W branży budowlanej występuje coraz więcej niewypłacalności. To sygnał, że spadek aktywności w sektorze może być tej zimy dużo dłuższy, niż zwykle.
W sektorze budowlanym było do tej pory w 2022 roku prawie o jedną czwartą niewypłacalności więcej, niż przed rokiem. Rośnie także liczba restrukturyzacji.
Te dane mogą świadczyć o głębszych problemach sektora, wskazują eksperci. Ich zdaniem przestój w budowlance – naturalny zimą – może być nie tylko sezonowy.
To z kolei poważny problem nie tylko dla tego jednego sektora. Budownictwo razem z branżami pokrewnymi jest odpowiedzialne jest aż za ok. 13-14 proc. krajowego PKB.
Coraz więcej niewypłacalności
Trzeci kwartał 2022 roku przyniósł najniższą od wielu lat liczbę upadłości w sektorze budowlanym. Ale ogółem w 2022 wszystkich przypadków niewypłacalności w branży jest o prawie 1/4 więcej niż przed rokiem. A w nadchodzącym czasie należy się jeszcze spodziewać nasilenia niekorzystnych zjawisk, jak wskazuje dr Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
– W 2022 roku do września upadło lub zdecydowało się na restrukturyzację więcej przedsiębiorstw niż w fazie kumulacji robót w segmencie infrastruktury w 2018 roku. Tamte problemy niemalże zakończyły się załamaniem dużej części rynku budowlanego. A w 2022 roku warunki funkcjonowania sektora budownictwa wydają się znacznie trudniejsze niż w feralnym 2018 r. – komentuje ekspert. – Co gorsza, wiele wskazuje na to, że w nadchodzących miesiącach sytuacja finansowa firm budowlanych może ulec dalszemu pogorszeniu.
Według GUS w minionym kwartale ogłoszono upadłość sześciu firm budowlanych. Łącznie w III kwartałach 2022 roku było ich 46. Przed rokiem przypadków bankructw w budowlance było 40.
Do tego od stycznia do września w sektorze doszło do 12 restrukturyzacji na drodze sądowej wobec czterech rok wcześniej.
– Od początku roku mamy do czynienia ze wzrostem niewypłacalności w sektorze budowlanym. Niestety należy oczekiwać dalszego pogorszenia sytuacji – wskazuje Grzegorz Kwieciński, dyrektor departamentu ryzyka kredytowego KUKE.
Jak mówi ekspert KUKE (Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych), sezonowe ograniczenie aktywności w tej branży, które co roku przypada w okresie zimowym, teraz może się przeciągnąć na cały przyszły rok.
– Firmy budowlane z racji swojej specyfiki najszybciej zostały dotknięte efektami dominujących w światowej gospodarce niekorzystnych zjawisk: rosnących cen energii i surowców, ograniczenia płynności czy wzrostu kosztów finansowania. Z lokalnego podwórka doszły do tego jeszcze kłopoty z dostępem do pracowników i rosnące koszty zatrudnienia oraz znaczne ograniczenie inwestycji publicznych w infrastrukturę związane m.in. z kwestią funduszy unijnych – wskazuje Kwieciński.
Sceptyczne banki
Problemy, z jakimi mierzy się branża, sprawiają, że coraz bardziej sceptycznie do firm z sektora podchodzą instytucje finansujące. Co, rzecz jasna, jedynie dolewa oliwy do ognia.
Dotyczy to zwłaszcza firm operujących w segmencie budownictwa mieszkaniowego. Ta część branży cierpi z powodu drastycznego spadku popytu. Według ostatnich danych, zapytań o kredyt mieszkaniowy było w poprzednim miesiącu jedynie kilka tysięcy.
Polecamy też: Ceny mieszkań zaczęły spadać. Ale za to kredyt jest najdroższy od dekad
Zdaniem Kwiecińskiego, szansą dla polskiego sektora budowlanego na przełamanie marazmu byłoby np. włączenie się w odbudowę Ukrainy. Kwieciński zwraca uwagę także możliwość włączenia się do inwestycji i projektów infrastrukturalnych w innych krajach poza Polską, również poza Europą.
Kaźmierczak wskazuje z kolei, że impulsem dla sektora mogłoby być uruchomienie środków z KPO.
– W segmencie publicznym trwa natomiast oczekiwanie na środki unijne, bez których nie będą mogły rozpocząć się duże inwestycje infrastrukturalne. W tym zwłaszcza na rynku energetycznym i kolejowym. Przy założeniu, że nie dojdzie do dalszej eskalacji politycznego sporu polskiego rządu z instytucjami UE, przez który Polska nie otrzymuje jak dotąd środków w ramach KPO, to fundusze z najważniejszego źródła, czyli z budżetu UE na lata 2021-2027, powinny na większą skalę napłynąć do Polski dopiero w okolicach 2024 roku.
Zagrożeniem mogą być jednak konieczności cięć budżetowych, ze względu na rosnące wydatki w zakresie polityki społecznej i obronne.
Polecamy też:
- Od zmian klimatu gorsza jest tylko wojna. Boimy się ich bardziej niż recesji, terroryzmu i pandemii
- Francja ma kapitał, Polska zna rynek. To punkt wyjścia do współpracy przy odbudowie Ukrainy [WYWIAD]
- Co dalej z pieniędzmi z KPO? Pierwszy wniosek jest gotowy
- Zaskakująco duży wzrost PKB. Dane GUS rozstrzygnęły: nie mieliśmy technicznej recesji
- Wzrost cen pogrążył rentowność małych firm. Ale są i takie, którym inflacja nie przeszkadza