Jeśli niecodzienne warunki, w jakich dziś funkcjonujemy, przyniosą trwałe zmiany w kwestii pracy zdalnej i cyfryzacji, może na tym skorzystać nasza jakość życia i środowisko.
W tej chwili nie ma jeszcze dobrych danych dotyczących tego, ile osób przerzuciło się na pracę z domu z powodu pandemii Covid-19 – czy to z własnej woli, czy dlatego, że nie mieli innego wyboru.
Ankieta przeprowadzona wśród około tysiąca Czechów przez Instant Research dla firmy Sazka pokazuje, że około 35 proc. z nich pracuje obecnie z domu – informuje czeska agencja informacyjna ČTK.
Péter Virovácz, główny ekonomista zajmujący się Węgrami w banku ING, mówi, że jego orientacyjne wyliczenia wskazywałyby na to, że 22-23 proc. Węgrów pracuje w tej chwili zdalnie. Dodaje, że ostatnie oficjalne dane a ten temat pochodzą z 2018 roku i mówią, że wtedy zdalnie pracowało zaledwie 3 proc. mieszkańców.
Inna ankieta, przeprowadzona na zlecenie Wirtualnej Polski, sugeruje, że 29 proc. Polaków w marcu pracowało z domu.
Cyfrowa inwazja
Kiedy rządy zaczęły namawiać firmy do wysyłania swoich pracowników do pracy zdalnej, większość społeczeństw podzieliła się na trzy grupy: tych, którzy mogą pracować z domu i to robią, tych, który nie mogą, więc nie pracują, oraz tych, którzy muszą pracować jak dawniej pomimo pandemii. Ten podział w większości pokrywa się ze swojskimi kategoriami społeczno-ekonomicznymi.
Ale pomijając kwestię podziałów klasowych, nagły zwrot ku pracy zdalnej jest testem dla firm, szczególnie tych dużych.
Sprawdzianowi poddana zostanie ich gotowość, zarówno technologiczna, jak i mentalna, do tego, żeby pozwolić pracownikom na wykonywanie obowiązków w domu. Bezproblemowe przejście na taki tryb pracy wymaga nie tylko istnienia i gotowości odpowiednich narzędzi, ale też otwartości.
Niektóre firmy nie miały ani jednego, ani drugiego.
“Statystyczna polska firma jest na to kompletnie niegotowa”, mówi nam Alek Tarkowski, prezes zarządu Centrum Cyfrowego, organizacji pozarządowej zajmującej się m.in. wspieraniem otwartego dostępu w technologii, edukacji i kulturze, oraz współzałożycielem Creative Commons Polska.
“Dane Eurostatu pokazują, że tylko około 12 proc. firm w Polsce korzysta z rozwiązań chmurowych. Ta liczba daje do myślenia. To znaczy, że bardzo dużo firm w Polsce nie umie zrobić zebrania na telekonferencji, nie umie zorganizować nowoczesnego systemu wymiany plików, nie ma pojęcia, co to jest Slack. Na dłuższą metę te dysfunkcje będą musiały zacząć się ujawniać”, dodaje.
Wspomniane dane zostały zebrane w 2018 roku, więc do teraz odsetek ten z pewnością wzrósł. Ale pokazują one pewną skalę – średnia dla Unii Europejskiej w tym okresie wynosiła 26 proc., a Polska była zdecydowanie do tyłu wśród państw Grupy Wyszehradzkiej. Na Węgrzech 18 proc. przedsiębiorstw stosowało rozwiązania chmurowe, na Słowacji – 21,1 proc., a w Czechach odsetek ten przekroczył nawet nieco unijną średnią i wynosił 26,5 proc.
Wszystko to oznacza, że dostawcy usług IT są bardziej niezbędni niż kiedykolwiek wcześniej, co jest dla nich korzystne z punktu widzenia biznesu.
Ale Orsolya Nyeste, starsza analityczka węgierskiego oddziału banku Erste, ostrzega, że może to być jednorazowa sytuacja.
“Sektor IT być może skorzysta na zwiększonym zapotrzebowaniu na ich usługi i rozwiązania w związku z rosnącą rolą pracy zdalnej. Ale później perspektywy tego sektora będą zależne od stanu całej gospodarki i oczekiwań biznesu”, powiedziała w komentarzu.
Liczy się otwartość
Tarkowski wskazał też na inny aspekt trwającego zwrotu ku technologii.
“Nagle hasło open source świętuje sukcesy. Większość ludzi rozumie je w taki niemal prymitywny sposób, na przykładzie drukowania przyłbic – to oczywiście bardzo ważna rzecz, ale ona jest z punktu formalnego bardzo prosta. Dla teoretyków przemysłu to jednak nie jest takie proste, że nagle jakaś dziwna sieć posiadaczy drukarek 3D po prostu zaczęła drukować, nie myśląc w ogóle o rzeczach typu patent czy tajemnica firmy”, powiedział.
“Ale ten model jest szerszy. Polscy programiści tworzą aplikacje do śledzenia kontaktów w modelu open source, gdzie nie chodzi tylko o otwartość kodu, ale również o wzorce współpracy. Ci wszyscy programiści działają w bardzo poziomych strukturach. To się dzieje już nie tylko na poziomie organizacji, ale też między organizacjami. Obstawiam, że te modele mają szansę się przyjąć, co jest bardzo ważne, bo są modelami szybkiego reagowania. Widać to też w nauce, gdzie naukowcy porzucili wszystkie reguły publikowania w czasopismach naukowych i konkurowania o punkty i po prostu produkują wiedzę i się nią wymieniają, też na Twitterze – bo tak jest najszybciej.”
Savoir-Zoom
Zmiana w mentalności ma też miejsce w umysłach pracowników, którzy do tej pory funkcjonowali tylko w biurach. Pomimo wszechobecnych trudności i niedociągnięć, ci, którzy przestawili się na pracę zdalną kształtują właśnie nowe zwyczaje i nową kulturę pracy.
Większość z nas nie ma sztywnych zasad, jeśli chodzi o etykietę wideokonferencji – może poza podstawowym “nie pojawiaj się w piżamie”.
Jednak techniczne ograniczenia rozmowy na Google Hangouts czy Zoomie, takie jak lekkie opóźnienia czy problemy z nakładającym się dźwiękiem od kilku osób mówiących jednocześnie, zmuszają pracowników, dla których wirtualne spotkania są niezbędne, do tworzenia nowej kultury technologicznych uprzejmości.
Wyłączanie swojego mikrofonu (wtedy, kiedy się nie mówi) szybko stało się podstawową i oczekiwaną przez innych uprzejmością, a dostosowywanie się do nieco dłuższych przerw pomiędzy wypowiedziami rozmówców czy po zadaniu pytania na grupowej rozmowie to dziś oznaka biegłości w pracy zdalnej.
Te niewielkie korekty mogą być zapowiedzią większych zmian w kulturze pracy, które zaczną się materializować w momencie, kiedy zdamy sobie sprawę z tego, że nie możemy dalej polegać na naszych przyzwyczajeniach z biur.
Sprawa komplikuje się nieco bardziej w przypadku relacji biznesowych.
“Wideo spotkania mają zupełnie nową etykietę, ale też zupełnie nowe możliwości potknięć. Pojawiają się nowe warunki negocjowania i budowania wizerunku wobec partnera. To wszystko jest bardzo ciekawe”, stwierdził Tarkowski.
Jednak mimo że obecna chwila wydaje się przełomowa, nie jest to wcale rewolucja technologiczna. W nowej rzeczywistości większość z nas używa narzędzi i rozwiązań, które istnieją od lat, nawet jeśli wielu pracowników nie miało z nimi wcześniej do czynienia.
Ciężar cyfryzacji
Lockdowny i kwarantanna wystawiają na światło dzienne żale związane z niewystarczającym zaawansowaniem cyfryzacji usług rządowych w naszym regionie.
Michal Palenik ze Słowackiego Instytutu Pracy stwierdził, że jego zdaniem Słowacja nie radzi sobie najlepiej z wprowadzaniem w życie cyfrowych rozwiązań.
“Obywatelowi bardzo trudno jest załatwić jakąkolwiek sprawę urzędową bez osobistej wizyty w urzędzie. Do załatwienia formalności online potrzebna jest specjalna karta i czytnik”, powiedział. “Jeśli chodzi o usługi dla firm, to część jest dostępna, ale wiele wciąż nie”, dodał.
Kraje Grupy Wyszehradzkiej nie wypadły szczególnie dobrze w opublikowanym w 2018 r. rankingu ONZ dotyczącym cyfryzacji usług rządowych. Spośród 193 państw Czechy były na 54 miejscu, Słowacja na 49, Węgry na 45, a Polska na 33.
W obliczu pandemii dostęp do formalności urzędowych online stał się niezwykle ważny, ponieważ część urzędów jest zamknięta, a pozostałe działają w bardzo ograniczonym wymiarze. Niektóre sprawy można odłożyć na później, kiedy restrykcje zostaną złagodzone, ale osoby, które mają do załatwienia coś pilnego, są w trudnej sytuacji.
Nawet jeśli znaczna część usług została całkowicie scyfryzowana, jak w Polsce, użytkownicy często muszą się borykać z przestarzałą technologią i mało przyjaźnie zaprojektowanymi interfejsami.
Co wyleczy technologia?
Jeśli na chwilę rozmarzymy się o tym, jak może wyglądać nasze życie osobiste i zawodowe, jeśli ta niecodzienna sytuacja doprowadzi do trwałych zmian w dziedzinie pracy zdalnej i cyfryzacji, możemy dostrzec potencjalne korzyści dla naszej jakości życia oraz dla środowiska.
Péter Virovácz, analityk ING, jest optymistą. “Spodziewam się, że rynek pracy nie będzie taki sam, jak przed koronawirusem. Będzie to miało wpływ na środowisko – spadnie liczba osób dojeżdżających do pracy, a co za tym idzie zanieczyszczenie powietrza. Rynek mieszkaniowy też się zmieni, ponieważ coraz więcej ludzi będzie pracowało z domu i podejmowało decyzję o wyprowadzce poza miasto”, powiedział.
Cyfryzacja na pewno nie uratuje naszych gospodarek przed negatywnymi konsekwencjami kryzysu, ale nie da się zaprzeczyć, że łagodzi w dużym stopniu skutek lockdownów, a nawet może przyczyniać się do ograniczania rozwoju pandemii, pozwalając pracownikom zostać w domu.
Jednak konsekwencje tej sytuacji dla sposobu, w jaki będziemy pracować w przyszłości, zależy tak naprawdę od tego, czy my sami będziemy chcieli zmian. Zwrot ku technologii został na nas wymuszony, ale o tym, co zrobimy z tym dalej, każda organizacja zdecyduje sama.
Artykuł pierwotnie ukazał się w języku angielskim w magazynie Visegrad Insight.