{"vars":{{"pageTitle":"Sejm zmienił projekt ustawy wiatrakowej. Eksperci: to spowolni tempo dekarbonizacji","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["300klimat","news"],"pageAttributes":["10h","300klimat","energetyka","energetyka-wiatrowa","energia-odnawialna","farmy-wiatrowe-na-ladzie","main","najnowsze","oze"],"pagePostAuthor":"Kamila Wajszczuk","pagePostDate":"16 lutego 2023","pagePostDateYear":"2023","pagePostDateMonth":"02","pagePostDateDay":"16","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":471062}} }
300Gospodarka.pl

Sejm zmienił projekt ustawy wiatrakowej. Eksperci: to spowolni tempo dekarbonizacji

Moc elektrowni wiatrowych w Polsce mogłaby się podwoić do 2030 roku. O tym, czy będzie to możliwe, zdecyduje wkrótce Senat. Jednak wprowadzone przez posłów poprawki znacznie ograniczają możliwości rozwoju.

Nie kończą się boje o odległość elektrowni wiatrowych od zabudowań. Od 2016 roku obowiązuje zasada 10h. Oznacza ona, że wiatraka od budynku nie może być mniejsza, niż 10-krotność wysokości elektrowni.

Projekt nowelizacji kontrowersyjnej ustawy został przyjęty przez Sejm. Pierwotnie zmiana miała być radykalna: zamiast dziesięciokrotności wysokości wpisano 500 metrów. Ale na wniosek posłów nastąpił zwrot akcji – i zwiększono proponowaną odległość minimalną do 700 metrów.

Teraz projektem nowelizacji zajmie się Senat.

Możliwości budowy wiatraków

Polska potrzebuje kolejnych odnawialnych źródeł energii. Przede wszystkim po to, by „zazielenić” swój miks energetyczny, dziś oparty w większości na węglu.

Gdyby udało się zliberalizować ustawę 10h zgodnie z pierwotnym projektem, do 2027 roku mogłoby powstać kolejne 4,5 gigawata mocy w lądowych elektrowniach wiatrowych. To szacunki Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej wykonane po ujawnieniu rządowej propozycji zmian w ustawie.

– Kiedy zmiany ustawowe wejdą w życie i odblokują nowe inwestycje, w ciągu kilku lat tj. do roku 2030 mogłoby powstać od 6 do 10 GW nowych mocy w lądowych farmach wiatrowych – mówił wówczas prezes PSEW Janusz Gajowiecki.

Z kolei z szacunków Fundacji Instrat z 2021 roku wynika, że w przypadku wariantu 500 m moc zainstalowana w wietrze na lądzie mogła wzrosnąć do 2030 roku do ok. 18 GW, a do 2040 roku nawet do 36 GW.

Z ostatnią sejmową poprawką nie osiągniemy tych 18 GW w 2030 r. Zamiast iść po blisko 20 GW na koniec dekady, zatrzymamy się na poziomie ponad 12 GW w wyniku realizacji projektów z ostatnich aukcji URE, które spełniają wymogi obowiązującej jeszcze zasady 10H – mówi prezes fundacji Michał Hetmański.

Według danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych, w grudniu moc zainstalowana farm wiatrowych w Polsce wynosiła ponad 9 MW.

Plany grup energetycznych

Plany związane z energetyką wiatrową na lądzie mają wszystkie duże firmy energetyczne w Polsce. Co prawda nie podają one, ile projektów jest “w zamrażarce”, jednak pewien wgląd dają ich strategie rozwoju.

Polska Grupa Energetyczna zapisała w strategii budowę ok. 1 gigawata w tej technologii do 2030 roku. Tauron Polska Energia chce do tego czasu zbudować farmy wiatrowe o mocy 1,1 GW.

Strategia Enei przewiduje wzrost mocy zainstalowanych w odnawialnych źródłach energii o 1 510 MW od 2020 do 2030 roku i o 3 580 MW w 2040 roku. Spółka nie wyznaczyła jednak szczegółowych celów w podziale na technologie. Należąca do PKN Orlen Energa celuje w ok. 1,1 GW mocy zainstalowanej w “lądowych odnawialnych źródłach energii”.

Z kolei Polenergia realizuje strategię na lata 2020-2024. Przewiduje ona zwiększenie mocy lądowych farm wiatrowych o 234 MW i rozwój kolejnych 300 MW.

Bariera dla inwestycji

Zaproponowany przez rząd projekt nowelizacji ustawy odległościowej określał minimalną odległość elektrowni wiatrowej od zabudowań na 500 metrów. Ostateczna decyzja miałaby należeć do samorządów. Szczegóły projektu opisywaliśmy w tym tekście.

W toku prac nad projektem w sejmowych komisjach wprowadzono jednak poprawkę. Minimalna odległość wzrosła do 700 metrów.

Posłowe poprawiają projekt i zmniejszają potencjał

Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej przeanalizowało ponad 30 projektów nowych farm wiatrowych, które pierwotnie zakładały minimalną odległość równą 500 m. Z przeglądu wynika, że zwiększenie minimalnej odległości do 700 m spowoduje redukcję możliwej mocy zainstalowanej o około 60-70 proc.

Bez 500 metrów ustawa wiatrakowa jest bublem – przez 10 lat nie powstanie żadna nowa farma wiatrowa. Zmiana minimalnej odległości elektrowni wiatrowych na 700 m niesie za sobą tragiczne dla energetyki wiatrowej konsekwencje – mówi Janusz Gajowiecki.

Uniemożliwi ona wykorzystanie potencjału jaki drzemie w polskim wietrze. Zamiast kilkunastu, powstanie co najwyżej kilka GW mocy w wietrze. To de facto dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie – dodaje.

Najbardziej ucierpi kujawsko-pomorskie

Negatywnie o zwiększeniu odległości do 700 metrów wypowiada się także Jarosław Kopeć, starszy analityk danych w Fundacji Instrat.

Poprawka przyjęta przez Sejm jest według naszych obliczeń dwukrotnie bardziej restrykcyjna niż wcześniej konsultowany społecznie wariant ustawy – mówi.

Wyliczenia Fundacji Instrat pokazują, że przy 500 metrach obszar dostępny pod inwestycje w farmy wiatrowe w Polsce wyniósłby 27 371 km2. W przypadku 700 metrów będzie to o 47 proc. mniejsza powierzchnia.

Najbardziej dotknięte zmianą będą województwa kujawsko-pomorskie, łódzkie i świętokrzyskie. Powierzchnia pod inwestycje wiatrakowe zmniejszy się tam odpowiednio o 65 proc., 62 proc. i 61 proc.

Zdaniem analityka, przyjęcie nowelizacji w obecnym kształcie również znacząco opóźni lub sparaliżuje wiele już przygotowanych inwestycji.

Uchwalenie nowelizacji w wariancie 700 metrów drastycznie spowolni tempo dekarbonizacji polskiej energetyki i zwiększy nasz rachunek za importowane paliwa kopalne. To nie jest prawdziwa liberalizacja prawa wiatrakowego. Nie tego oczekiwała Komisja Europejska, gdy negocjowano kamienie milowe Krajowego Planu Odbudowy – mówi Jarosław Kopeć.

Czytaj także: