{"vars":{{"pageTitle":"Joe Biden planuje rewolucję w USA. Tłumaczymy, na czym polega największy od czasów lotów kosmicznych plan gospodarczy","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["analizy","explainer","tylko-w-300gospodarce"],"pageAttributes":["ekonomia","gospodarka","infrastruktura","inwestycje","joe-biden","main","makroekonomia","pandemia","pandemia-koronawirusa","polityka","polityka-fiskalna","prezydent-usa","stany-zjednoczone","usa"],"pagePostAuthor":"Jacek Rosa","pagePostDate":"2 kwietnia 2021","pagePostDateYear":"2021","pagePostDateMonth":"04","pagePostDateDay":"02","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":112733}} }
300Gospodarka.pl

Joe Biden planuje rewolucję w USA. Tłumaczymy, na czym polega największy od czasów lotów kosmicznych plan gospodarczy

Prezydent USA Joe Biden ogłosił właśnie plan inwestycyjny warty 2 bln dolarów – czyli prawie tyle, ile cztery polskie PKB. Plan ma być największą taką inicjatywą od czasu uruchomienia programu lotów kosmicznych.

Jak uważają niektórzy eksperci, „plan Bidena” to znak istotnej zmiany w amerykańskiej polityce gospodarczej, a także, być może, sygnał coraz bardziej popularnego w globalnej ekonomii ograniczenia wpływu obowiązującej od lat doktryny neoliberalnej na politykę państwa.

„Prezydentura Joe Bidena to pewnego rodzaju zwrot w kwestii podejścia amerykańskiej administracji rządowej do polityki podatkowej, świadczeń społecznych i usług publicznych. Biden w tych obszarach będzie chciał podążać w kierunku mniej liberalnego modelu europejskiego” – powiedział 300Gospodarce dr Jakub Sawulski, wykładowca Szkoły Głównej Handlowej i kierownik zespołu makroekonomii w Polskim Instytucie Ekonomicznym,  publicznym think tanku.

Czym jest „plan Bidena” i w co zamierza inwestować rząd?

Nowy plan inwestycji w amerykańską gospodarkę ma być wręcz historycznym przedsięwzięciem i pierwszym elementem szerszego programu jej przemodelowania i dostosowania do warunków nowoczesnej ekonomii.

W rozpisanym na 10 lat programie wydatków ujęto już konkretne wartości inwestycji dotyczące konkretnych obszarów gospodarki i polityki społecznej.

Najwięcej, w sumie 621 mld dol., ma zostać przeznaczonych na modernizację amerykańskiej infrastruktury, której kiepski stan od wielu lat wywołuje dyskusje i komentarze.

Zaledwie trzy lata temu średni wiek przeprawy mostowej w Stanach Zjednoczonych wynosił 42 lata, a średni wiek tam i zapór – 52 lata. Możliwe więc, że 621 mld dolarów planowanych na inwestycje w tym obszarze okaże się zbyt małą kwotą w stosunku do potrzeb.

A jest to kwota już i tak gigantyczna – dla porównania, wszystkie towary i usługi, które wyprodukowała polska gospodarka w 2019 roku były warte 596 mld dolarów.

Warto pamiętać, że hojniejszy w założeniach program wydatków infrastrukturalnych (planowany wcześniej przez administrację Donalda Trumpa), wart 1 bln dol., oceniony został w 2017 roku jako zbyt skromny.

Nieco mniej, bo 561 mld dol, ma zostać zainwestowane w rozwój ekologicznego mieszkalnictwa, szkolnictwo, energetykę i politykę wodną.

Kolejne 480 mld dol. ma natomiast zostać przeznaczone na subsydia dla producentów przemysłowych, którzy zostali w znacznym stopniu poszkodowani przez trwającą pandemię koronawirusa, oraz sfinansować badania i rozwój.

