrań, aby się przydawać. Kolejne badanie z Oksfordu sugeruje, że dobrze zarządzany system śledzenia kontaktów, który łączy rozwiązania technologiczne z manualnym sterowaniem powiadomieniami, może zmniejszyć liczbę zachorowań o 4-12 proc. i zgonów o 2-15 proc., jeśli jedynie 15 proc. społeczeństwa używałoby aplikacji.

Ministerstwo Zdrowia Singapuru uważa, że tam, gdzie zespoły do śledzenia kontaktów potrzebują czterech dni, aby odnaleźć narażoną osobę i poddać ją kwarantannie, aplikacja może umożliwić skrócenie tego czasu do dwóch dni.

Jednak patrząc realistycznie, pobranie aplikacji nie jest tym samym, co jej używanie i, co najważniejsze, nie jest równoznaczne z samoizolacją w reakcji na powiadomienie o kontakcie z zainfekowaną osobą.

Badanie na 30 tys. osób zlecone przez rząd Wielkiej Brytanii wykazało, że tylko 18 proc. ludzi zgodziłoby się na samoizolację w przypadku, gdy ktoś pracujący dla państwowego systemu śledzenia kontaktów rzeczywiście zadzwoniłby do nich i wytłumaczył zagrożenie. W przypadku automatycznych wiadomości ta liczba byłaby prawdopodobnie jeszcze niższa.

Brak zaufania

Dlaczego więc aplikacje do śledzenia kontaktów nie przynoszą lepszych rezultatów? Jednym z powodów może być powszechny brak zaufania do tej technologii i do tego, jak korzysta ona z danych osobowych.

Kiedy powstawały pierwsze aplikacje, dyskutowano o tym, czy powinny one ściągać dane do centralnej bazy, czy też zapisywać je tylko na urządzeniach użytkowników w celu zabezpieczenia ich prywatności. Większość państw wybrało ostatecznie drugie rozwiązanie, choć Francja opowiedziała się za pierwszym systemem, w którym dbałość o prywatność jest mniejsza – i aplikację ściągnął bardzo mały odsetek społeczeństwa.

Anglia początkowo również eksperymentowała ze scentralizowanym modelem, ale po fali krytyki i doniesieniach o problemach zdecydowała się na decentralizację. Głośna debata publiczna mogła jednak utrwalić negatywne wrażenie co do efektywności systemu i naturalnych obaw o prywatność aplikacji opracowywanych przez rząd.

Sceptycyzm wobec efektywności tych aplikacji nie jest nieuzasadniony. Większość państw – z wyjątkiem Islandii – zdecydowała się na użycie technologii Bluetooth do rejestrowania kontaktów z innym urządzeniem zamiast śledzenia ich konkretnej lokalizacji poprzez GPS – właśnie ze względu na prywatność użytkowników. Niemniej jednak Bluetooth ma wiele słabości – może on rejestrować kontakty, które nigdy nie miały miejsca lub przegapić takie, które miały.

Aplikacja może na przykład zarejestrować kontakt z drugą osobą, mimo że znajduje się ona po drugiej stronie ścianki. Z kolei jeśli użytkownik trzyma telefon w tylnej kieszeni spodni, aplikacja może nie zarejestrować kontaktu z osobą, która stoi przed nim.

Na podstawie badania przeprowadzonego w tramwaju, które polegało na porównaniu włoskiej, szwajcarskiej i niemieckiej aplikacji, wysnuto wniosek, że technologia, której używają producenci aplikacji jest bardzo nieprecyzyjna i nie dała lepszych rezultatów niż losowy wybór osób, którym wysłano powiadomienia, bez względu na ich odległość. Wynikające z tego fałszywe alarmy mogły się przyczynić do poczucia dezorientacji i braku zaufania do aplikacji śledzących kontakty.

Problem technologiczny

Innym problemem jest, rzecz jasna, fakt, że z aplikacji mogą korzystać tylko użytkownicy smartfonów. W Wielkiej Brytanii 61 proc. osób powyżej 65 roku życia nie ma urządzenia mobilnego z dostępem do internetu, co oznacza, że grupa największego ryzyka jest jednocześnie grupą, która najmniej skorzysta z zalet aplikacji do śledzenia kontaktów.

Alternatywą może być inna technologia służąca do rejestracji kontaktów. Singapur wprowadził tokeny, które można nosić jako brelok w kieszeni lub torbie i które posługują się tą samą technologią, co aplikacje. Nowa Zelandia również rozważała podobną „kartę covidową”, aby obejść problem ze smartfonami.

Ostatecznie jednak, jeśli jakiekolwiek z tych rozwiązań ma pomóc, to zebrane doświadczenie sugeruje, że musi ono być częścią działającego systemu opierającego się na ręcznym śledzeniu kontaktów – co udało się zrobić niewielu państwom. Technologia nie zawsze jest rozwiązaniem.

Autorka: Allison Gardner, wykładowczyni informatyki i współzałożycielka Women Leading in AI na Keele University.

Tłumaczenie: Marcin Lipiec

Artykuł w oryginale ukazał się na theconversation.com. Tekst w języku angielskim jest dostępny na licencji Creative Commons CC BY-ND 4.0. Tłumaczenie na język polski dla 300Gospodarka.pl zostało wykonane za zgodą autorki i podlega prawu autorskiemu. Lead, tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji. 

Kto ufa rządowym aplikacjom do śledzenia kontaktów? Europejskie kraje można podzielić na trzy grupy