Lotniska i linie lotnicze w Europie ścigają się, aby jak najszybciej zatrudnić tysiące osób i poradzić sobie z odradzającym się po pandemii popytem na podróże lotnicze. Te wakacje już zyskały miano „wakacji zemsty” – pasażerowie za wszelką cenę starają się nadrobić stracony czas.
W czasie pandemii, kiedy ruch lotniczy został ograniczony do najważniejszych połączeń, a w pewnym momencie całkowicie zamrożony, z pracy w branży lotniczej w Europie mogło odejść nawet 600 tys. ludzi. Teraz są ponownie potrzebni – by obsłużyć całkiem nowe bądź reaktywowane trasy lotnicze. I sprostać wymaganiom milionów pasażerów, jak nigdy spragnionych wypoczynku i wakacji.
Lotniska w Niemczech, Francji, Hiszpanii i Holandii już zaoferowały podwyżki płac i premie dla pracowników, którzy polecą kogoś do pracy, podaje agencja Reuters. Jednak istnieje obawa, że nawet błyskawiczna rekrutacja nie wyeliminuje całkowicie ryzyka odwołanych lotów i długiego oczekiwania na lotniskach – nawet poza letnim szczytem.
Sezon letni, w którym podróże lotnicze miały wrócić do normy po dwóch latach pandemicznej próżni, może stać się więc latem załamania się modelu masowych i tanich podróży lotniczych, przynajmniej na zintegrowanym rynku europejskim.
Niedobory pracowników w lotnictwie i strajki już tej wiosny spowodowały zakłócenia w Londynie, Amsterdamie, Paryżu, Rzymie i Frankfurcie. Linie lotnicze, takie jak choćby tani przewoźnik easyJet, odwołują setki lotów, a nowe strajki zapowiedziano w Belgii, Hiszpanii, Francji i Skandynawii. Także w Polsce dziś rano podano, że zagrożone jest porozumienie kontrolerów lotów z państwowym operatorem.
Nikt nie chce pracować w lotnictwie
Ale sytuacja jest trudna nie tylko w Europie. Przemysł lotniczy twierdzi, że podczas pandemii stracił 2,3 mln miejsc pracy na całym świecie, przy czym najbardziej ucierpiała obsługa naziemna i bezpieczeństwo. To dane Air Transport Action Group, organizacji non-profit, która zrzesza podmioty z branży.
Analitycy rynku podają, że z pracy odeszło wielu starszych pracowników, a młodzi nie garną się, by ich zastąpić – głównie ze względu na niskie pensje i długie godziny pracy. To może sprawić, że trudna sytuacja na lotniskach utrzyma się także po sezonie letnim, a może potrwać i do końca tego roku.
Głównym czynnikiem spowalniającym zatrudnianie jest czas potrzebny nowym pracownikom na uzyskanie poświadczenia bezpieczeństwa – we Francji nawet do pięciu miesięcy w przypadku niektórych zawodów.
Na paryskich lotniskach Charles de Gaulle i Orly do obsadzenia jest dziś w sumie 4 tys. wakatów. W Holandii, gdzie bezrobocie jest znacznie niższe i wynosi 3,3 proc., nieobsadzone wakaty są rekordowo wysokie, a na lotnisku Amsterdam-Schiphol odnotowano setki odwołanych lotów i długie kolejki.
Na londyńskim lotnisku Heathrow, po piątkowej awarii systemu bagażowego, w Terminalu 2 piętrzył się „dywan walizek”:
Andy Vermaut shares:Piles of luggage carpet area of Heathrow Airport: Hundreds of suitcases were piled high at Heathrow Airport on Friday after Terminal 2 reportedly had an issue with its baggage system. Staff created a sea of luggage as many… https://t.co/L0jpH5f0Y7 Thank you. pic.twitter.com/vgjVCQisem
— Andy Vermaut (@AndyVermaut) June 18, 2022
Lotnisko Schiphol przyznało nawet premię na sezon letni, w wysokości 5,25 euro za godzinę dla 15 tys. pracowników, zajmujących się ochroną, przeładunkiem bagażu, transportem i sprzątaniem – to 50-proc. podwyżka dla osób otrzymujących płacę minimalną. Jednak to wciąż za mało. Potencjalnych kandydatów zniechęca nieproporcjonalnie ciężka w stosunku do zarobków praca, a także ryzyko, związane z zatrudnieniem się w niepewnej branży lotniczej.
Kto za to odpowiada?
W tym tygodniu w Katarze trwa szczyt IATA (Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych), podczas którego liderzy branży będą rozmawiać m. in. o tym, kto ponosi odpowiedzialność za chaos między liniami lotniczymi, lotniskami i rządami.
Głos zabrał już Willie Walsh, szef IATA, który zdążył już podsumować, że winę za zaistniałą sytuację ponoszą „idioci-politycy”, wprowadzający niepotrzebne ograniczenia w ruchu lotniczym. Jego zdaniem częste zmiany w polityce COVID-19 zniechęcają do zatrudniania ludzi w lotnictwie.
– Decyzje rządów wobec pandemii bazowały na nauce, ale były to nauki polityczne – podsumował Willie Walsh na zjeździe IATA w Katarze.
“The governments decisions regarding pandemic were based on science, but it was a political science” – says Willie Walsh, Director General of the @IATA. #IATAAGM pic.twitter.com/FXEiNtYYpX
— Tomasz Śniedziewski (@TSniedziewski) June 20, 2022
Jak dodał, zamknięcie granic stwarza problemy ekonomiczne, ale niewiele dają w zakresie kontrolowania rozprzestrzeniania się wirusa. – Dzięki wysokiemu poziomowi odporności populacyjnej, zaawansowanym metodom leczenia i procedurom nadzoru można zarządzać ryzykiem COVID-19. Obecnie nie ma okoliczności, w których koszty ludzkie i ekonomiczne dalszego zamknięcia granic COVID-19 mogłyby być uzasadnione – mówił Walsh.
Co na to eksperci? – Strony obrzucają się błotem, ale tak naprawdę każda z nich ponosi winę, bo nie radzi sobie z odradzaniem się popytu – komentuje dla agencji Reuters James Halstead, partner zarządzający w firmie konsultingowej Aviation Strategy.
Linie lotnicze szukają nowych pracowników „na już”. Wizz Air chce zatrudnić 200 osób z Polski