{"vars":{{"pageTitle":"Morza szum, energii przepływ - morskie farmy wiatrowe kolejnym po autostradach epokowym projektem infrastrukturalnym Polski","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["300klimat","news"],"pageAttributes":["energetyka","energetyka-wiatrowa","infrastruktura","innowacje","main","monika-morawiecka","morska-energetyka-wiatrowa","offshore","oze","oze-na-morzu","pge","pge-baltica"],"pagePostAuthor":"Maryjka Szurowska","pagePostDate":"12 czerwca 2020","pagePostDateYear":"2020","pagePostDateMonth":"06","pagePostDateDay":"12","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":56709}} }
300Gospodarka.pl

Morza szum, energii przepływ – morskie farmy wiatrowe kolejnym po autostradach epokowym projektem infrastrukturalnym Polski

Nasz kraj chce odważnie wejść w ściąganie wiatru z morza. Inwestycje nabierają rumieńców, ale jesteśmy skazani na know-how z zagranicy.

W poniedziałek PGE Baltica, spółka z rodziny największej polskiej firmy energetycznej PGE, odpowiedzialna za rozwój offshorowych farm wiatrowych, uzyskała warunki przyłączenia dla morskiej farmy wiatrowej Baltica 1. To kolejny etap inwestycji i zarazem kolejny krok do realizacji programu morskich farm wiatrowych firmy PGE.

PGE Baltica planuje postawić trzy farmy wiatrowe: Baltica 1 o mocy do 896 MW, która ma już wydane warunki przyłączenia i pozwolenie lokalizacyjne, Baltica 2, o mocy do 1498 MW, również z wydanymi warunkami przyłączenia i pozwoleniem lokalizacyjnym, oraz Baltica 3 o mocy do 1045 MW z podpisaną umową przyłączeniową do sieci przesyłowej.

Na kanwie poniedziałkowych wydarzeń dziennikarze branżowi i eksperci podnieśli kwestię braku doświadczenia polskich firm w rozwoju projektów OZE, w tym wiatrowego offshore’u. Pojawiły się głosy, a raczej prognozy, że z tego powodu będą uzależnieni od współpracy z doświadczonymi deweloperami z Zachodu, dzięki czemu ci już zacierają ręce na myśl o zyskach.

Installed capacity in time

Nie jest to bezpodstawne: PGE Baltica zdecydowała się na znalezienie partnera strategicznego, którym – po długim procesie dokonywania wyboru i porównywania ofert – najprawdopodobniej będzie duński doświadczony deweloper Ørsted, który ma obecnie największy udział w europejskim rynku morskiej energetyki wiatrowej.

PGE Baltica jest w tej chwili w fazie wyłącznych negocjacji. Z uwagi na złożoność projektu, umów do podpisania jest kilka i wszystkie są skomplikowane. PGE Baltica utrzymuje, że chce być partnerem równorzędnym, a nie podległym, co w ich położeniu (partnera, który nie ma żadnego doświadczenia w wiatrowych projektach offshorowych) nie jest łatwo wynegocjować – o ile to w ogóle możliwe.

Do finalizacji porozumienia ma dojść jeszcze w tym roku. Życie spółki zmieni się diametralnie, kiedy już przebrnie przez gąszcz trudnych umów. PGE Baltica i Ørsted będą mieć wspólny zespół projektowy, tj. będą pracować przy jednych biurkach, na tych samych dokumentach.

Koncepcja zaproszenia doświadczonego partnera do realizacji projektów wzięła się z niechęci do odkrywania na nowo Ameryki. Spółka nie chciała przechodzić ścieżki, którą przeszły już inne firmy w innych krajach. Chcieli mieć na pokładzie kogoś, kto by im powiedział: tego nie róbcie, bo my zrobiliśmy to już tu, tu i tu i nie wyszło nam to na dobre.

Oczywiście nie ma sensu wymyślać na nowo koła, ale pytaniem jest, co z tego partnerstwa pozostanie. Czy know-how, którym Ørsted zasili PGE Baltica zostanie w spółce, czy przyjdzie nowy rząd, który wymieni wszystkich pracowników i przy następnych projektach znowu będzie trzeba podpisywać partnerstwa strategiczne?

