{"vars":{{"pageTitle":"UE wprowadza nowe normy dla emisji spalin. Producenci samochodów już podnoszą ceny","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["300klimat","news"],"pageAttributes":["branza-motoryzacyjna","euro-7","komisja-europejska","main","motoryzacja","najnowsze","parlament-europejski","samochody","transport-environment"],"pagePostAuthor":"Emilia Derewienko","pagePostDate":"7 listopada 2023","pagePostDateYear":"2023","pagePostDateMonth":"11","pagePostDateDay":"07","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":621848}} }
300Gospodarka.pl

UE wprowadza nowe normy dla emisji spalin. Producenci samochodów już podnoszą ceny

Unia Europejska chce wprowadzić normy Euro 7, które miałyby zredukować zanieczyszczenie powietrza. Jak można się było spodziewać, jednym z największych oponentów tej reformy są firmy motoryzacyjne. Producenci zasłaniają się kosztami, choć sami podnoszą ceny aut nawet o połowę. I notują rekordowe zyski.

Pięciu największych producentów samochodów w Europie podniosło ceny swoich najtańszych modeli średnio o 41 proc. od 2019 r. – wynika z nowej analizy danych cenowych, o której informuje Europejska Federacja Transportu i Środowiska (Transport & Environment). I zwraca uwagę, że to niemal dwa razy więcej niż skumulowana stopa inflacji w tym okresie.


Czytaj także: Kontrowersje wokół Euro 7. Państwa UE tworzą koalicje


Transport & Environment podaje przykład samochodów, których cena poszła w górę w ostatnich latach. Dla przykładu, kwoty, za które producenci mogą sprzedać Peugeota 208, Seata Ibizę i Renault Twingo wzrosła o prawie 6000 euro. To wzrost o 37-56 proc. Nie inaczej było w przypadku cen bardziej luksusowych modeli, np. Mercedesów klasy A i B. Te wzrosły o ponad 10 tys. euro (odpowiednio o 38 i 37 proc.).

To wciąż znacznie powyżej poziomu inflacji lub kosztów surowców i innych komponentów. Podwyżki cen samochodów zapewniły producentom rekordowe zyski w wysokości 64 mld euro. Z kolei w tym roku wypłacili rekordową dywidendę w wysokości 27 mld euro.

Euro 7 – czym jest?

Co więcej, dzieje się to w momencie, gdy w listopadzie 2022 roku Unia Europejska zaproponowała nowe prawo, znane jako Euro 7.

Normy Euro 7 ograniczają dopuszczalne zanieczyszczenia pochodzące z samochodów osobowych, dostawczych, autobusów i ciężarówek. Komisja Europejska chciała, aby nowe prawo zmniejszyło emisję azotu z samochodów osobowych i dostawczych o 35 proc. w porównaniu z normą Euro 6, a także o 56 proc. w porównaniu z normą Euro IV dla autobusów i ciężarówek.

Ale to także bardzo restrykcyjne normy, które dotyczą m.in. ścieralności opon i układów hamulcowych. Euro 7 miałoby regulować emisję formaldehydu, tlenku diazotu, amoniaku oraz drobnych zanieczyszczeń, powstałych w wyniku eksploatacji opon i hamulców.

Branża protestuje

Nie dziwi zatem, że normy te budzą sprzeciw niektórych środowisk, wśród których znaleźli się właśnie producenci aut. Podkreślają, że branża ta inwestuje dziesiątki miliardów euro w pojazdy elektryczne o zerowych emisjach. Argumentują oni, że norma Euro 7 jest zbyt droga zarówno dla nich, jak i dla konsumentów. Miałaby też spowodować duże podwyżki cen, po których samochody – zwłaszcza mniejsze i tańsze modele – mogłyby stać się niedostępne dla konsumentów.

Transport & Environment wylicza jednak, że koszt nie przekroczyłby… 200 euro za samochód. To też szacunki Komisji Europejskiej. Z punktu widzenia organizacji ekologicznych, troska o portfele kierowców, przy jednoczesnym podnoszeniu cen aut, to absurd.

Anna Krajińska, menedżer ds. emisji pojazdów i jakości powietrza w T&E zwraca uwagę, że mimo rekordowych zysków producenci samochodów nie chcą zgodzić się na technologie, przeciwdziałające zanieczyszczeniom, kosztujące jedynie 200 euro za samochód. – To dowód na to, że dla europejskich producentów samochodów zysk zawsze będzie ważniejszy od ludzi – dodaje.


Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj 300Sekund, nasz codzienny newsletter! Obserwuj nas też w Wiadomościach Google.


Tymczasem Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów (ACEA) dysponuje zgoła innymi szacunkami. Jak informowało, bezpośrednie koszty dla samochodów benzynowych i dostawczych – włączając w to koszty związane z homologacją, inwestycje i wyposażenie – potrzebne do spełnienia norm Euro 7 wyniosą nie 200 euro, a 1,8 tys. euro za pojazd.

Z kolei koszty dla autobusów i ciężarówek wyniosłyby średnio 11,7 tys. euro za pojazd, w porównaniu do szacunku KE wynoszącego 2 765 euro.

Euro 7 miałoby pierwotnie wejść w życie w połowie 2025 roku dla samochodów i w połowie 2027 roku dla ciężarówek i autobusów. Jednak Parlament Europejski opóźni wejście w życie przepisów: do 2030 roku dla samochodów i 2031 dla pojazdów ciężarowych i autobusów.

Co dalej z Euro 7?

Jednak to jeszcze nie koniec. Teraz Parlament Europejski zbierze się 8 listopada na posiedzeniu plenarnym, aby głosować nad swoim ostatecznym stanowiskiem w sprawie Euro 7.

Podczas gdy producenci samochodów systematycznie podwyższali ceny swoich samochodów, Rada Europejska i Komisja Ochrony Środowiska Parlamentu kupiły narrację branży, rozwadniając pierwotne, stosunkowo słabe propozycje Komisji Europejskiej dotyczące normy Euro 7 – czytamy w publikacji T&E.

Czytaj także: