Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie chciałaby udostępnić inwestorom na warszawskim parkiecie możliwość handlowania akcjami najważniejszych światowych spółek tworząc segment rynków światowych – dowiedziała się 300Gospodarka.
Jeśli ten pomysł wypali to polscy inwestorzy – także ci indywidualni – zyskają możliwość inwestowania w spółki z największych światowych giełd z prowizjami podobnymi do tych, które płacą za handlowanie polskimi akcjami. Transakcje odbywałyby się w złotówkach oraz w godzinach pracy giełdy w Warszawie.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, na początek GPW chciałaby wprowadzić handel akcjami kilkuset spółek z najbardziej płynnych parkietów, w tym z USA.
Przykład z Wiednia
Warszawska giełda chce wzorować się przede wszystkim na giełdzie w Wiedniu, która już jakiś czas temu wprowadziła podobne rozwiązanie i dziś przyrost obrotów na wiedeńskim parkiecie w dużej mierze wynika właśnie z segmentu rynków światowych.
Globalny segment giełdy wiedeńskiej oferuje obrót akcjami z Europy (Niemiec, Francji, Włoch, Rosji i Hiszpanii), USA i Azji (w tym z Chin i Japonii) za pośrednictwem działających w Austrii brokerów.
Jako zalety austriackiego rozwiązania wskazuje się przede wszystkim możliwość handlu i rozliczeń w lokalnej walucie (w tym wypadku euro) oraz możliwość zawierania transakcji w godzinach pracy wiedeńskiej giełdy.
Ale główna zaleta takiego rozwiązania dla lokalnych graczy w Wiedniu jest inna: brak dodatkowych opłat pobieranych przez brokerów na rynkach zagranicznych i opłat za przewalutowanie – innymi słowy, przeciętny Austriak zapłaci podobną prowizję za kupno akcji amerykańskiej Tesli czy Google’a co za kupno akcji austriackiego Banku Raiffeisen.
Jak takie rozwiązanie miałoby w praktyce działać u nas? GPW udostępniłaby infrastrukturę do takiego handlowania światowymi akcjami, ale kluczem byłyby domy maklerskie, które miałyby stać się animatorami rynku – to one zbierałyby zlecenia kupna akcji i następnie same zabezpieczały kupno aktywów – podobnie jak to działa w Wiedniu.
Wybrane akcje zagranicznych spółek miałyby jednego lub kilku animatorów – czyli biur maklerskich. Jeśli inwestor na GPW kupiłby akcje np. spółki amerykańskiej w godzinach handlu GPW to do zadań animatora należałoby wycenienie tej akcji w danym momencie, a następnie zabezpieczenie jej sobie na rynku. W ten sposób animatorzy braliby na siebie ryzyko handlu akcjami poza godzinami działania macierzystej giełdy. Handel dla inwestora z Polski odbywałby się w złotych.
Właśnie dzięki takiemu mechanizmowi prowizje za handel światowymi akcjami miałby być na podobnym poziomie, co za handel polskimi spółkami.
Inwestorzy indywidualni w cenie
Osoby związane z rynkiem kapitałowym w Polsce, z którymi rozmawiała 300Gospodarka i które chcą zachować anonimowość, wskazują, że wprowadzenie segmentu rynków światowych mogłoby być korzystne dla wielu stron.
Sama giełda mogłaby zwiększyć swoje obroty i przyciągnąć nowych inwestorów.
Dziś na GPW – podobnie jak na innych światowych rynkach – drastycznie zwiększył się odsetek inwestorów indywidualnych. Na warszawskiej giełdzie w II kwartale 2019 roku wynosił 11 proc., a w 2020 roku skoczył do 22 proc. na głównym rynku.
Dlatego giełda szuka możliwości uatrakcyjnienia swojej oferty.
Proponowane rozwiązanie byłoby też pozytywne dla samych drobnych inwestorów, którzy dziś borykają się z niewielkim wachlarzem możliwości inwestowania swoich oszczędności.
Jak pisaliśmy wcześniej w tym tygodniu, z powodu rekordowo niskich stóp procentowych oprocentowanie lokat w Polsce jest ujemne szósty rok z rzędu po uwzględnieniu inflacji, więc Polacy masowo wypłacają pieniądze z lokat bankowych i są zmuszeni poszukiwać innych możliwości inwestycji, w tym tych bardziej ryzykownych.
Oferta inwestycji w zagraniczne spółki w złotówkach i godzinach pracy giełdy mogłaby więc być dla nich atrakcyjną ofertą.
Drogi biznes
A co taki mechanizm oznaczałby dla domów maklerskich? Według jednego z naszych rozmówców zostanie animatorem w segmencie rynków światowych nie byłoby dla domów maklerskich trudnym technicznie rozwiązaniem.
Co więcej, mogłyby one zarobić na dodatkowych spreadach, bo rozszerzenie możliwości inwestowania o znane na całym świecie spółki, jak Tesla, Apple czy Amazon mogłoby przyciągnąć nowych inwestorów indywidualnych na parkiet.
Jednak niektórzy nasi rozmówcy z domów maklerskich, którzy zastrzegli anonimowość, zwracają uwagę na kilka problematycznych kwestii.
Pierwszy z rozmówców powiedział, że problemem może być brak możliwości pokrycia analitycznego dla „globalnych” spółek z zagranicznych parkietów, co mogłoby „wypaczać” decyzje inwestycyjne, zwłaszcza tych mniej doświadczonych inwestorów.
Inny rozmówca wskazał, że inwestowanie w rynki zagraniczne to dość drogi biznes dla domów maklerskich, a skala takich inwestycji w Polsce jest relatywnie mała, w związku z czym budowa infrastruktury giełdowej pod inwestycje zagraniczne mogłaby być według niego drogim przedsięwzięciem.
Według tego samego rozmówcy koszt obsługi zleceń zagranicznych jest wyższy, a więc możliwość handlowania zagranicznymi akcjami przy prowizjach takich, jak w przypadku polskich akcji mógłby osłabić kondycję domów maklerskich, narażając je na ponoszenie dodatkowych kosztów.
A domy maklerskie już dziś często oferują swoim klientom inwestowanie w zagraniczne akcje. Haczyk? Pobierają za to bardzo wysokie opłaty, z których co bardziej konserwatywne domy maklerskie niechętnie zrezygnują.
Co dalej?
Według naszych informacji GPW chciałby wprowadzić możliwość inwestowania w zagraniczne spółki jeszcze w tym roku, ale wiele będzie zależeć od tego, czy wśród domów maklerskich znajdą się chętni do zostania animatorami rynku.
Komu mogłoby zależeć na tym rozwiązaniu najbardziej? Rozwiązanie to jest kierowane do inwestorów indywidualnych, a nie instytucji, wobec czego domy maklerskie, które najbardziej celują w dynamicznie rosnącą grupę drobnych inwestorów miałby największy interes w rozszerzeniu oferty.
Dziś na rynku polskich wśród brokerów, którzy są najbardziej związani z inwestorami indywidualnymi są m. in BOŚ Bank, ING, a także mBank.