Według danych Eurostatu, w większości polskich regionów tylko ok. 2 proc. pracowników dojeżdża do pracy w sąsiednim województwie. Wewnętrzne migracje zarobkowe nas nie interesują. Dlaczego? Głównie przez brak pociągów.
W Europie coraz więcej osób decyduje się na pracę w regionach sąsiadujących z miejscem zamieszkania. Jak wynika z najnowszych danych Eurostatu, w 2022 roku spośród 197 mln zatrudnionych osób ponad 12,5 mln (6,4 proc.) dojeżdżało do pracy z jednego regionu do drugiego w obrębie swojego kraju. To oznacza wzrost o 4,4 proc. w porównaniu z 2021 rokiem, kiedy postępowało w ten sposób 12 mln osób. Dla ścisłości: dane Eurostatu dotyczą pracowników w wieku 15-64 lata.
Belgowie najbardziej mobilni
Najwyższy odsetek dojazdów regionalnych w ogólnej liczbie zatrudnionych odnotowano w belgijskich prowincjach: Brabant Wallon (45 proc.) oraz Vlaams-Brabant (42 proc.), a także w węgierskim regionie Pest (41 proc.). Najniższy wskaźnik z kolei w całości lub w zdecydowanej większości dotyczy regionów greckich i litewskich – wynosi poniżej 3 proc.
A jak jest w Polsce? Polskie województwa w porównaniu z pozostałymi unijnymi regionami wypadają słabo. Jedynie Mazowsze ma się czym pochwalić, bo jego wynik jest lepszy niż unijna średnia (6,4 proc.). Mobilność związana z pracą w Regionie Mazowieckim wynosi 8,1 proc.
Pozostałe województwa nawet nie zbliżają się do unijnej średniej. Najmniej mobilni zarobkowo są mieszkańcy woj. pomorskiego oraz śląskiego (po 1,7 proc.). Trzeba jednak zaznaczyć, że Eurostat nie dysponuje danymi z woj. zachodniopomorskiego oraz podlaskiego, więc brakuje nam elementów do uzyskania pełnego obrazu.
Jak wypada Polska na tle innych unijnych regionów pokazuje poniższa mapa:
– Wartości wskaźników podawane przez Eurostat wynikają w znacznym stopniu ze sposobu, w jaki poszczególne państwa podzielone zostały na jednostki. Dla przykładu Hiszpania czy Włochy, w których te jednostki są rozległe, również mają niski odsetek osób dojeżdżających do pracy w innym regionie – tłumaczy słaby wynik Polski Wacław Konewko z Wydziału Prasowego Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej.
Jednocześnie przedstawiciel resortu przeciwstawia Eurostatowi dane GUS-u. – Ostatnie dane GUS pokazują dość dużą mobilność polskich pracowników – 30,6 proc. pracowników najemnych w 2016 r. dojeżdżało do pracy poza granice gminy, w której mieszkali – podaje Wacław Konewko.
Dlaczego nie chcemy pracować w sąsiednich województwach?
Dlaczego Polacy nie chcą dojeżdżać do pracy w innym województwie? Zdaniem Tomasza Mądrego z Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika to z kombinacji dwóch czynników: niskiej jakości transportu publicznego oraz dużej odległości pomiędzy województwami.
– Mobilność między miastami bezpośrednio związana jest z rozwojem kolei. Eurostat wskazuje, że najlepsze wyniki na tle Europy osiągają Belgia i Austria. To dwa spośród trzech krajów Europy, które w ciągu ostatnich 20 lat zainwestowały więcej w transport kolejowy niż drogowy. W Europie środkowo-wschodniej podobną strategię przyjęły Czechy. Dzięki inwestycjom w rozwój kolei liczba pasażerów sięgnęła tam 190 mln. To dwukrotnie mniej niż w Polsce, przy prawie czterokrotnie mniejszej populacji. W Polsce w ciągu ostatnich 30 lat długość sieci kolejowych spadła z ok. 25 do 19 tys. km – tłumaczy Tomasz Mądry.
Podkarpacie i Lubelszczyzna w najgorszej sytuacji
Zdaniem eksperta kolej należy rozwijać szczególnie w województwach podkarpackim i lubelskim. Dlaczego? Bo to one mają niższą niż średnia krajowa gęstość sieci kolejowych w przeliczeniu na 100 km kw., i jednocześnie każdy z regionów boryka się również z większym bezrobociem w stosunku do średniej w kraju. Dla przykładu: w sierpniu stopa bezrobocia w woj. podkarpackim wyniosła 8,5 proc., w woj. lubelskim 7,5 proc. – podczas gdy w kraju było to 5 proc.
Nie oznacza to jednak, że mieszkańcy Lubelszczyzny i Podkarpacia siedzą z założonymi rękami i czekają na mannę z nieba. To właśnie oni, w skali kraju, w największym stopniu korzystają z bonu zasiedleniowego. Zamiast dojeżdżać codziennie do pracy, wolą zmienić miejsce zamieszkania.
– Od stycznia do sierpnia 2023 r. pracę w ramach bonu na zasiedlenie podjęło w Polsce 4,6 tys. osób. Najwięcej – tak jak w roku poprzednim – z województwa lubelskiego (0,7 tys.), mazowieckiego (0,7 tys.) oraz podkarpackiego (0,6 tys.). W tym samym okresie działalność gospodarczą w ramach bonu na zasiedlenie podjęło 98 osób (najwięcej z województwa lubelskiego – 11 osób) – takie dane przekazało 300Gospodarce Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej.
Zobacz także: Kolejny argument, by nie iść do biura. Praca z domu jest bardziej przyjazna dla klimatu
Czy gra warta jest świeczki? Ile można dostać? Bon na zasiedlenie jest przyznawany w wysokości określonej w umowie, nie wyższej jednak niż 200 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Jak podał GUS, przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw we wrześniu wyniosło 7379, 88 zł brutto.
– Za naszą zachodnią granicą funkcjonuje tzw. Pendlerpauschale, czyli ulga podatkowa umożliwiająca odliczenie 30 eurocentów od kilometra przejechanego do pracy. Ma ona zachęcić pracowników do poszukiwania lepszego zatrudnienia w większej odległości. W Polsce wsparcie na dojazd do pracy obejmuje maksymalnie 3600 zł rocznie w przypadku jednego miejsca pracy i 5400 zł w przypadku dwóch – wylicza Tomasz Mądry z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Niekorzystne położenie miast
Niezależnie od zachęt pieniężnych, barierą dla wewnętrznej migracji zarobkowej zawsze będzie duża odległość między miastami. Jak zauważa ekspert PIE, nawet w przypadku dobrej komunikacji publicznej, czas podróży pomiędzy województwami w Polsce będzie większy niż np. w przypadku Belgii. Mobilność związana z pracą występuje i będzie występować głównie między bliskimi aglomeracjami. Pracownicy decydują się przede wszystkim na trasy między Łodzią i Warszawą oraz Wrocławiem i Opolem.
Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj 300Sekund, nasz codzienny newsletter! Obserwuj nas też w Wiadomościach Google.
Podobnego zdania jest dr Jan Frankowski z Instytutu Badań Strukturalnych.
– Niewielki udział międzyregionalnych dojazdów do pracy w Polsce wynika z ukształtowania sieci administracyjno-osadniczej. Największe rynki pracy stanowią stolice województw, które – poza Szczecinem – położone są mniej więcej w ich centrum. W ostatnich kilkunastu latach, dzięki naturalnemu skupianiu impulsów rozwojowych, a także prowadzonych politykach regionalnych i transportowych stolice województw wzmocniły swą pozycję. Brak koordynacji polityk na obszarach przygranicznych może osłabiać sytuację pracowników tych obszarów, ograniczając im możliwości wyboru atrakcyjnej pracy – podsumowuje ekspert.
To też może Cię zainteresować:
- Zawieszone loty, praca zdalna, zamknięte oddziały. Globalne korporacje reagują na wojnę w Izraelu
- Praca w IT: Wciąż rośnie liczba jednoosobowych firm. Ale kobiety wolą etaty
- Albo praca, albo studia. Większość młodych nie chce już łączyć jednego i drugiego
- Praca zdalna szansą dla osób niepełnosprawnych. Ich potencjał jest potrzebny na rynku