{"vars":{{"pageTitle":"Finał prac nad Polskim Ładem. Coraz trudniej odgadnąć intencje rządu","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["analizy","opinie","tylko-w-300gospodarce"],"pageAttributes":["budzet","dochody","dzialalnosc-gospodarcza","finanse","jdg","main","ochrona-zdrowia","podatki","polski-lad","przedsiebiorcy","przedsiebiorczosc","rynek-pracy","samozatrudnienie","skladka-zdrowotna","szara-strefa","ubezpieczenia-spoleczne","zdrowie","zus"],"pagePostAuthor":"Marek Chądzyński","pagePostDate":"6 września 2021","pagePostDateYear":"2021","pagePostDateMonth":"09","pagePostDateDay":"06","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":184593}} }
300Gospodarka.pl

Finał prac nad Polskim Ładem. Coraz trudniej odgadnąć intencje rządu

Patologie z systemu nie znikną, NFZ dostanie mniej pieniędzy, niż miał dostać, a zwiększenie podaży pracy też stoi pod znakiem zapytania. Skutki zmian podatkowych z Polskiego Ładu mogą nie być takie, jak zapowiadano – pisze w felietonie Marek Chądzyński.

Do połowy września mamy poznać ostateczną wersję zmian, które zostaną wdrożone Polskim Ładem. Taką deklarację pod koniec poprzedniego tygodnia złożył rzecznik rządu Piotr Müller.

Wersja ta – wszystko na to wskazuje – będzie się istotnie różnić od oryginału w swojej najbardziej kontrowersyjnej części. Czyli w sposobie wyliczania składki zdrowotnej dla jednoosobowych działalności gospodarczych.


Wyższe podatki dla JDG najwcześniej w 2024? „Rozważamy taki wariant”


Zrównanie składki dla JDG i osób na etatach nie nastąpi już w przyszłym roku – tak przynajmniej wynika z informacji przekazywanych wcześniej przez przedstawicieli rządu.

Ile zostało z planów większej progresji

I tu mamy pierwszy zgrzyt: całość zmian podatkowych, jakie przygotowano w Polskim Ładzie od początku opakowywano w zwiększanie progresji w klinie podatkowym. Czyli zmniejszania obciążeń dla mało zarabiających i zwiększania dla tych o wyższych dochodach.

Zrównanie składki między etatowcami a osobami na jednoosobowej działalności gospodarczej miało do tego prowadzić, bo dziś ci drudzy mają przywilej płacenia składki ryczałtem. Co przy wysokich dochodach oznacza relatywnie niskie obciążenie.

Rozłożenie na lata procesu zrównywania składki oznacza, że przywilej nie zniknie, a progresja w klinie będzie postępowała powoli. Bo jeśli nadal etatowcy mają płacić na zdrowie 9 proc. od dochodu, a JDG mniej – np. 3 proc. – to zmiana będzie niewielka. Czyli argument o zwiększaniu progresji upada.

Cywilizowanie rynku pracy? Może później

To niedobrze, bo dziś jest to postawione na głowie. Osoba na minimalnej pensji w podatkach i składkach ponosi dwa razy większe obciążenia względem swoich dochodów, niż samozatrudniony na JDG zarabiający dwukrotność średniej krajowej.

Celowo piszę samozatrudniony, a nie przedsiębiorca, bo tu chodzi o przedsiębiorczość pozorną, gdzie prowadzenie działalności gospodarczej jest zamiennikiem umowy o pracę (jeden klient, jedna faktura miesięcznie, bez zatrudniania innych).


Polski Ład nie zatrzyma ucieczek na samozatrudnienie. To nadal będzie się opłacać


Utrzymanie przywilejów dla JDG, choćby nawet okrojonych, oznacza, że nie zostanie rozwiązany problem tzw. arbitrażu na rynku pracy – czyli właśnie przeskakiwania z umów o pracę na działalność gospodarczą, by płacić mniejsze podatki.

Takie cywilizowanie rynku pracy było jednym z pośrednich celów programu. Wynaturzenie, z jakim dziś mamy do czynienia, powoduje, że osoby, które de facto są pracownikami, nie mają należnej im ochrony prawnej i – co też ważne – stosunkowo mało odkładają na ubezpieczenia społeczne.

W przyszłości może to się skończyć tym, że mimo wysokich dochodów dziś ich emerytury będą minimalne, a państwo będzie musiało do nich dopłacać.

Mniej pieniędzy do NFZ

Z niższej wyjściowej składki od JDG wynika jeszcze jeden kłopot: pula pieniędzy na zdrowie nie zwiększy się tak bardzo, jak miała się zwiększyć.

Bo w sumie to właśnie zamiana ryczałtu na składkę liczoną od dochodów przy jednoosobowych działalnościach gospodarczych miała zapewnić funduszowi więcej pieniędzy. Etatowcy będą płacić tyle, co wcześniej, czyli nadal 9 proc. – w ich przypadku zmiana polega tylko na tym, że nie będą mogli odliczyć jej od podatku.

Skoro tak, to upada kolejny argument, że reforma jest potrzeba po to, by zapewnić większe finansowanie służby zdrowia, obolałej po przejściu trzech fal Covid-19 i stojącej w obliczu czwartej. Miało być z grubsza dodatkowe 14 mld zł, a ile będzie – trudno powiedzieć.

Na wszelki wypadek plan NFZ na przyszły rok jest napisany tak, jakby nie było nic. Mówił o tym w wywiadzie dla 300Gospodarki Sebastian Skuza, wiceminister finansów.

Co z tą szarą strefą

Trudno też stwierdzić, czy zmiany podatkowe w ostatecznym kształcie pomogą osiągnąć jeszcze jeden cel, czyli wyciąganie pracowników z szarej strefy i zwiększenie podaży pracy.

Z jednej strony duża kwota wolna (30 tys. zł) i przesunięcie progu dochodów na 120 tys. zł, powyżej którego będzie się płaci 32 proc. podatku, rzeczywiście może tak zadziałać. Wzrośnie pensja netto u tych zarabiają stosunkowo mało, więc i bodziec, by uciekać w szarą strefę z dochodami też będzie mniejszy.

Z wyliczeń Fundacji CASE wynika, że osoba zarabiająca 3200 zł brutto miesięcznie na etacie, na zmianach zyskałaby 2000 zł rocznie.

Ale bodźce do wychodzenia z szarej strefy dostali głównie pracownicy. Rozwiązań skierowanych do pracodawców, które zachęcałyby ich do legalnego zatrudniania jest w Polskim Ładzie jak na lekarstwo. Jeden z nielicznych przykładów to ulga na innowacyjnych pracowników.

Dla przedsiębiorców działających jako jednoosobowa działalność gospodarcza warunki się nawet pogorszą. Mówiąc krótko, wysoka kwota wolna może zachęcać pracowników do wychodzenia z szarej strefy, ale pracodawców już niekoniecznie.

Zgubiony główny cel

Tak w ogóle to właściwie nikt z otoczenia rządu nie przedstawił szacunków, czy reforma wpłynie jakoś na podaż pracy, a jeśli tak to jak. Za to jej krytycy mają wiele argumentów na to, że ten wpływ będzie ograniczony, bo większość transferów idzie do osób zawodowo nieaktywnych – czyli emerytów.

Zachęty do legalnej pracy mogłyby być większe, gdyby zamiast wysokiej kwoty wolnej zdecydowano się np. na znaczne powiększenie kosztów uzyskania przychodów. Rząd poszedł inną drogą, bo na większych kosztach uzyskania przychodu emeryci nie zyskaliby nic, za to dotknąłby ich zakaz odliczania składki zdrowotnej od podatku. A to byłoby sprzeczne z dotychczasową polityką dopieszczania tej grupy dodatkowymi świadczeniami.

W całej tej dyskusji gdzieś znika główny cel, jaki zwykle przyświeca zwiększaniu progresji w obciążeniach podatkowych. W gruncie rzeczy chodzi o to, by zasypywać nierówności dochodowe. Współcześni ekonomiści są w większości zgodni, ze nierówności to jedno z większych zagrożeń dla stabilnego wzrostu gospodarczego i społecznego dobrostanu.

Utrzymywanie wsyp przywilejów w obciążeniach podatkowych i składkowych nie rozwiąże problemu powstawania nierówności. A po konsultacjach społecznych Polskiego Ładu zanosi się, że przynajmniej część przywilejów zostanie zachowana.