{"vars":{{"pageTitle":"Inflacja zżarła 500 plus. Ile dziś powinno wynosić świadczenie i czy jego podwyżka ma sens?","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["analizy","news"],"pageAttributes":["500","budzet","dzietnosc","finanse","finanse-publiczne","main","polityka-rodzinna","polityka-spoleczna","rodzina-500","transfery-socjalne"],"pagePostAuthor":"Marek Chądzyński","pagePostDate":"2 czerwca 2022","pagePostDateYear":"2022","pagePostDateMonth":"06","pagePostDateDay":"02","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":311733}} }
300Gospodarka.pl

Inflacja zżarła 500 plus. Ile dziś powinno wynosić świadczenie i czy jego podwyżka ma sens?

Dodatki wypłacane z programu 500 plus powinny być dziś o około 30 proc. większe, żeby utrzymać ich realną wartość z dnia startu programu w 2016 r.

Od uruchomienia programu kwota wypłat jest ciągle taka sama: wynosi równo 500 złotych. Tymczasem w ciągu sześciu lat funkcjonowania 500 plus inflacja wyniosła ponad 30 proc. To oznacza, że o tyle spadła realna wartość świadczenia: za wypłacane dziś 500 złotych można kupić o 30 proc. mniej towarów i usług niż w 2016 r.

Żeby to wyrównać, dodatek powinien wzrosnąć do co najmniej 652 złotych miesięcznie. Pokazuje to wykres, który publikujemy poniżej:

500 plus wyniesie 700 złotych?

Dodatki wychowawcze były jednym z głównych punktów kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości w 2015 r. i to one zapewniły mu wówczas wyborcze zwycięstwo. W kolejnej kampanii, w 2019 roku, PiS poszedł za ciosem, rozszerzając zakres programu: do dodatku prawo zyskały wszystkie rodziny z co najmniej jednym dzieckiem. Wcześniej prawo do wypłaty na pierwsze dziecko miały tylko rodziny z odpowiednio niskim dochodem.

Według dziennika „Fakt” sprawdzony wcześniej temat zmian w 500 plus może się znaleźć również w nadchodzącej kampanii wyborczej przed wyborami do parlamentu w 2023 roku. Gazeta zwraca uwagę, że niektórzy politycy PiS o konieczności waloryzacji świadczenia mówili już publicznie, jak poseł PiS Piotr Lisiecki, który w Polskim Radiu stwierdził, że podwyżka mogłaby wynosić 40 proc. Gdyby tak było, to wielkość dodatków rodzinnych wzrosłaby z 500 zł do 700 zł miesięcznie na dziecko.

Rozmówcy z partii rządzącej, na których powołuje się „Fakt” twierdzą, że świadczenie mogłoby zostać podniesione w przyszłym roku (bo w tegorocznym budżecie nie ma na to pieniędzy).

Oficjalnie rząd ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza tym rewelacjom, bo swój program PiS będzie prezentował dopiero na konwencji 4 czerwca.

– Siłą rzeczy o rzeczach, które będą na konwencji, chciałbym żeby była mowa na konwencji. W żaden sposób nie mogę się odnieść do tego aspektu, bo żadne decyzje w tym obszarze jeszcze nie zapadły. Jeśli zapadną, to sobota jest takim dniem. Nie potwierdzam tutaj wszystkich tych aspektów, jak będzie konwencja, to o tym będziemy rozmawiać – mówił rzecznik rządu Piotr Müller.

Czy podwyżka 500 plus ma sens

Podwyżka świadczenia 500 plus miałaby kilka poważnych skutków. Po pierwsze, wzrósłby wyraźnie koszt programu. Obecnie wynosi on około 40,3 mld zł rocznie. Ministerstwo Finansów, pisząc Wieloletni Plan Finansowy Państwa, założyło, że w zasadzie ten koszt nie wzrośnie (w 2022 r. miał wynieść 40,5 mld zł). Ale i bez waloryzacji kwoty samego dodatku wydatki na 500 plus z pewnością się zwiększą ponad zakładany pułap, choćby z tego powodu, że programem zostały objęte również dzieci ukraińskich uchodźców.

Gdyby jednak PiS zdecydował się na 40-procentową waloryzację, wówczas wydatki z budżetu wzrosłyby w podobnej skali, czyli można przyjąć, że 500 plus kosztowałoby około 56-57 mld zł rocznie. To, rzecz jasna, dodatkowe obciążenie dla budżetu. Ale w dzisiejszej czasach galopującej inflacji ważniejsze jest to, że jest to również dodatkowy impuls fiskalny do gospodarki, który będzie napędzał popyt. Czyli działał proinflacyjnie.

Po drugie, podwyżka dodatku po równo dla wszystkich tylko pogłębi problem, na który ekonomiści zajmujący się transferami społecznymi już od lat zwracają uwagę. Eksperci z Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA już dawno wykazali, że w modelu, w którym pieniądze na dzieci dostają wszyscy – i ci, co zarabiają mało, i tacy, którzy bez wsparcia mogliby się spokojnie obejść – to ci bogatsi zyskaliby więcej na podwyżce świadczenia. W raporcie przedstawionym już ponad rok temu dowodzili, że po podwyżce do 10 proc. najbiedniejszych rodzin trafiłoby od 0,3 do 0,5 mld zł, zaś do 10 proc. najbardziej zamożnych 0,7-1,2 mld zł. Wynika to z tego, jak się rozkłada liczba dzieci w grupach beneficjentów 500 plus.

Po trzecie, polityka prorodzinna rządu wymaga rewizji, ale niekoniecznie w kierunku zwiększania transferów finansowych do rodzin. Podstawowy cel, jaki przyświecał m.in. wprowadzaniu w 2016 r. programu Rodzina 500 Plus, czyli zwiększenie dzietności, nie został osiągnięty. Jeśli nawet wypłaty spowodowały, że liczba urodzeń się zwiększyła, to trwało to dość krótko, wskaźnik dzietności wzrósł z 1,28 do 1,43 w 2019 r. Ale to i tak jedna z najniższych wielkości w Unii Europejskiej.

Eksperci od dawna zwracają uwagę, że kluczem może być wsparcie rodziców w łączeniu obowiązków domowych z aktywnością zawodową. A z tym w Polsce nie jest idealnie. Choć liczba żłobków i dostępność opieki instytucjonalnej nad dziećmi się zwiększa, to jednak dotyczy to głównie dużych miast. Ciągle mała elastyczność rynku pracy wypycha z niego zwłaszcza matki z małymi dziećmi: w ciągu pięciu lat wskaźnik zatrudnienia matek z dziećmi spadł z 66,9 proc. do 65 proc., wbrew panującym trendom na rynku pracy. Podwyżka świadczenia 500 plus raczej tego nie zmieni.

Polecamy: