Polska jest dziś najważniejszym graczem w europejskim sektorze produkcji baterii litowo-jonowych. Jednak za kilka lat pozycję lidera zajmą Niemcy dzięki wielkim inwestycjom Tesli. A planowane, bardziej restrykcyjne przepisy unijne dodatkowo nas pogrążą.
Od 2023 roku w Unii Europejskiej obowiązuje specjalne rozporządzenie bateryjne, którego celem jest pilnowanie, by przy elektryfikacji transportu nie wylać dziecka z kąpielą. A więc nie spowodować, że produkcja baterii do samochodów stanie się obciążeniem dla środowiska i klimatu, czyli zaszkodzi czemuś, co teoretycznie ma pośrednio chronić. Dlatego rozporządzenie nakłada na producentów między innymi obowiązek informowania o śladzie węglowym produkcji.
Do tej pory jednak nie ustalono, jak w szczegółach ma wyglądać obliczanie śladu węglowego. Te mają się znaleźć w akcie wykonawczym do rozporządzenia, który Komisja Europejska dopiero ma ogłosić.
Według wstępnych informacji akt wykonawczy będzie bardzo niekorzystny dla producentów baterii działających w Polsce. “Puls Biznesu” podał, że ma się w nim znaleźć założenie, że do śladu węglowego liczy się miks energetyczny kraju, w którym fabryka się znajduje, a nie samego zakładu.
Dla polskich fabryk to robi ogromną różnicę. W skali kraju wciąż ponad połowa energii elektrycznej pochodzi ze spalania węgla. I choć zakład produkcyjny może kupić energię bezpośrednio z odnawialnych źródeł energii lub z sieci, ale z gwarancjami pochodzenia z OZE, to będzie pokrzywdzony ze względu na ogólnokrajową strukturę produkcji.
Polska liderem w Europie
Gdyby akt wykonawczy przeszedł w tak niekorzystnym kształcie, to byłby mocnym ciosem dla branży, która dziś w UE jest liderem. W rankingu Bloomberg NEF za 2022 rok Polska zajmowała drugie miejsce na świecie w produkcji baterii litowo-jonowych, po Chinach. Ten ostatni kraj zdecydowanie dominuje skalą mocy produkcyjnych – już wówczas było to 893 GWh, podczas gdy w Polsce – 73 GWh.
Wysoka pozycja Polski to głównie zasługa inwestycji południowokoreańskiego koncernu LG. Wrocławska fabryka LG Energy Solution odpowiada dziś za około połowę mocy produkcyjnych baterii w Europie – już 86 GWh. Łącznie branża ma dużo większy potencjał.
Czytaj też: Europa potrzebuje baterii, ale sprowadza je z Chin. Lokalne fabryki byłyby bardziej zielone
– Wśród przedsiębiorstw prowadzących w Polsce działalność w obszarze bateryjnym można wymienić wielu światowych i europejskich liderów. Obok ogniw litowo-jonowych, polskie zakłady dostarczają m.in. elektrolit, separatory, katody, folię miedzianą, czy też moduły bateryjne i gotowe akumulatory trakcyjne do pojazdów elektrycznych. W rezultacie nasz kraj stanowi ważne i mocne ogniwo w europejskim łańcuchu dostaw. W Polsce prowadzą działalność zarówno producenci surowców, wytwórcy baterii i całego szeregu komponentów, jak i firmy zajmujące się recyklingiem – komentuje Jan Wiśniewski z Polskiego Stowarzyszenia Nowej Mobilności, cytowany w komunikacie organizacji.
Według danych PSNM wartość sektora produkcji baterii w Polsce wzrosła z około 1 miliarda złotych w 2017 roku do ponad 38 miliardów złotych w 2022 roku. Udział sektora w polskim eksporcie wynosił ponad 2,4 proc. 2022 roku.
Niemcy szykują duże inwestycje
Nasza dominacja w europejskim sektorze bateryjnym może być jednak krótkotrwała. Zgodnie z ogłoszonymi już planami rozbudowy mocy produkcyjnych, w 2030 roku zdecydowanym liderem w Europie będą Niemcy. Tak przynajmniej wskazują analizy S&P Global i Battery-News.
Łączne moce produkcyjne kilkunastu producentów przekroczą w tym kraju wówczas 400 GWh. Za połowę z nich odpowiadać będą dwie fabryki grupy Northvolt i “gigafabryka” Tesli. W tym samym czasie w Polsce moce produkcyjne mogą wynosić 115 GWh.
PSNM już w swoim ubiegłorocznym raporcie wskazywało, że Polska powinna zadbać o wzrost mocy produkcyjnych baterii do około 200 GWh. Tymczasem brak jest krajowej, długoterminowej strategii, która by wsparła taki rozwój. Zaostrzenie przepisów unijnych może go natomiast utrudnić.
– Dzisiejsza obecność licznych zakładów sektora bateryjnego zapewnia solidne podstawy pod dalszy rozwój, kreowanie kolejnych miejsc pracy, wzrost wpływów do budżetu i przede wszystkim utrzymanie konkurencyjności polskiego przemysłu w świetle postępującej transformacji w kierunku zeroemisyjnym. Jednak obecnie projektowane przez Komisję Europejską regulacje, nieuwzględniające różnic pomiędzy poszczególnymi państwami członkowskimi, mogą w praktyce doprowadzić do zamknięcia wielu zakładów – uważa Filip Gabryelewicz z firmy Wamtechnik, przewodniczący Komitetu Bateryjnego PSNM.
Może to dotyczyć nie tylko Polski, ale również innych krajów regionu Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie miks energetyczny nie jest tak zielony, jak na Zachodzie.
– Komisja Europejska powinna mieć świadomość, że osłabienie mocy wytwórczych na tak wczesnym etapie przyniesienie bardzo negatywne konsekwencje dla dążenia do niezależności całego unijnego przemysłu motoryzacyjnego. Stawia również pod znakiem zapytania możliwość realizacji celów klimatycznych w obszarze transportu – dodaje Filip Gabryelewicz.
Polecamy także:
- „Wieczne chemikalia” w bateriach są zagrożeniem dla środowiska. Są nowe badania
- Produkcja baterii jest tańsza, więc ceny aut elektrycznych powinny być niższe. Ale nie będą
- Zielona transformacja to coraz większy popyt na baterie. Korzysta głównie jeden kraj
- Polska jest wśród najwiekszych producentów baterii. Minister: Barierą mogą być regulacje klimatyczne