Nowe władze banku centralnego Ukrainy nie do końca rozumieją problem wynikający z utrzymywania moratorium na usługi finansowe. Nie przejmują się na razie prywatnym biznesem – mówi prezes KUKE Janusz Władyczak.
Katarzyna Mokrzycka, 300Gospodarka: Na konferencji o współpracy Polski i Ukrainy, na początku grudnia w Lublinie zapowiedział pan szybkie wprowadzenie systemu wsparcia dla polskich firm, które chciałyby inwestować w Ukrainie. Na jakim etapie jest ten projekt?
Janusz Władyczak, prezes KUKE: Jeśli chodzi o możliwości wsparcia leżące w naszej gestii, to projekt nowelizacji ustawy o KUKE jest gotowy, zostały w nim ujęte wszystkie kluczowe kwestie. Teraz czekamy na przekazanie ustawy do konsultacji społecznych. My jesteśmy gotowi do uruchomienia naszych rozwiązań.
Polecamy: Ugoda zbożowa nie pomogła głodnej Afryce. Za to Rosja czerpie z niej pełnymi garściami
Na czym ma polegać nowy system wsparcia KUKE?
Ma się opierać na trzech filach. Pierwszy to ubezpieczenia należności, co już funkcjonuje, ale chcielibyśmy ten element jeszcze rozbudować. Drugi filar będzie się koncentrował na inwestycjach prywatnych podmiotów, które będą uruchamiać stałą działalność w Ukrainie – czy to przez przejęcia lokalnych firm, czy budowę tam zakładów produkcyjnych, przedstawicielstw, itp. Pomożemy im pozyskać finansowanie tych przedsięwzięć i je ubezpieczymy od ryzyka braku spłaty kredytu oraz ryzyk politycznych i siły wyższej, chociażby konfliktów zbrojnych, zmian prawa czy moratoriów płatniczych.
Trzeci filar jest przewidziany dla inwestorów – czy to prywatnych czy reprezentujących Skarb Państwa – a przede wszystkim dla rządu Ukrainy, na inwestycje w odbudowę kluczowej infrastruktury naszego sąsiada, które będą realizowane z udziałem polskich partnerów, czyli polskich wykonawców, podwykonawców i dostawców.
Chcemy pomóc polskim firmom mocniej zaangażować się w program odbudowy Ukrainy, jeśli tylko pojawi się taka możliwość.
Czy to znaczy, że zniknęła bariera w postaci moratorium płatniczego banku centralnego Ukrainy na usługi finansowe, która blokuje inwestycje realizowane na terenie ich kraju?
Nie, moratorium jest utrzymywane i dotyczy płatności za usługi, a tak właśnie traktowane są spłaty każdego finansowania prywatnej inwestycji udzielonego przez zagraniczny podmiot.
Jesteście z nimi w kontakcie? Jakie sygnały pan dostaje?
Nie jesteśmy w bezpośrednim kontakcie z bankiem centralnym, niełatwo do nich dotrzeć. Kontaktujemy się przez naszego odpowiednika w Ukrainie.
Wydaje się, że nowe władze banku nie do końca rozumieją problem wynikający z utrzymywania moratorium. Twierdzą wprawdzie, że mają własne, lepsze, pomysły niż zniesienie go, ale tak naprawdę nic z tym nie robią. Nie przejmują się na razie prywatnym biznesem.
Czy moratorium na usługi finansowe blokuje tylko rozliczenie zakończonych inwestycji, czy dotyczy również inwestycji będących w toku i przyszłych?
Wszystkich projektów prywatnych. To dotyczy zarówno inwestycji, które się rozpoczęły i nie są skończone, jak i tych skończonych jeśli finansowanie na nie w jakiejkolwiek postaci zostało udzielone przed 24 lutego. Wówczas moratorium obejmuje spłatę tego finansowania, ale także ewentualnego dofinansowania do zakończonego już projektu gdyby była taka konieczność. Przykład z czasu wojny – dwa zbombardowane centra handlowe (w Kijowie i Charkowie), które wymagają pilnego remontu, by móc znów normalnie działać.
Teraz życie gospodarcze toczy się tam w ograniczony sposób, w niektórych przypadkach w piwnicy i na parterze. Inwestor chcący odbudować obiekt może sięgnąć do środków własnych, zwiększonego kredytu, ewentualnie może sfinansować projekt z zabezpieczeń, które zostały udzielone na poprzedni kredyt. Jednak każdy z finansowych uczestników tego projektu ma dylemat, czy mu na to pozwolić. Zgoda oznacza, że on znów zacznie zarabiać i będzie gotowy do spłaty długu. Tylko że na obecną chwilę spłacanie zobowiązań kredytowych wobec nas i tak jest niemożliwe, bo jest blokowane właśnie przez moratorium.
Mamy kilka takich zawieszonych projektów na Ukrainie, ich wartość łącznie sięga miliarda złotych. To frustrująca sytuacja, gdy inwestorzy, którzy mają nadal naprawdę niezły standing finansowy, dobrą sytuację płynnościową, nie mogą nam przetransferować pieniędzy. Mają środki żeby nam płacić, ale nie mogą tego robić.
Nam – czyli komu?
Na przykład polskim bankom, bo to banki są w tym przypadku naszymi klientami – bank ubezpiecza u nas finansowanie, którego udziela inwestorowi ukraińskiemu, litewskiemu, francuskiemu czy jakiemukolwiek innemu.
Ale w pewnym momencie te banki do nas przyjdą i powiedzą: nie możemy czekać, nie możemy tego długu dalej restrukturyzować, gdy szansa na spłatę oddala się. W związku z czym my, jako ubezpieczyciel, będziemy zmuszeni wypłacać szkody chociaż teoretycznie nie powinniśmy, bo inwestor przecież nie bankrutuje.
Widzi pan jakieś proste rozwiązanie?
Bardzo proste, wręcz prozaiczne – można było to załatwić metodą znaną już z Ukrainy z 2014 r., czyli znieść moratorium na projekty, które są zabezpieczane przez agencje wsparcia eksportu. To pomogłoby spłacić projekty w toku, ale też uwiarygodnić Ukrainę jako rynek przyszłych wielomilionowych inwestycji prywatnych.
Inwestycji publicznych to moratorium nie dotyczy?
Nie i może to jest przyczyną takiego podejścia. Moratorium dotyczy tylko i wyłącznie finansowania inwestycji prywatnych. Jeśli rząd Ukrainy, któreś z ministerstw, będzie chciało pożyczyć środki od innego rządu, na przykład na inwestycje kolejowej spółki państwowej, czy odbudowę mostu, co się teraz dzieje, to bez problemu zostanie to pokryte ubezpieczeniem podobnej do naszej agencji z danego kraju. Może się też obyć bez ubezpieczenia, bo kredyt będzie celowy, międzyrządowy, a to rząd Ukrainy będą za niego płacić. Tego typu inwestycji moratorium więc nie blokuje. Ale dopóki ono obowiązuje żadne prywatne finansowanie na Ukrainę nie popłynie.
Jak pan interpretuje stanowisko Ukrainy?
Nie tyle jest to stanowisko kraju, co tylko jego banku centralnego. Po prostu ktoś nie zdaje sobie sprawy, że to jest istotne dla przyszłej odbudowy Ukrainy. Myślę, że decydenci w innych ośrodkach mogą nawet nie być świadomi istnienia takiej blokady
Nie zależy im na pieniądzach na odbudowę Ukrainy? Przecież każdy przedstawiciel rządu Ukrainy, który występuje publicznie gdziekolwiek na świecie namawia do udziału w odbudowie, do inwestowania, do przekazywania kapitału.
Myślę że na razie w centrum zainteresowania leżą zupełnie inne pieniądze – instytucjonalne, które będą płynąć przede wszystkim od dużych światowych instytucji finansowych organizujących pomoc, jak Bank Światowy czy EBOR, od rządów. Dla tego kapitału żadnych blokad nie będzie.
Może to obawa przed oligarchami albo przed rosyjskim kapitałem, który znów mógłby wejść niezauważony tylnymi drzwiami do gospodarki Ukrainy?
Tego nie wiem, ale sytuacja jest taka, że bank centralny stawia w niekomfortowej sytuacji i samych finansujących – banki, i agencje wsparcia eksportu, przez co rośnie ich awersja do podejmowania ryzyka w tym kraju, innego niż to bezpośrednio związane z wojną, a także inwestorów ukraińskich, którzy już mają finansowanie międzynarodowe. W mojej opinii może się to odbić potem na podejściu finansujących instytucji do odbudowy Ukrainy.
Już przed wojną banki międzynarodowe niechętnie finansowały inwestycje na Ukrainie, ten rynek był dla nich zbyt ryzykowny. Mogliśmy tam spotkać kilka banków z Polski, banki rozwoju, sporadycznie jakiś bank komercyjny, przeważnie z Niemiec i Austrii. W zasadzie, poza Polską, tylko te dwa kraje i instytucje z tych krajów pożyczały jakiekolwiek pieniądze na inwestycje na tamtym terenie. Reszta się bała.
Teraz prawie nikt z Zachodu nawet się nie wychyla, w tym także agencje wspierania eksportu. Nawet zwykły handel z Ukrainą, tak zwany codzienny, ubezpiecza tylko KUKE.
Ile banków w Polsce, z którymi współpracujecie jest zainteresowanych kredytowaniem inwestycji w Ukrainie po wojnie?
Gdy im pani zada to pytanie, pewnie każdy z nich odpowie, że nie wyklucza, ale tak naprawdę sądzę, że realnie zainteresowanych będzie można policzyć na palcach jednej ręki.
Co mogłoby ich skłonić do zmiany decyzji? Jest coś, co może zwiększyć ich zainteresowanie?
W moim przekonaniu może ich zachęcić nasz nowy system wsparcia odbudowy Ukrainy, o którym mówiłem na początku, bo znacząco zmniejszy ich ryzyko.
Staramy się uszyć ten program tak, żeby w jak najszerszym stopniu można było łączyć różne rodzaje finansowania pochodzące z międzynarodowych instytucje pomocowych czy banków, jak EBI, EBOR albo polskiego banku rozwoju BGK. Ich obecność może zaś zwiększyć chęci udziału także banków komercyjnych, które mogą współfinansować inwestycje. Raczej żadna instytucja nie będzie chciała finansować niczego sama. Dlatego mocno walczymy, żeby stworzyć idealne środowisko do prowadzenia tej działalności.
Powiedział pan na konferencji, że asekuracja działalności handlowej polskich firm na Ukrainie udaje się wam z dużo mniejszą szkodowością biznesu niż w przypadkach krajów Europy Zachodniej. Jak to możliwe?
Przyznaję, że w kategoriach biznesowych wiele osób może uznać, że otworzyliśmy się na Ukrainę w stanie wojny wbrew logice, ale my uważaliśmy, że to jest dobre, zarówno dla naszych przedsiębiorców, ich ukraińskich kontrahentów, ale również dla naszego portfela, czyli Skarbu Państwa. I mieliśmy rację, bo pomimo tego, co tam się dzieje i jak ciężka jest ocena podmiotów, które tam handlują szkodowość biznesu jest o wiele niższa niż na przykład szkodowość, którą mamy na tę chwilę w Wielkiej Brytanii.
Wyspiarze stali się ryzykownym rynkiem po Brexicie?
Dokładnie tak. Tam problemów finansowych i upadłości jest o wiele więcej. Zresztą jeszcze przed wojną nasz portfel na Ukrainie i Białorusi, czy nawet w Rosji zachowywał się o wiele lepiej niż portfel komercyjny w Europie Zachodniej. I to jest bardzo ciekawe, że pomimo perturbacji Ukraina nadal relatywnie dobrze płaci. Większa cześć Ukrainy nie jest przecież objęta działaniami wojennymi. Miliony osób wróciły do swoich miast i próbują toczyć normalne życie.
Z naszej rozmowy wynika, że KUKE to już nie tylko ubezpieczyciel, gwarant. Mówi pan na przykład, że pomagacie pozyskiwać finansowanie. To trwała zmiana modelu działania?
Rzeczywiście, znacząco zmieniliśmy model funkcjonowania, działamy w szerszym wymiarze. Zapraszamy do siebie inwestorów lub potencjalnych wykonawców projektów inwestycyjnych, aby nam o tym projekcie opowiedzieli. Bo my wiemy, kto na rynku ma na co apetyt – który bank czym się zainteresuje, a co na starcie odrzuci więc nie ma sensu tracić czasu na rozmowy ze wszystkimi. Na przykład: nie każdy bank, który jest zainteresowany inwestycjami w transport zainteresuje się projektami finansowania statków, ale może się podjąć kredytowania projektów w transporcie miejskim czy na przykład kolei. Dobrze wiedzieć, z kim rozmawiać, a my to wiemy z praktyki. Nasze podejście naprawdę fajnie zaczęło działać w przypadku wielu projektów, które realizujemy z naszymi firmami, np. na Bliskim Wschodzie, w Afryce, a nawet w Polsce.
Polecamy także:
- KUKE będzie gwarantem ukraińskiego biznesu
- Powrót do wzrostu gospodarczego po wojnie trwa nawet ćwierć wieku
- Wojna trwa, ale odbudowę Ukrainy należy zaplanować już
- Spichlerz Europy coraz bardziej pusty. Ukraina spodziewa się mniejszych zbiorów
- Gdzie znika ukraiński gaz? Kraj, który powinien mieć nadwyżkę, prosi Zachód o pomoc
- Ukraińscy oligarchowie stracili miliardy dolarów. Ich majątek skurczył się o połowę
- Oddolny wspólny rynek. Wojna wzmacnia gospodarcze więzi między Polską, a Ukrainą
- Wojna trwa, ale odbudowę Ukrainy należy zaplanować już. Polski biznes trzeba w tym wspomóc
- Ukraina wznowiła prywatyzację. Firmy trafiają do oligarchów za półdarmo
- Zniszczenia transportowe Ukrainy idą w miliardy. „Tyle wydaliśmy na drogi w 7 lat”
- Wojna demoluje ukraińską gospodarkę. Ale większość firm nadal działa
- Putin grozi zakazem eksportu rosyjskiej ropy. Rynek się tym nie przejmuje