Ostatnie cztery sesje na GPW przeceniły WIG20 o ponad 8 proc., spychając wartość indeksu na najniższe poziomy od grudnia 2016 roku. Eksperci wskazują, że zachowanie na rynkach akcji nosi znamiona paniki.
Jeżeli WIG20 zakończy środową sesję giełdową na minusie, będzie to już piąta z rzędu spadkowa sesja dla indeksu blue chipów.
Ostatni raz tak negatywna seria miała miejsce na początku grudnia 2019, jednak wówczas na przestrzeni pięciu dni notowań WIG20 stracił w sumie nieco ponad 5 proc. – czyli około połowę strat z ostatnich dni.
W ubiegłym roku serię siedmiu spadkowych sesji WIG20 miał na początku maja, jednak także wówczas skala zniżek była zdecydowanie mniejsza, niż ma to miejsce teraz.
Eksperci wskazują, że obecne zachowanie rynków nosi znamiona paniki. A w świecie inwestowania zjawisko „owczego pędu”, czyli gwałtownego podążania za stadem (w tym wypadku ton nadają inwestorzy wyprzedający akcje) nie jest niczym nowym.
Być może mamy do czynienia z – jeszcze – delikatną forma tego zjawiska.
„Obecne zachowanie rynków może być nazywane paniką, ale prawdę powiedziawszy jest to dopiero zejście na ziemię. Czy po dwóch dniach gwałtownej wyprzedaży stoimy dopiero u progu czegoś większego? W dużej mierze zależeć to będzie od rozwoju epidemii i samej reakcji na nią” – wskazuje Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB Brokers.
Dodaje, że największe znaczenie mają przede wszystkim ograniczenia oraz reakcje konsumentów.
„Analizowane przez nas napływające z Chin dane, pokazują na spadek różnego rodzaju aktywności (sprzedaż odzieży, samochodów, ruch w restauracjach, transport) o 50 do 90 proc. w relacji rocznej” – napisał Kwiecień.
Znajdująca się w WIG20 spółka odzieżowa LPP (jej kurs spadł o ponad 10 proc. w tym tygodniu) może odczuć wpływ koronawirusa na branżę odzieżową (firma produkuje swoje ubrania m.in. w Chinach). LPP jest właścicielem takich marek jak Reserved, Mohito czy House.
Szkodzi nie tylko koronawirus, polskim spółkom nie pomaga też wewnętrzna polityka
Analitycy Domu Maklerskiego BDM wskazują, że nastroje na rynkach są fatalne, za sprawą obaw przed dalszym rozprzestrzenianiem się koronawirusa na kolejne kraje i jego wpływem na wyniki spółek.
Jednak polskiej giełdzie nie sprzyjają również ostatnie wypowiedzi Ministra Aktywów Państwowych, który przyznał, że nie jest zwolennikiem, żeby dywidendy ogałacały spółki Skarbu Państwa.
Stwierdził, że zamiast dzielić się zyskiem z akcjonariuszami, spółki mają przede wszystkim inwestować, gdyż nie ma rozwoju bez inwestycji.
„Oprócz poruszającej cały świat kwestii koronawirusa w doniesieniach krajowych wciąż oddziałuje wypowiedź szefa Ministerstwa Aktywów Państwowych o niechętnym podejściu do aktywnej polityki dywidendowej spółek będącym pod kontrolą Skarbu Państwa, a to te spółki stanowią trzon indeksu WIG20. I niejednokrotnie to aktywna polityka dywidendowa stanowiła główne źródło atrakcyjności” – zauważa Marcin Brendota, analityk BM Alior Banku.
Wśród 20 blue chipów 11 jest kontrolowanych jest przez państwo.
Jedno w ostatnich dniach pozostaje jednak niezmienne – największą przecenę – oprócz spółek odzieżowych – wciąż notują spółki sektora energetycznego i paliwowego (Tauron, PGE, Orlen, Lotos), dla których 2020 roku rozpoczął się zdecydowanie negatywnie. Koncernom paliwowym nie pomagają m.in. ograniczenia w transporcie.
Po spadkach z ostatnich dni zaledwie dwóch przedstawicieli indeksu WIG20 notuje dodatnią stopę zwrotu od początku roku. Są to CD Projekt i Dino Polska.
Czytaj dalej:
>>>Jak koronawirus wpłynie na polską walutę? Ekonomiści: złoty nie powinien tracić za wartości
>>>Inwestorzy na całym świecie wyprzedają akcje w obawie przed koronawirusem