{"vars":{{"pageTitle":"Tak inflacja uderza w biednych. Zasiłki przegrywają ze wzrostem cen","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["analizy","tylko-w-300gospodarce"],"pageAttributes":["500","ceny-gazu","ceny-pradu","ceny-zywnosci","dochody","inflacja","main","opieka-spoleczna","rodzina","rodzina-500","rodzina500plus","ubostwo","ubostwo-w-polsce","zasilek","zasilek-na-dziecko","zasilek-opiekunczy"],"pagePostAuthor":"Marek Chądzyński","pagePostDate":"2 listopada 2021","pagePostDateYear":"2021","pagePostDateMonth":"11","pagePostDateDay":"02","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":211033}} }
300Gospodarka.pl

Tak inflacja uderza w biednych. Zasiłki przegrywają ze wzrostem cen

Niektóre świadczenia społeczne nie były zmieniane od lat. Ich realna wartość szybko spada po ostatnim przyspieszeniu wzrostu cen.

Na podstawie danych Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej sprawdziliśmy, jak zmieniała się wielkość niektórych zasiłków z pomocy społecznej i nałożyliśmy to na inflację od 2016 r.

Generalny wniosek nie jest optymistyczny: ludzi, którzy potrzebują takiego wsparcia, z pewnością na coraz mniej stać. To może ograniczać ich możliwości zaspokajania potrzeb życiowych i w efekcie zwiększać zasięg ubóstwa.

Ceny szybsze od wzrostu świadczeń

W 2020 r. prawie 1,6 mln osób korzystało ze środowiskowej pomocy społecznej. To ostatnie dane GUS. Według opublikowanego pod koniec października raportu grupa ta stanowiła ok. 4 proc. populacji.

Z tego u niemal miliona osób dochody były tak niskie, że mieli oni prawo do zasiłków z pomocy społecznej. A progi tych dochodów są ustawione naprawdę nisko. Dla osób samotnych to 701 zł miesięcznie, dla rodzin 528 zł na osobę na miesiąc. Jeśli ktoś ma mniej to ma prawo do świadczeń, z których podstawowe to zasiłek stały. Obecnie wynosi on 645 zł. Jego wysokość jest niezmieniana od 2018 r.

Oczywiste jest więc, że w sytuacji mocnego przyspieszenia wzrostu cen realna wartość tego świadczenia spada. Jak bardzo ceny odjechały zasiłkom stałym pokazuje ten wykres:

Gdyby zasiłek stały miał się zmieniać w tempie wzrostu cen, to już teraz powinien wynosić jakieś 703 zł.

To, że świadczenia społeczne nie nadążają za inflacją wynika ze sposobu ich waloryzowania. Rząd podejmuje decyzję w tej sprawie w kilkuletnich cyklach (podobnie zresztą, jak w przypadku zmian w kryteriach dochodowych). Najbliższa podwyżka zasiłku (do 719 zł) nastąpi dopiero od początku przyszłego roku.

Niekoniecznie jednak poprawi to sytuację świadczeniobiorców. Z podwyższoną inflacją będziemy żyć jeszcze przez wiele miesięcy. Według wielu ekonomicznych prognoz w przyszłym roku może ona nieco spaść, ale nadal będzie ponadprzeciętnie wysoka. Na przykład Polski Instytut Ekonomiczny zakłada, że wyniesie powyżej 5 proc.

Niewiele lepiej jest w przypadku zasiłków okresowych. Tu waloryzacji nie było przez wiele lat, do maja tego roku świadczenie dla osoby samotnej wynosiło 418 zł i dopiero wtedy rząd zwiększył je do 528 zł. Dlatego na naszym wykresie poniżej widać, że zasiłek okresowy dogonił i wyprzedził inflację. Ale też trzeba przyznać, że baza do porównań nie była wyśrubowana.

W tym przypadku też planowana jest podwyżka od przyszłego roku. Zasiłek ma wzrosnąć do 600 zł.

Biedne rodziny dostają mniej, niż bogate

Żadnych podwyżek nie przewidziano natomiast w świadczeniach rodzinnych. I mowa tu nie o 500 plus, które dostają wszyscy, tylko o zasiłkach rodzinnych dla najuboższych rodzin. W systemie pomocy społecznej były one na długo przed dodatkiem wychowawczym, ale ostatnio jakby trochę o nich zapomniano. Kwoty, jakie obecnie rząd wypłaca najbiedniejszym rodzinom nie zmieniały się od listopada 2016 r.

Żeby utrzymać wartość nabywczą zasiłku na najmłodsze dziecko (w wieku do pięciu lat), to dziś świadczenie to powinno wynosić prawie 104 zł miesięcznie. Wynosi 95 zł. Podobne zależności są w przypadku zasiłków na dzieci starsze, w wieku 6-18 lat i 19-23 lata. W pierwszym przypadku to powinno być około 137 zł na miesiąc (jest 124 zł), w drugim ponad 150 zł (a nie 135 zł).

Można tu rząd próbować tłumaczyć: nie podnosi zasiłków rodzinnych wychodząc z założenia, że transfer z 500 plus załatwia sprawę. To mógłby być argument, gdyby nie ostatnie zmiany wprowadzane w ustawach podatkowych Polskiego Ładu. Znalazło się tam nowe rozwiązanie w postaci ulgi dla dużych rodzin.

Z ulgi mogą skorzystać rodziny z co najmniej czwórką dzieci. Będzie polegała ona na zwolnieniu z podatku dochodów w wysokości do 230 tys. zł rocznie – w praktyce będzie to zwiększenie kwoty wolnej dla każdego z małżonków o dodatkowe 85 tys. zł ponad standardowe 30 tys. zł.

Taka konstrukcja powoduje, że większą korzyść będą mieć rodziny zamożniejsze. Think tank CenEA wylicza, że skala wsparcia ze strony państwa na czwarte dziecko w rodzinie w przypadku rodzin o najniższych dochodach jest 4,6 krotnie niższa w porównaniu do rodzin o najwyższych dochodach.

OPINIA-Michał Myck, dyrektor Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA:

Inflacja w największym stopniu uderza w te gospodarstwa domowe, których dochody są „odporne” na koniunkturę gospodarczą, czyli mniej zależą od zarobków, a bardziej od transferów i świadczeń społecznych. Dodatkowo jest też tak, że struktura wydatków takich gospodarstw różni się od średniej z koszyka inflacyjnego, bo większy udział w niej mają wydatki na żywność i inne artykuły pierwszej potrzeby, jak prąd czy paliwa. A tak się składa, że ostatnio to one najbardziej drożeją, co oznacza, że w najbiedniejszych rodzinach odczuwalność wzrostu cen może być większa, niż wśród zamożniejszych gospodarstw.

Tymczasem świadczenia wspierające rodziny z dziećmi nie są waloryzowane od 2016 r. I nie chodzi tu tylko o 500 plus, ale również, a może przede wszystkim, o wsparcie za pośrednictwem świadczeń rodzinnych skierowanych do rodzin o niskich dochodach. Nadal około milion rodzin korzysta regularnie z tej formy wsparcia. Jednak w ostatnich latach o waloryzacji mówiło się najczęściej w kontekście programu 500 plus, które jest powszechne, trafia do wszystkich rodzin z dziećmi bez względu na dochód. Kwestia wysokości świadczeń rodzinnych właściwie znikła z debaty publicznej, a realna wartość tego wsparcia wraz ze wzrostem inflacji coraz szybciej się kurczy. Jeśli rząd chce ograniczać ubóstwo wśród rodzin z dziećmi to, mając na uwadze ograniczone możliwości budżetu, priorytetem powinna być waloryzacja świadczeń rodzinnych, a nie wzrost wartości 500 plus.
Jest to szczególnie istotne, że bardzo mało nadal wiemy o wpływie pandemii na poziom życia tych najbiedniejszych rodzin. Jeśli chcemy ograniczać społeczne skutki Covid-19, to dodatkowe transfery socjalne powinny być kierowane przede wszystkim do gospodarstw o niskich dochodach i wspomagać te, których sytuacja się pogorszyła. Dopiero co dyskutowaliśmy o tym, że zwiększa się zasięg ubóstwa w Polsce. Bez zmiany podejścia do wartości wsparcia uzależnionego od poziomu dochodu problem ten będzie się pogłębiał wraz z tym, jak dochody coraz szerszej grupy gospodarstw spadać będą poniżej minimum określającego próg ubóstwa.