Plan przewiduje także wydatki rzędu 400 mld dol. na świadczenia i opiekę nad osobami starszymi i inwestycje w skali 200 mld dol. na szkolenia dla pracowników i rozwój infrastruktury internetu szerokopasmowego.

W sumie na inwestycje przeznaczone zostać mają środki o wartości 2 bln dol. To jednak nie jest całość wsparcia amerykańskiego rządu dla krajowej gospodarki.

Zaledwie kilka tygodni temu Kongres zatwierdził plan wsparcia dla gospodarki po pandemii (o wartości 1,9 bln dol.), a niewykluczone, że w niedługiej przyszłości ogłoszony zostanie kolejny program obejmujący wydatki rzędu 1 bln dol. przeznaczone na opiekę nad dziećmi, edukację i ochronę zdrowia.

W jaki sposób Biden planuje sfinansować nowe inwestycje?

Źródłem środków na uruchomienie tak dużych inwestycji ma być m. in. wzrost podatków dla przedsiębiorstw.

Amerykański prezydent zapowiedział, że podniesie podatek CIT z 21 do 28 proc. Dodatkowo administracja Bidena chce wprowadzić minimalną stawkę podatku globalnego w wysokości 21 proc., która dotknąć ma firmy wyprowadzające swoje zyski do rajów podatkowych.

Rząd chce także usunąć zwolnienie z podatku pierwszych 10 proc. uzyskanych za granicą przychodów firm i znieść wszelkie udogodnienia podatkowe dla przedsiębiorstw wydobywających paliwa kopalne.

Co ciekawe, według analityków międzynarodowego banku inwestycyjnego Goldman Sachs, ogłoszony przez Bidena pakiet infrastrukturalny jest w większości zgodny z rynkowymi oczekiwaniami – podobnie jak plany podwyżki podatków od dochodów osób prawnych.

Analitycy Goldmana – który jest powszechnie uważany za najbardziej wpływowy bank świata – spodziewają się także, że administracja Bidena będzie chciała jeszcze podwyższyć podatki dla osób najlepiej zarabiających oraz od zysków kapitałowych. Na więcej szczegółów w tej kwestii trzeba będzie jednak poczekać najprawdopodobniej do maja.

Według banku uzyskane z podwyżki podatków środki mają pokryć około połowę zaplanowanych wydatków w ciągu najbliższych dziesięciu lat.

„Plan przedstawiony przez Joe Bidena odwraca trendy panujące w światowej gospodarce od kilku dekad, a w gospodarce amerykańskiej – już od lat 70. XX wieku, polegające na systematycznym obniżaniu stopy opodatkowania dużych firm. Proces ten obejmuje zarówno obniżanie stawek podatku CIT, jak i wprowadzanie kolejnych ulg podatkowych, w efekcie czego przez lara realne stopy opodatkowania tych przedsiębiorstw spadały nawet szybciej, niż nominalne” – mówi z kolei Jakub Sawulski z PIE.

Jakie ryzyka niesie za sobą plan Bidena?

„Największy problem z tym planem polega na tym, że może się on zwyczajnie nie udać. W dzisiejszym zglobalizowanym świecie firmom znacznie łatwiej jest unikać opodatkowania niż administracjom skarbowym później te firmy ścigać. Obecnie już ok. 40 proc. zysków dużych firm na świecie transferowanych jest do tzw. rajów podatkowych” – mówi Sawulski

„Istnieje obawa, że wprowadzenie wspomnianych podwyżek podatków skłoni te firmy do przenoszenia do tych rajów jeszcze większej części ich zysków” – dodaje.

Jak zauważa Krzysztof Głowacki, starszy analityk badawczego działu 300Gospodarki – 300Research, pakiet stymulacyjny Bidena silnie polaryzuje polityków i ekspertów, stanowiąc kolejną odsłonę długoletniego sporu u podstaw ekonomii.

