{"vars":{{"pageTitle":"Kazachstan to odpowiednik Ukrainy w Azji. Co to oznacza dla Polski oraz Rosji? [WYWIAD]","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["tylko-w-300gospodarce","wywiady"],"pageAttributes":["azja-centralna","ceny-gazu","chiny","geopolityka","kazachstan","main","protesty","rosja","surowce","zamieszki"],"pagePostAuthor":"Katarzyna Mokrzycka","pagePostDate":"11 stycznia 2022","pagePostDateYear":"2022","pagePostDateMonth":"01","pagePostDateDay":"11","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":244639}} }
300Gospodarka.pl

Kazachstan to odpowiednik Ukrainy w Azji. Co to oznacza dla Polski oraz Rosji? [WYWIAD]

Rosja rośnie w siłę. Po 30 latach wybijania się Kazachstanu na niezależność od Rosji, Putin naprawdę tanim kosztem gwałtownie zmniejszyła stopień niezależności Kazachstanu.  Ceną za udział wojsk rosyjskich może być oficjalne uznanie przez Kazachstan aneksji Krymu – tłumaczy w wywiadzie z 300Gospodarką dr Julian Pańków* z Collegium Civitas.

*dr Julian Pańków – ekonomista i politolog, adiunkt w Collegium Civitas. W latach 90. członek Rady Przekształceń Własnościowych przy Prezesie Rady Ministrów RP i konsultant programów reform w krajach przechodzących transformację systemową (Rosja, Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Ukraina, Gruzja, Bułgaria). Zajmuje się m. in. międzynarodowymi stosunkami gospodarczymi, różnymi aspektami procesu globalizacji oraz polityką zagraniczną Rosji.

Katarzyna Mokrzycka, 300Gospodarka: Czy to, co się dzieje w Kazachstanie powinno nas obchodzić w Polsce?

Dr Julian Pańków, Collegium Civitas: Bardzo poważnie liczymy się z tym, że może dojść do eskalacji konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. W tym kontekście ma znaczenie fakt, że Rosja nie tylko pojawiła się militarnie w Kazachstanie, ale przede wszystkim, że pozwoliło jej to bardzo sprawnie, szybko i niewielkim nakładem sił zdusić bunt Kazachów.

Kreml może więc nadal koncentrować się na knuciu w Europie Wschodniej – to ma pan na myśli?

Tak. Ukraina zawsze była miękkim podbrzuszem imperium Rosji i Rosja nigdy nie zrezygnuje z dążenia do odzyskania tego regionu. A zagrożenie dla bezpieczeństwa Ukrainy to zagrożenie i dla naszego bezpieczeństwa. Unia Europejska prowadzi mało konsekwentną politykę względem Ukrainy. To nie jest zarzut – to wynika z okoliczności. Nie wydaje się, żeby wydarzenia w Azji miały dla UE duże znaczenie, ale już ich skutki w postaci nieangażowania się tam Rosji na dużą skalę, co oznacza aktywność na granicy z Ukrainą – tak.

Jeden z globalnych scenariuszy mówi nawet, że może dojść do symultanicznej akcji podjętej przez Federację Rosyjską i Chiny – Zachód, a właściwie USA, przyglądając się zagrożeniu, jakie narasta na granicy rosyjsko-ukraińskiej może już nie mieć sił i środków, żeby zajmować się tym, co robią Chiny w stosunku do Tajwanu, albo odwrotnie.

Zmieni się układ na linii Rosja-Unia Europejska?

Rosja rośnie w siłę. Kazachstan stanowi odpowiednik Ukrainy w Azji. Po 30 latach wybijania się Kazachstanu na niezależność od Rosji, Federacja naprawdę tanim kosztem gwałtownie zmniejszyła stopień niezależności Kazachstanu. Mówiąc wprost: Rosja Putina odzyskuje kolejne obszary, a przynajmniej poważnie zwiększa wpływy w przestrzeni postsowieckiej w bardzo znaczącym regionie z punktu widzenia bezpieczeństwa międzynarodowego.

Czy ostatnie wydarzenia mają dla Polski także bardziej bezpośrednie znaczenie? Nasze relacje gospodarcze nie ucierpią chyba szczególnie, bo są raczej niewielkie.

