{"vars":{{"pageTitle":"To będzie lato paraliżu na lotniskach w całej Europie. Wyjaśniamy, dlaczego","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["explainer","news"],"pageAttributes":["iata","lotnictwo","lotniska","main","pandemia","paraliz","pracownicy","ruch-lotniczy","strajk","transport","turystyka","willie-walsh"],"pagePostAuthor":"Emilia Derewienko","pagePostDate":"20 czerwca 2022","pagePostDateYear":"2022","pagePostDateMonth":"06","pagePostDateDay":"20","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":315838}} }
300Gospodarka.pl

To będzie lato paraliżu na lotniskach w całej Europie. Wyjaśniamy, dlaczego

Lotniska i linie lotnicze w Europie ścigają się, aby jak najszybciej zatrudnić tysiące osób i poradzić sobie z odradzającym się po pandemii popytem na podróże lotnicze. Te wakacje już zyskały miano „wakacji zemsty” – pasażerowie za wszelką cenę starają się nadrobić stracony czas.

W czasie pandemii, kiedy ruch lotniczy został ograniczony do najważniejszych połączeń, a w pewnym momencie całkowicie zamrożony, z pracy w branży lotniczej w Europie mogło odejść nawet 600 tys. ludzi. Teraz są ponownie potrzebni – by obsłużyć całkiem nowe bądź reaktywowane trasy lotnicze. I sprostać wymaganiom milionów pasażerów, jak nigdy spragnionych wypoczynku i wakacji.

Lotniska w Niemczech, Francji, Hiszpanii i Holandii już zaoferowały podwyżki płac i premie dla pracowników, którzy polecą kogoś do pracy, podaje agencja Reuters. Jednak istnieje obawa, że nawet błyskawiczna rekrutacja nie wyeliminuje całkowicie ryzyka odwołanych lotów i długiego oczekiwania na lotniskach – nawet poza letnim szczytem.

Sezon letni, w którym podróże lotnicze miały wrócić do normy po dwóch latach pandemicznej próżni, może stać się więc latem załamania się modelu masowych i tanich podróży lotniczych, przynajmniej na zintegrowanym rynku europejskim.

Niedobory pracowników w lotnictwie i strajki już tej wiosny spowodowały zakłócenia w Londynie, Amsterdamie, Paryżu, Rzymie i Frankfurcie. Linie lotnicze, takie jak choćby tani przewoźnik easyJet, odwołują setki lotów, a nowe strajki zapowiedziano w Belgii, Hiszpanii, Francji i Skandynawii. Także w Polsce dziś rano podano, że zagrożone jest porozumienie kontrolerów lotów z państwowym operatorem.

Nikt nie chce pracować w lotnictwie

Ale sytuacja jest trudna nie tylko w Europie. Przemysł lotniczy twierdzi, że podczas pandemii stracił 2,3 mln miejsc pracy na całym świecie, przy czym najbardziej ucierpiała obsługa naziemna i bezpieczeństwo. To dane Air Transport Action Group, organizacji non-profit, która zrzesza podmioty z branży.

Analitycy rynku podają, że z pracy odeszło wielu starszych pracowników, a młodzi nie garną się, by ich zastąpić – głównie ze względu na niskie pensje i długie godziny pracy. To może sprawić, że trudna sytuacja na lotniskach utrzyma się także po sezonie letnim, a może potrwać i do końca tego roku.

Głównym czynnikiem spowalniającym zatrudnianie jest czas potrzebny nowym pracownikom na uzyskanie poświadczenia bezpieczeństwa – we Francji nawet do pięciu miesięcy w przypadku niektórych zawodów.

Na paryskich lotniskach Charles de Gaulle i Orly do obsadzenia jest dziś w sumie 4 tys. wakatów. W Holandii, gdzie bezrobocie jest znacznie niższe i wynosi 3,3 proc., nieobsadzone wakaty są rekordowo wysokie, a na lotnisku Amsterdam-Schiphol odnotowano setki odwołanych lotów i długie kolejki.

Na londyńskim lotnisku Heathrow, po piątkowej awarii systemu bagażowego, w Terminalu 2 piętrzył się „dywan walizek”:

Lotnisko Schiphol przyznało nawet premię na sezon letni, w wysokości 5,25 euro za godzinę dla 15 tys. pracowników, zajmujących się ochroną, przeładunkiem bagażu, transportem i sprzątaniem – to 50-proc. podwyżka dla osób otrzymujących płacę minimalną. Jednak to wciąż za mało. Potencjalnych kandydatów zniechęca nieproporcjonalnie ciężka w stosunku do zarobków praca, a także ryzyko, związane z zatrudnieniem się w niepewnej branży lotniczej.

Kto za to odpowiada?

W tym tygodniu w Katarze trwa szczyt IATA (Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych), podczas którego liderzy branży będą rozmawiać m. in. o tym, kto ponosi odpowiedzialność za chaos między liniami lotniczymi, lotniskami i rządami.

Głos zabrał już Willie Walsh, szef IATA, który zdążył już podsumować, że winę za zaistniałą sytuację ponoszą „idioci-politycy”, wprowadzający niepotrzebne ograniczenia w ruchu lotniczym. Jego zdaniem częste zmiany w polityce COVID-19 zniechęcają do zatrudniania ludzi w lotnictwie.

Decyzje rządów wobec pandemii bazowały na nauce, ale były to nauki polityczne – podsumował Willie Walsh na zjeździe IATA w Katarze.

Jak dodał, zamknięcie granic stwarza problemy ekonomiczne, ale niewiele dają w zakresie kontrolowania rozprzestrzeniania się wirusa. – Dzięki wysokiemu poziomowi odporności populacyjnej, zaawansowanym metodom leczenia i procedurom nadzoru można zarządzać ryzykiem COVID-19. Obecnie nie ma okoliczności, w których koszty ludzkie i ekonomiczne dalszego zamknięcia granic COVID-19 mogłyby być uzasadnione – mówił Walsh.

Co na to eksperci? – Strony obrzucają się błotem, ale tak naprawdę każda z nich ponosi winę, bo nie radzi sobie z odradzaniem się popytu – komentuje dla agencji Reuters James Halstead, partner zarządzający w firmie konsultingowej Aviation Strategy.

Linie lotnicze szukają nowych pracowników „na już”. Wizz Air chce zatrudnić 200 osób z Polski