„Partia republikańska i obóz liberalny ostrzegają, że tak obszerny program wydatków publicznych niesie realne ryzyko nadmiernej inflacji, która na dłuższą metę zaszkodzi gospodarce bardziej, niż na krótką pomoże jej impuls fiskalny” – ocenia Głowacki.

„Co więcej, podwyżka CIT z 21 proc. do 28 proc., będąca jednym ze źródeł finansowania programu, częściowo zaburzy strukturę bodźców w gospodarce i obniży globalną konkurencyjność USA. Podwyżka ta jest jednak przewidziana na okres ograniczony do 15 lat, a stawka CIT była przed 2018 r. jeszcze wyższa, bo na poziomie 35 proc.” – dodaje analityk 300Research.

A co, jeśli plan Bidena się powiedzie?

„Partia demokratyczna i ekonomiści postkeynesowscy przekonują, że kryzys gospodarczy wywołany epidemią COVID-19 musi być złagodzony przez wzmocnienie popytu, czemu służyć mają zakrojone na ogromną skalę wydatki publiczne. Zwolennikom interwencji przyświecają też względy społeczne (w tym ochrona miejsc pracy), realizowane w programie przez emisję czeków pieniężnych i zwiększone zasiłki dla bezrobotnych” – uważa Głowacki.

Jak zauważa starszy analityk 300Research, kluczową korzyścią płynącą z planu inwestycyjnego Bidena ma być poprawa stanu kulejącego sektora usług publicznych.

Co z tego będzie miała Polska?

Na planie Bidena mogą także zdaniem Krzysztofa Głowackiego zyskać polscy przedsiębiorcy.

„Niezależnie od szerszych konsekwencji makroekonomicznych korzyścią z programu będzie wzrost jakości usług publicznych w związku z planowanymi inwestycjami w infrastrukturę, która jest w Stanach Zjednoczonych wyjątkowo przestarzała. Wydatkom na drogi, sieć energetyczną, instalacje wodną i szkoły ma być poświęcona blisko połowa środków programu, co może stanowić szansę eksportową także dla polskich przedsiębiorstw (zarówno produkcyjnych, jak i usługowych) z branży budowlanej” – mówi Głowacki.

Otwarcie się USA na zielone inwestycje może także w jego opinii oznaczać dodatkową szansę na ekspansję firm z Unii Europejskiej – doświadczonych w realizacji tego typu projektów ze środków publicznych.

„Charakterystyczny jest również zwrot amerykańskiej administracji w kierunku inwestycji przyjaznych środowisku, m.in. ku elektrycznym pojazdom i ekologicznym budynkom. W tym obszarze mogą pojawić się możliwości ekspansji na rynek amerykański dla firm z UE” – mówi ekonomista.

„Po stronie zagrożeń dla krajów trzecich należy natomiast umieścić wzrost globalnych kosztów finansowania długu w przypadku podwyższenia przez Fed stóp procentowych w reakcji na możliwą inflację” – zastrzega jednak Głowacki.

Kiedy plan Bidena może faktycznie wejść w życie?

Nowy plan inwestycyjny Joe Bidena nie uzyskał jeszcze aprobaty amerykańskiego Kongresu, w którym minimalną większość utrzymują sprzyjający mu Demokraci.

Jak przewiduje Financial Times, administrację prezydenta czekać będą teraz tygodnie delikatnych negocjacji z parlamentarzystami, podczas których ustalany będzie szczegółowy kształt obydwu planów – zarówno omawianego planu Bidena, jak i wspomnianego pakietu na wsparcie opieki nad dziećmi, edukacji i ochrony zdrowia.

Negocjacje mogą jednak okazać się szczególnie trudne ze względu na fakt, że wątpliwości co do wielkości programu inwestycyjnego (a dokładnie co do jego zbyt skromnego rozmiaru) formułują także niektórzy czołowi politycy Partii Demokratycznej.

Miedź i złoto podrożeją dzięki Bidenowi, Chiny kupują rekordowe ilości kukurydzy – czyli co słychać na rynku surowców