{"vars":{{"pageTitle":"Odpowiednie budownictwo może nas chronić przed kolejną pandemią, twierdzą naukowcy","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["300klimat","news"],"pageAttributes":["architektura","badanie","branza-budowlana","budownictwo","covid-19","energia","koronawirus","pandemia"],"pagePostAuthor":"Martyna Maciuch","pagePostDate":"18 maja 2021","pagePostDateYear":"2021","pagePostDateMonth":"05","pagePostDateDay":"18","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":135347}} }
300Gospodarka.pl

Odpowiednie budownictwo może nas chronić przed kolejną pandemią, twierdzą naukowcy

Potrzebne są regulacje odnośnie jakości powietrza w pomieszczeniach podobne do tych, jakie dotyczą wody, czy pożywienia, a wysokiej klasy systemy wentylacji mogą zapobiegać epidemiom, takim jak COVID-19, podobnie jak oczyszczanie wody chroni np. przed cholerą – twierdzą naukowcy.

Obecnie ludzie spędzają większość czasu w pomieszczeniach, ale jakość powietrza w budynkach nie jest tak samo regulowana, jak jakość wody, czy żywności – zwracają uwagę badacze z międzynarodowego zespołu, autorzy pracy opublikowanej na łamach „Science”, jednego z najważniejszych czasopism naukowych.

„Powietrze może przenosić wirusy, tak samo jak woda. Musimy zrozumieć, że jest to problem i że musimy mieć narzędzia do obniżania ryzyka i redukowania możliwej ekspozycji na wirusy zgromadzone w powietrzu we wnętrzach” – wskazuje współautorka publikacji prof. Shelly Miller z Uniwersytetu Kolorado w Boulder w Stanach Zjednoczonych (CU Boulder).

Jak budować, by chronić się przed wirusami

Systemy wentylacyjne chronione przed chorobami powinny być dostosowane do rodzaju pomieszczeń i tempa oddechu znajdujących się w nich osób. Inaczej takie systemy powinny działać np. w kinach, a inaczej na siłowniach, zdaniem naukowców.

„Kiedy projektujemy budynki, nie powinniśmy po prostu zapewnić minimalnej wentylacji, ale powinniśmy brać pod uwagę obecne choroby układu oddechowego, takie jak grypa oraz możliwe przyszłe pandemie” zdaniem prof. Jose-Luisa Jimeneza z CU Boulder.


Czytaj też: Badania: Wentylacja pomieszczenia ważniejsza od noszenia maseczek dla uniknięcia zarażenia koronawirusem


Nie powinniśmy czekać, aż pojawi się nowa pandemia  wskazuje badacz.

Autorzy badania sugerują wprowadzenie tworzenie wentylacji ze specjalnym trybem pandemicznym, który uruchamiałby specjalną filtrację w razie potrzeby. To pozwoli zaoszczędzić energię, poprzez ograniczenie filtracji, gdy nie jest ona niezbędna.

Koszty wprowadzenia środków zaradczych będą zdaniem naukowców znacznie niższe niż koszty chorowania. Miesięczny globalny koszt COVID-19 sięga biliona dolarów, a koszt grypy w samych Stanach Zjednoczonych – ponad 10 mld dolarów. Choć pełną analizę ekonomiczną trzeba jeszcze wykonać, według badaczy koszt odpowiedniej wentylacji nie powinien natomiast przekraczać 1 proc. całkowitej ceny konstrukcji standardowego budynku.

Niebezpieczne powietrze

Opracowanie ukazało po tym, jak Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła, że SARS-CoV-2 rozprzestrzenia się głównie drogą powietrzną. Dziesięć miesięcy wcześniej organizacja ta uznała możliwość transmisji wirusa przez aerozole.


Czytaj też: WHO sądzi, że wie, gdzie zaczęła się pandemia koronawirusa. Nie jest to Wuhan


Ponad dwustu specjalistów, w tym prof. Shelly Miller, napisało wtedy list otwarty skierowany do organizacji medycznych i władz, ostrzegający o zagrożeniu ze strony powietrznej transmisji. Teraz badacze nawołują WHO i władze o ustanowienie i wprowadzenie odpowiednich regulacji prawnych odnoszących się do obecności wirusów w powietrzu w budynkach.

Taki krok miałby podobne znaczenie, jak budowa miejskich wodociągów z czystą wodą i kanalizacji w XIX wieku, zdaniem tych specjalistów. Skorygowałby także ważne nieporozumienie, które powstało również w tamtym czasie.

Mylne założenia

W XIX wieku sądzono, że cholera roznosi się przez powietrze. Dopiero brytyjski lekarz John Snow wykrył bakterie cholery w wodzie. Podobnie węgierski medyk Ignaz Semmelweis wykazał, że mycie rąk przed przyjmowaniem porodów znacząco zmniejsza liczbę infekcji.

Po tych odkryciach, mimo początkowego oporu, uznano że to woda, a nie powietrze przenosi choroby.

Na początku XX wieku przypisano wiele infekcji dużym kroplom śliny wyrzucanym w czasie kaszlu, które szybko spadają na ziemię i działają tylko na bliskiej odległości. Tym samym wykluczono możliwość transmisji chorób przez powietrze.

Dopiero w 1945 roku William Wells opublikował pracę, w której krytykował pomijanie powietrza jako wektora przenoszącego choroby. Swoje tezy popierał badaniami nad gruźlicą i odrą, jednak jego poglądy nie zdobyły w tamtym czasie wielu zwolenników.

W rezultacie, długotrwałe zaniedbywanie powietrza jako środka roznoszenia chorób pozostawiło znaczącą lukę w wiedzy na temat projektowania i zarządzania wentylacjami w budynkach, którą teraz należy uzupełnić, by zapobiec kolejnym pandemiom, jak twierdzą autorzy badania.

Samowystarczalne miasta po COVID-19: czy zielone strefy w stylu Barcelony mają sens?