{"vars":{{"pageTitle":"Państwu już dziękujemy. Absolwenci tych studiów będą mieli problem, żeby znaleźć pracę","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["news","tylko-w-300gospodarce"],"pageAttributes":["barometr-zawodow","bezrobocie","edukacja","ekonomisci","main","najnowsze","najwazniejsze","praca","pracownicy-biurowi","rynek-pracy","studia","technicy-informatycy","wyksztalcenie","zawody","zawody-nadwyzkowe"],"pagePostAuthor":"Dorota Mariańska","pagePostDate":"2 lutego 2024","pagePostDateYear":"2024","pagePostDateMonth":"02","pagePostDateDay":"02","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":668140}} }
300Gospodarka.pl

Państwu już dziękujemy. Absolwenci tych studiów będą mieli problem, żeby znaleźć pracę

Ekonomista to najbardziej nadwyżkowy zawód w Polsce. W pięciu województwach absolwentów tego kierunku jest za dużo. Mamy też nadmiar pracowników administracji i biurowych, filozofów, historyków i politologów. Zdaniem ekspertów to dowód na to, że system edukacji nie odpowiada na potrzeby rynku pracy.

Według „Barometru Zawodów 2024″, który przygotował Wojewódzki Urząd Pracy w Krakowie na zlecenie Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, w tym roku braki kadrowe pojawią się w 29 zawodach, o 2 więcej niż rok wcześniej. Pogłębią się również problemy z rekrutacją kandydatów do pracy w sferze budżetowej. Więcej pisaliśmy o tym w artykule Zamiast dekarzy rzesze humanistów. Ekspert o niedopasowaniu edukacji do rynku pracy.

Jednocześnie będziemy mieli do czynienia z nadwyżką zawodów, widoczną w poszczególnych regionach i powiatach. O tym, gdzie się ona pojawi, zdecyduje poziom bezrobocia na lokalnych rynkach pracy.

Które zawody są nadwyżkowe?

W największej liczbie powiatów (130 na 380) zawodem nadwyżkowym będą ekonomiści. I to oni biją na głowę pozostałe nadwyżkowe profesje. Następni w kolejce są pracownicy administracji i biurowi (nadwyżka w 49 powiatach), filozofowie, historycy, politolodzy i kulturoznawcy (nadwyżka w 47 powiatach), specjaliści technologii żywności i żywienia (nadwyżka w 33 powiatach) oraz technicy informatycy (nadwyżka w 31 powiatach).

Nadmiar ekonomistów dotyczy województw podkarpackiego, małopolskiego, świętokrzyskiego, lubelskiego i podlaskiego. Natomiast nadwyżka w pozostałych zawodach widoczna jest w woj. podkarpackim i lubelskim.

Bez rewolucji w 2024 r.

Jest jednak i dobra wiadomość: w każdej z wymienionych profesji, w stosunku do 2023 roku, zmniejszyła się liczba powiatów, w których prognozowana jest nadwyżka.

– Pokazuje to, że sytuacja stopniowo się poprawia i zmierza w kierunku równowagi. Na przykładzie ekonomistów widać, że jeszcze w 2016 roku nadwyżka prognozowana była w aż 350 powiatach, w 2023 roku było to 140 powiatów, a w 2024 już tylko 130 – czytamy w „Barometrze Zawodów 2024″.


Polecamy też: Korupcja w Polsce narasta? Przedsiębiorcy postrzegają ją jako coraz większy problem


Jednocześnie Wojewódzki Urząd Pracy w Krakowie zwraca uwagę, że w przypadku zawodów nadwyżkowych dynamika zmian w 2024 roku będzie niewielka. W 11 województwach liczba profesji, w których pojawi się nadmiar pracowników, utrzyma się na tym samym poziomie co w 2023 roku. W 4 województwach wystąpią niewielkie spadki (opolskim, warmińsko-mazurskim, lubelskim i podkarpackim), a w jednym województwie (pomorskim) – wzrost.

Konieczne jest uzupełnienie kwalifikacji

Autorzy opracowania wskazują, że powody nadmiaru kandydatów nie zmieniają się. Wynikają głównie z dużej podaży absolwentów kończących popularne kierunki kształcenia – zarówno na poziomie średnim, jak i wyższym.

– Niestety na lokalnych rynkach nie ma wystarczającej liczby miejsc pracy, aby wszyscy oni znaleźli zatrudnienie w zawodzie. Jednak przy ogólnie dobrej sytuacji rynkowej przeważnie wystarcza uzupełnienie kwalifikacji, stąd doświadczenie bezrobocia takich osób jest raczej przejściowe – podkreśla Wojewódzki Urząd Pracy w Krakowie.

Natomiast Mateusz Żydek, rzecznik prasowy agencji rekrutacyjnej Randstad, zaznacza, że w przypadku ekonomistów czy techników informatycznych chodzi raczej o absolwentów techników niż uczelni wyższych.


Polecamy również: Albo praca, albo studia. Większość młodych nie chce już łączyć jednego i drugiego


– W obu przypadkach bowiem wykształcenie akademickie daje duże szanse zatrudnienia. Po prostu rynek pracy wymaga w tych dziedzinach już znacznie wyższych kompetencji, bardziej specjalistycznych niż umiejętności zdobywanie na poziomie średniej edukacji technicznej – twierdzi Mateusz Żydek.

