We Francji nauczyciele, kierowcy pociągów, farmaceuci i pracownicy szpitali wyszli na ulice w ramach ogólnokrajowych protestów przeciwko planowanym cięciom budżetowym – informuje Reuters. W tle toczy się spór o podatek dla najbogatszych we Francji.
Do akcji dołączyli także uczniowie, którzy blokowali wejścia do szkół. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych szacowało, że w demonstracjach mogło uczestniczyć nawet 800 tys. osób.
Czego chcą protestujący we Francji?
Związkowcy domagali się wycofania planów fiskalnych poprzedniego rządu, większych wydatków na usługi publiczne oraz wyższych podatków dla najbogatszych.
„Pracownicy, których reprezentujemy, są wściekli” – głosiło wspólne oświadczenie głównych central związkowych, które uznały wcześniejsze propozycje budżetowe za „brutalne” i „niesprawiedliwe”.
Strajki sparaliżowały część transportu regionalnego, w tym połączeń kolejowych. W Paryżu niemal połowa nauczycieli szkół podstawowych nie pojawiła się w pracy. Protesty doprowadziły też do ograniczenia produkcji energii jądrowej przez EDF oraz utrudniły codzienne funkcjonowanie wielu instytucji, w tym farmacji.
Spór o podatek dla najbogatszych we Francji
Reuters dodaje, że nowy premier Sébastien Lecornu, który objął stanowisko zaledwie tydzień wcześniej, musi przygotować projekt budżetu do 7 października. Jego polityczny los może zależeć od wprowadzenia tzw. podatku Zucmana – 2-procentowej daniny od majątku powyżej 100 mln euro. Socjaliści uzależniają swoje poparcie od uwzględnienia tej propozycji w planie finansowym.
Ekonomista Gabriel Zucman argumentuje, że najbogatsi Francuzi płacą praktycznie zerowy podatek dochodowy, podczas gdy ich majątek wzrósł w ostatnich 15 latach szczególnie szybko. Szacuje, że nowa danina dotyczyłaby 1800 gospodarstw domowych i przyniosłaby nawet 20 mld euro rocznie. Jednak Reuters podaje, że krytycy, w tym część ekonomistów, wskazują jednak, że wpływy mogłyby wynieść jedynie ok. 5 mld euro i doprowadzić do odpływu kapitału.
Poparcie społeczne i polityczne napięcia
Według sondażu Ifop 86 proc. Francuzów popiera podatek dla najbogatszych we Francji. Poparcie wyraża 92 proc. wyborców partii prezydenta Emmanuela Macrona. Socjaliści podkreślają, że chcą opodatkować miliarderów takich jak Bernard Arnault, a nie osłabiać rozwój młodych firm.
– Start-upy powinny być wspierane. Celem jest opodatkowanie miliarderów – mówił poseł Philippe Brun, cytowany przez Reutersa.
Z kolei szef federacji pracodawców MEDEF Patrick Martin ostrzegł, że objęcie podatkiem aktywów biznesowych zniechęci do inwestycji. Krytyczne głosy płyną także ze środowiska innowacyjnych start-upów, które obawiają się, że danina utrudni rozwój i zmusi założycieli do sprzedaży udziałów.
Lecornu stoi przed trudnym zadaniem pogodzenia oczekiwań społecznych z realiami finansów publicznych. Deficyt budżetowy Francji sięga 5,4 proc. PKB i jest najwyższy w strefie euro. Bez wsparcia socjalistów premier ryzykuje utratę wotum zaufania, jeśli opozycja zdecyduje się na głosowanie nad wotum nieufności.