Czas to technologia

Technologie morskiej energetyki wiatrowej w basenie Morza Północnego rozwijane są już od wielu lat. W kwietniu 2017 r. rozwój branży nabrał tempa, kiedy Ørsted (wtedy jeszcze nazywał się DONG) wraz z niemiecką firmą energetyczną EnBW wygrali aukcję na 900-MW projekt He Dreiht w niemieckiej części Morza Północnego. Ich oferta nie zakładała państwowej dopłaty do MWh i była pierwszą taką na świecie.

Od tego czasu już nie wypada mówić o tym, że technologia jest za droga.

2017 r. przyniósł nie tylko historyczną aukcję, ale także obfitował we wdrożenia nowych technologii fundamentów dla morskich wiatraków. Jesienią deweloper Equinor (wtedy jeszcze Statoil) ogłosił, że wybuduje farmę wiatrową Hywind na wysokości Peterhead na szkockim Aberdeenshire i będzie ona parkiem pływających wiatraków.

Floating foundation pozwala na instalację turbin na znacznie głębszych wodach niż w przypadku konwencjonalnych (mocowanych do dna fixed foundations) morskich farm wiatrowych.

Farma wiatrowa Hywind znajduje się na głębokości do 129 m, podczas gdy te przymocowane do dna morskiego znajdują się zazwyczaj na głębokości do 50 m.

Offshore wind turbines foundation types

Equinor twierdzi, że do 80 proc. potencjalnych morskich farm wiatrowych znajduje się w wodach o głębokości ponad 60 m. Z kolei elektrownie wybudowane w technologi fixed foundations głębiej niż 50-60 m nie “zanurkują”. Equinor jest przekonany, że turbiny pływające mogą pracować na głębokości do 800 m.

Morska energetyka wiatrowa – typy fundamentów

Nie ma co jednak kryć, że polska gospodarka do tego postępu technologicznego się nie przyczyniła i jedyne, co nam obecnie pozostaje, to ściąganie cennego know-how z zagranicy.

Offshore po polsku

Potencjał technologii ściągania energii wiatrowej z morza jest obiecujący. Przede wszystkim ze względu na to, że wiatr tam jest silniejszy i stabilniejszy niż na lądzie, a inwestycje nie budzą kontrowersji społecznych, w przeciwieństwie do swoich lądowych odpowiedników.

Obecnie na europejskich morzach zainstalowane jest ok 20 GW w elektrowniach wiatrowych. Najwięcej jest ich w Wielkiej Brytanii – 40 parków, w których zainstalowane jest prawie 10 GW. Na drugim miejscu Niemcy – 28 farm i 7,5 GW, a dalej Dania z 14 parkami i 1,7 GW. Jednak zdaniem organizacji branżowej Wind Europe do 2050 r. Europa ma szansę na 450 GW mocy zainstalowanej w offshorowych wiatrakach.

Offshore wind in Europe 2019

Offshore wind in Europe 2050 prediction

Oczywiście Wielkiej Brytanii jako wyspie naturalnie przychodzi rozwijanie projektów na morzu, jednak Niemcy z krótkim wybrzeżem musieli wykazać się dużą determinacją, która z pewnością była motywowana zarówno chęcią „zazielenienia” miksu energetycznego, ale także zagrzania miejsca w forpoczcie technologicznej.

Polską motywacją do wyjścia w morze jest również konieczność transformacji energetyki na zielone wytwarzanie. Abstrahując od celów Unii Europejskiej, które zobowiązani jesteśmy wypełniać, presja pochodzi z rynku. Firmy, które sprzedają swoje produkty za granicę zaczynają czuć presję kontrahentów i wiedzą, że jeśli nie wykażą się tym, że ich produkty powstają przy wykorzystaniu OZE, stracą kupców m.in. na Zachodzie.

Tacy klienci – chcąc nie chcąc – jeśli nie dostaną prądu z OZE w Polsce, będą musieli przenieść się z produkcją za granicę. Oczywiście to nie stanie się z dnia na dzień, ale taka tendencja jest już zauważalna wśród przemysłowych klientów polskich dostawców energii.