Polska nie ma poważnych interesów gospodarczych w Kazachstanie, ani w tamtym regionie, ale były prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew z pewnością nie był nam wrogiem, przeciwnie – niekiedy występował w roli mediatora między Polską a Rosją czy, jak ostatnio, Białorusią. Miał na tyle silną i neutralną pozycję, że mogliśmy zwrócić się do niego o pomoc w kilku skomplikowanych sprawach, a kanałów bezpośrednich jeśli chodzi o nasze relacje czy to z Białorusią, czy z Rosją jest bardzo niewiele. Jeśli w ogóle są jakieś. Podobnie w konfliktach Rosji z Ukrainą. Był jedynym przywódcą w świecie postsowieckim, z którym Putin się liczył, traktował go z szacunkiem i słuchał jego różnych sugestii. Kazachstan Nazarbajewa, jeden z najbliższych sojuszników Rosji, nie uznał aneksji Krymu.

Nie wykluczam, że teraz ceną za wpuszczenie wojsk rosyjskich do Kazachstanu może być zmiana oficjalnego stanowiska Tokajewa właśnie w tej sprawie.

Sam prezydent Tokajew też kiedyś był przecież w grupie trzymającej władzę razem z prezydentem Nazarbajewem. To jego człowiek.

Oczywiście. To nominat Nazarbajewa. Był wieloletnim premierem, był ministrem spraw zagranicznych, był ambasadorem i był lojalny wobec Nazarbajewa. Rozwiązując rząd i aresztując kilka dni temu Karima Masimowa, byłego szefa kazachskiego odpowiednika KGB, z zarzutem zdrady stanu Tokajew wysłał jednak bardzo wyraźny sygnał, że się od tamtego etapu odcina i przy poparciu Federacji Rosyjskiej dokonuje konsolidacji władzy w swoich rękach. Ale włączenie w to wojsk rosyjskich oznacza wasalizację tego kraju.

I to jest dla Putina także ważna lekcja. Wariant sukcesji władzy, który przeprowadził Nazarbajew z udziałem Tokajewa miał być poligonem doświadczalnym dla ewentualnej sukcesji samego Władimira Putina. A jeśli teraz Tokajew wycina ludzi Nazarbajewa, który go namaścił, to Putin mocno się zastanowi zanim wskaże jako następcę na przykład swojego kumpla ministra obrony Siergieja Szojgu.

Czy na wydarzenia w Kazachstanie trzeba patrzeć przez pryzmat całego regionu? Jako element układanki: Chiny-Rosja-Afganistan?

Od kilkunastu lat najpoważniejszym wyzwaniem dla Zachodu, a w szczególności Stanów Zjednoczonych, jest oczywiście wzrost międzynarodowej roli i pozycji Chin. W tym kontekście Azja Centralna ma bardzo poważne znaczenie geostrategiczne. Ja sobie wyobrażam, że jest – zapewne niesformalizowane – uzgodnienie pomiędzy Federacją Rosyjską a Chińską Republiką Ludową, że Federacja odpowiada za bezpieczeństwo w regionie po to, żeby Chińczycy mogli realizować swoje gospodarcze interesy, w których Rosja też uczestniczy.

Kolejna rzecz – Rosjanie w Kazachstanie. To największa mniejszość, około 1/5 populacji. Spośród czternastu obwodów tworzących Kazachstan sześć północnych w zdecydowanej większości jest zamieszkałych przez ludność rosyjską albo rosyjskojęzyczną, a nie kazachską. Dlatego bez trudu mogę sobie wyobrazić również taki wariant, że gdyby Tokajew nie uległ perswazji rządu Federacji Rosyjskiej, żeby szybko zaprowadzić spokój, bo Rosja chce mieć wolne ręce w konflikcie z Ukrainą, to zrobią tam drugi Krym. Scenariusz dekompozycji Kazachstanu jako państwa to nie jest oczywiście opcja pierwszego czy drugiego wyboru, ale liczyć się z nią trzeba było.

Sytuacja w Kazachstanie ma wpływ na bezpieczeństwo dostaw surowców z regionu i w tym sensie ma związek z Afganistanem. Teren graniczny z Afganistanem ma znaczenie dla przesyłu paliw kopalnych do Chin – od ponad 20 lat płynie tam gaz z Turkmenistanu oraz ropa i gaz z Kazachstanu, a te szlaki zahaczają o strefę niemalże sąsiadującą z Afganistanem, więc w interesie wszystkich leży, aby nie doprowadzić do destabilizacji.