A co z absolwentami kierunków humanistycznych takich jak filozofia, historia, politologia czy kulturoznawstwo? Tu, jak wskazuje znawca rynku pracy, naturalnym miejscem zatrudnienia są raczej ośrodki akademickie i naukowe lub system edukacji. Jak zauważa, to placówki z ograniczoną liczbą wakatów.

– Nadwyżka wynika z liczby dostępnych wakatów w tych sektorach. Nigdy nie było ich dużo, natomiast w przypadku politologii czy kulturoznawstwa jeszcze dekadę temu nastąpiła pewna moda na te kierunki. Efektem jest obserwowana aktualnie nadwyżka – podkreśla rzecznik prasowy Randstad.

Na trudniejszą sytuację absolwentów kierunków humanistycznych zwraca uwagę także Zofia Nowak z agencji zatrudnienia Hays Poland:

Firmy poszukują specjalistów w dziedzinie IT, finansów, inżynierii, marketingu, sprzedaży itd. I o ile ukończenie politechniki gwarantuje uzyskanie dyplomu inżyniera, a dyplom z dziedziny finansów umożliwia pracę w dziale księgowości, to w przypadku nauk humanistycznych takiego bezpośredniego połączenia pomiędzy kierunkiem a konkretnym wakatem bardzo często brakuje.


Zobacz także: Na rynku najmu nie tylko studenci czy single. Ale to młodzi ludzie są w najgorszej sytuacji


Dodaje, że teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie, aby filozof pracował jako programista, a kulturoznawca jako marketer.

– Widać to również w CV, które do nas trafiają. Kandydaci coraz bardziej świadomie kierują swoją karierą, dopasowują się do nowych potrzeb na rynku pracy, doszkalają się i uczą nowych technologii z myślą o przyszłości. Z drugiej strony, dla pracodawców coraz ważniejsze są kompetencje – praktyczna wiedza i umiejętności – natomiast w mniejszym stopniu wykształcenie i pierwotnie wyuczony zawód podkreśla Zofia Nowak.

Jej zdaniem np. odgórne ograniczanie dostępności kierunków nadwyżkowych nie jest jednak dobrym pomysłem.

Lepszym rozwiązaniem jest rozwój doradztwa zawodowego na etapie szkolnictwa średniego, a nawet podstawowego. Uczniowie już wtedy powinni poznawać swoje predyspozycje, rozwijać zainteresowania i dowiadywać się, jak funkcjonuje rynek pracy oraz jak potencjalnie może się zmieniać na przestrzeni ich całej kariery zawodowej. Wtedy łatwiej by im było nie tylko wybrać kierunek studiów, ale też świadomie zdecydować, czy w ogóle są one im potrzebne do pracy w określonym zawodzie twierdzi przedstawicielka Hays Poland.

Niedopasowanie popytu i podaży

Z kolei Krzysztof Inglot, założyciel Personnel Service, ekspert rynku pracy uważa, że przyczyn występowania zawodów nadwyżkowych można szukać w niedopasowaniu kompetencji pracowników do wymagań rynku pracy. Braki są wśród specjalistów z fachem w ręku, a nadwyżki najczęściej dotyczą absolwentów studiów humanistycznych.

– Młodzi ludzie powinni pamiętać, że niejednokrotnie zdobycie fachu w ręku to lepsza ścieżka kariery, niż studia humanistyczne. Zwłaszcza teraz, kiedy wiemy o rewolucji na rynku pracy związanej ze sztuczną inteligencją, która zastępuje średnie kompetencje. Jest jednak mało prawdopodobne, że AI doprowadzi do zwolnienia elektryka, cieśli czy dekarza. Co prawda czynnikiem, który może początkowo zniechęcać młodych są zarobki, bo te bywają niskie, ale deficytowość i brak zastępowalności przez AI spowoduje wzrost wynagrodzeń wśród specjalistów z fachem w ręku – tłumaczy Krzysztof Inglot.


Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj 300Sekund, nasz codzienny newsletter!


Na brak dostosowania systemu edukacji do potrzeb rynkowych zwraca uwagę także Ewa Michalska, dyrektor operacyjna firmy Grafton Recruitment:

– Nie chodzi tu tylko o same kierunki i liczbę przyjmowanych studentów, ale też program i zakres kształcenia. Choć z pewnością sytuacja poprawiła się na przestrzeni ostatnich lat, to jest w tym obszarze jeszcze wiele do zrobienia, szczególnie w przypadku szkół branżowych I i II stopnia. Wchodzący na rynek pracy nie są do tego często przygotowani i dopiero rozpoczęcie aktywności zawodowej i rzucenie „na szeroką wodę” sprawia, że poznają, jak ich wiedza i kompetencje przekładają się na rzeczywistość.

Ekspertka podkreśla jednocześnie, że wybór studiów jest decyzją indywidualną, często związaną bardziej z chęcią rozwoju osobistego niż świadomego planowania przyszłej kariery zawodowej.

– Młodzi ludzie szukają swojej drogi, kończąc potem np. studia podyplomowe, kursy czy doszkalają w aktualnym miejscu pracy. Praktyka pokazuje, że niejednokrotnie pracują w zawodach niezwiązanych z wykształceniem kierunkowym, które było dla nich jedynie bazą – podsumowuje Ewa Michalska.

To też może Cię zainteresować: