Ministerstwo Klimatu i Środowiska chce poprawić warunki dofinansowania zakupu samochodów elektrycznych, poinformował wiceminister Krzysztof Bolesta. W planach jest też rozwiązanie prawne, które powinno zachęcić operatorów do budowy punktów ładowania.
Z Krajowego Planu Odbudowy będzie dostępne 1,6 miliarda złotych na dofinansowanie zakupu samochodów elektrycznych.
– Żeby uruchomić środki z KPO musimy to skonsultować z Komisją Europejską. Chodzi o komponent pomocy publicznej. „Mój Elektryk” jest programem powszechnym i nie zawiera elementu pomocy publicznej. Mam nadzieję, że ten program będzie mógł ruszyć przed końcem roku – powiedział Krzysztof Bolesta podczas spotkania prasowego.
– Chcemy dołożyć tak zwany leasing społeczny. Przykładem może być system działający we Francji, gdzie dopłata od państwa obniża ratę leasingu pojazdu – mówił wiceminister.
Zobacz też: Polska liderem w produkcji baterii? Już niedługo. Niemcy depczą nam po piętach, a UE nie pomaga
Dodał, że do konsultacji będzie skierowany projekt uwzględniający tylko nowe samochody.
– Zobaczymy jak rynek zareaguje – dodał.
Środki z KPO będą przeznaczone dla osób fizycznych. Nie obejmie ono firm, poza jednoosobowymi działalnościami gospodarczymi.
– Ale w przyszłym roku znowu będzie zasilony Fundusz Niskoemisyjnego Transportu w NFOŚiGW, z którego finansowany był dotychczas program “Mój Elektryk” – powiedział też wiceminister.
W realizowanym obecnie programie „Mój Elektryk” niedawno wyczerpały się środki na dofinansowania do leasingu pojazdów elektrycznych. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej poinformował w ubiegłym tygodniu, że przygotowuje nowe źródło finansowania i wznowi nabór w tej kategorii w 2025 r.
Wiceminister przedstawił też pomysł na wsparcie rozwoju sieci ładowania samochodów elektrycznych. Odpowiednie przepisy zostaną wprowadzone w ustawie, która ma do polskiego prawa wdrożyć przepisy unijnej dyrektywy o odnawialnych źródłach energii.
– Wprowadzimy system handlu certyfikatami. Operator ładowarki będzie dostawał certyfikat za każdą kilowatogodziną sprzedanej energii elektrycznej z OZE. Rozliczaniem tego ma się zajmować Urząd Regulacji Energetyki – mówił Krzysztof Bolesta.