Kazachstan to gospodarczo miejsce, gdzie zbiegają się ogromne interesy Federacji Rosyjskiej, Chin i Zachodu. Przypadek modernizacji tego kraju jest niezwykle interesujący. Z 15 państw powstałych z rozpadu Związku Sowieckiego poza naszymi sąsiadami z krajów nadbałtyckich tylko Kazachstan przeszedł skutecznie transformację w sferze gospodarczej. Pracowałem w Kazachstanie w okresie przemian i wiem z własnego doświadczenia, że prezydent Nazarbajew chętnie korzystał zarówno z doradców zachodnich, jak i ekspertów z Korei, Singapuru czy Hongkongu. Każde z tych państw ma tam dziś rozległe interesy.

Do Kazachstanu w ciągu minionych 30 lat według danych UNCTAD trafiło ponad 150 mld dolarów zagranicznych inwestycji bezpośrednich – ze wszystkich tych trzech kierunków. Dla porównania, do Polski napłynęło około 230 mld dolarów, a na Ukrainę zaledwie około 50 mld. Z tego punktu widzenia Kazachstan gospodarczo ma znaczenie większe niż Ukraina.

Kazachowie sami mówią, że żyją na tablicy Mendelejewa.

Uran (40-proc. udział w dostawach tego surowca na świecie), gaz, ropa, która od dłuższego czasu trafia w dużych ilościach do Chin.

Dlaczego zatem kraj, który żyje na tablicy Mendelejewa, poszedł na barykady z powodu cen gazu?

Naprawdę nie wiem, dlaczego to akurat był punkt zapalny. Tak jak nie potrafię powiedzieć, kto miałby inspirować protesty. Bo nie patrzyłbym tu ani w stronę Rosji, ani Zachodu.

Może więc to impulsy wewnętrzne? Demokratyczna opozycja?

Problem w tym, że w Kazachstanie nie ma opozycji i ludzi, którzy mogliby przejąć odpowiedzialność za demokratyczny Kazachstan. Raz po raz pojawiali się liderzy opozycyjni, ale kończyli albo w więzieniach, albo na emigracji. Ogromnym nieporozumieniem, a wręcz błędem jest uznawanie za opozycjonistę Muhtara Abliazova, który jest bardzo szemraną postacią. Trzy państwa wystosowały za nim listy gończe i wcale nie z powodu jego aktywności politycznej, tylko za wielomiliardowe przekręty, a on sam ogłosił się właśnie liderem opozycji. Na tym Kazachstan na pewno nie zyska.

A gdzie w tych wszystkich zdarzeniach są Chiny, dla których to – jak pan mówi – niezmiernie ważny rejon? Zajęły stanowisko?

Były oświadczenia na poziomie rzecznika MSZ, w których rytualnie nawoływano do powstrzymania przemocy i przywrócenia spokoju. I tyle. W dużym stopniu Chiny dają wolną rękę Federacji Rosyjskiej. Nastroje w Kazachstanie (i innych krajach regionu) od jakiegoś czasu są dalekie od życzliwości wobec Chin – skomplikowana sytuacja etniczna na pograniczu.

W 2019 roku mieliśmy do czynienia z falą protestów antychińskich. Ale ani wówczas, ani teraz nie zostało naruszone bezpieczeństwo dostaw surowców energetycznych, a już wcześniej uważano, że prezydent Tokajew jest nawet bardziej prochiński niż był Nazarbajew, więc żadnych ruchów po stronie Chin się nie spodziewam.

Czy rewolta może wyjść poza Kazachstan i objąć inne kraje regionu? Czy może dojść do takiej azjatyckiej wiosny?

Nie, nie bardzo sobie wyobrażam, że protesty społeczne w Kazachstanie mogą się rozprzestrzenić na sąsiednie kraje, bo zbyt wiele je dzieli, aby można było wyobrazić sobie jakiś panśrodkowoazjatycki ruch społeczny. W całym regionie między państwami górzystymi a nizinnymi trwa na przykład permanentny, niedoceniany w Europie, konflikt o zasoby wody.

Bezpośredni sąsiad, Uzbekistan, to także największy rywal o pozycję regionalnego mocarstwa, który nie wykorzystuje jednak nawet części swoich zasobów. Nie jest to państwo, które w tym momencie może odgrywać istotną rolę, a nierzadkie tam protesty bywały krwawo tłumione.

W przypadku Kirgistanu, znacznie biedniejszego niż Kazachstan, najbardziej demokratycznego w rozumieniu zachodnim państwa tego regionu, już kilkakrotnie dokonywano, powiedziałbym, korekty procesu modernizacji w sferze politycznej, obalając władze i wybierając nowe. Protesty kończyły się zwykle po kilku dniach bez naruszenia zasadniczego układu sił i podstaw instytucjonalnych.

Polecamy także inne nasze wywiady o geopolityce z najlepszymi w Polsce ekspertami: