Wysoka inflacja w ostatnich latach mocno odbiła się na polskiej branży piwowarskiej, która w 2024 roku zanotowała kolejny spadek popytu. Według Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego – Browary Polskie, w ciągu dwunastu miesięcy kupiono o 100 mln butelek i puszek mniej niż rok wcześniej. Oznacza to 1,7% spadek wolumenu i zarazem najgorszy wynik od dwudziestu lat. Jedną z przyczyn jest dotkliwy wzrost kosztów utrzymania, który skłania Polaków do ograniczania zakupów dóbr dodatkowych. Co więcej, coraz większa grupa konsumentów przestawia się na piwa bezalkoholowe, wpisując się w trend prozdrowotny.
Spadek konsumpcji alkoholu
Od 2019 roku spadek konsumpcji alkoholu wyniósł łącznie 8,7%, przy czym najbardziej widoczny jest spadek spożycia piwa, który osiągnął w tym okresie wartość 9,9%. W 2024 r. rynek piwa alkoholowego skurczył się o kolejne 2,8% i kontynuuje spadek w I kwartale 2025 roku.
Według danych GUS produkcja piwa w Polsce zmniejszyła się z poziomu 40,4 mln hl w 2019r. do 34,6 mln hl w 2024r. To łączny spadek o 5,8 mln hl, czyli 14,4% w ciągu ostatnich 5 lat. Branża piwowarska pozostaje przy tym pod wpływem trendów konsumpcyjnych, demograficznych oraz negatywnych konsekwencji kryzysów lat ubiegłych: począwszy od pandemii, przez wojnę, aż po mocno odczuwalną wysoką inflację.
Jakie są główne przyczyny rosnących kosztów piwa?
Cena piwa zależy w dużej mierze od kosztów produkcji i dystrybucji, które stanowią aż 2/3 końcowej kwoty, jaką płaci konsument za ten napój alkoholowy. Jak mówi Bartłomiej Morzycki, ekspert z Browarów Polskich: „Ceny piwa zależą przede wszystkim od realnych kosztów i inflacji oraz podatków, a ceny wódki odwrotnie – najbardziej od podatków, a w mniejszym stopniu od realnych kosztów i inflacji. Dlatego im wyższa inflacja, tym jej skutki są mocniej odczuwalne na rynku piwa.” To dlatego inflacja tak mocno uderza w sektor piwowarski. Jednak wzrost cen złotego trunku jest również w dużym stopniu związany z podwyżkami podatku akcyzowego, który w Polsce jest zdecydowanie wyższy niż w naszych krajach sąsiedzkich. Akcyza na piwo w Polsce to ok. 30 Euro/hl, podczas gdy w Niemczech jest to 9,44 Euro/hl, a w Czechach – 14,42 Euro/hl. Dodatkowo akcyza w Polsce będzie nadal rosnąć o 5% rocznie do 2027 r., zgodnie z przyjętą w 2021 r. „mapą akcyzową”.
Jeżeli jednak zestawimy tę rosnącą akcyzę z malejącą sprzedażą, okazuje się, że wpływy do budżetu Państwa nie są tak wysokie, jakby można tego oczekiwać. Od 2019 r. stawka akcyzy wzrosła o 27%, podczas gdy wpływy do budżetu – o 10%.
Warto wspomnieć o wchodzącym w IV kwartale 2025 roku systemie kaucyjnym, który obejmie między innymi puszki. Oznacza to, że do każdej puszki piwa doliczona zostanie obowiązkowa kaucja w wysokości 50 gr. W przypadku piwa w puszkach (a to ok. 50% rynku) cena, jaką konsument zapłaci w sklepie, wzrośnie, co może dodatkowo obniżyć popyt wyłącznie na piwo.
Nowe trendy konsumenckie
Zmienia się również struktura samego rynku piwa. Jak podaje NielsenIQ w 2024 r. największe spadki odnotował segment lagerów i piw mocnych, a największe wzrosty – kategoria piw bezalkoholowych.
“Każde piwo bezalkoholowe to o 25 g etanolu mniej w organizmie” – wyjaśnia Morzycki. Przy 2 mln hl piw bezalkoholowych w 2024 r. konsumenci potencjalnie nie spożyli aż 10 mln litrów czystego alkoholu tylko w tym jednym roku.
Piwa bezalkoholowe zanotowały aż 17,4% wzrostu wolumenu, co przekłada się już na 6,4% całego rynku. W ujęciu wartościowym ten udział to 7,5% i przeszło 1,7 mld zł przychodu, czyli o blisko 250 mln zł więcej niż rok wcześniej. Jak podkreśla Bartłomiej Morzycki, to właśnie wzrost popularności piw bezalkoholowych, będących alternatywą dla napojów z procentami, jest trendem świadomie wspieranym przez branżę piwowarską. Przyczynia się nie tylko do realizacji celów polityki zdrowotnej, czyli ograniczania całkowitego spożycia alkoholu, ale jednocześnie jest nadzieją dla branży, która spotyka się z coraz to nowymi wyzwaniami.
Przykładem takiego zagrożenia są inicjatywy dotyczące wprowadzenia urzędowych cen minimalnych czy zmiany sposobu naliczania akcyzy tak, aby naliczana była od zawartości alkoholu a nie od tego, z czego jest on wytwarzany, jak jest obecnie. W opinii przedstawicieli sektora piwnego, takie pomysły byłoby to poważną ingerencją w obecną konkurencję na rynku i mogłyby wywołać przesunięcie popytu w stronę mocniejszych alkoholi, w tym najtańszych wódek. Osiągnięto by odwrotny skutek do deklarowanego celu zdrowotnego. Tymczasem branża piwowarska generuje około 1% PKB i zapewnia zatrudnienie dla przeszło 120 tys. osób w różnych gałęziach gospodarki.
Polecamy artykuł: Profesjonalny wygląd pracowników hotelu – wybierz wynajem odzieży
Trudna sytuacja sklepów i producentów
Dla małych sklepów, w których sprzedaje się ponad 60%. całego piwa w Polsce, kurczenie się rynku piwa też jest bolesne. Z jednej strony mają do czynienia z rosnącymi cenami i koniecznością utrzymywania szerokiego asortymentu, z drugiej – z przybywającymi dyskontami, które podbierają im klientów.
Spadki w produkcji piwa skutkują też zmniejszeniem zapotrzebowania na surowce rolne. Część mniejszych browarów obawia się niewykorzystanych mocy produkcyjnych, co przy dłuższym zastoju może prowadzić do zamykania zakładów i zwalniania pracowników. Jak podkreśla Justin Kissinger, prezes i dyrektor generalny World Brewing Alliance,: „Przemysł piwowarski ma ogromny wpływ na gospodarkę na świecie i w Polsce, wspierając szeroki łańcuch dostaw, który obejmuje rolników, rozlewnie, spedytorów i sektor hotelarski. To, co czyni piwo wyjątkowym, to fakt, że jest ono głęboko zakorzenione na lokalnych rynkach.” W Polsce 86% zakupów dokonywanych przez sektor piwowarski, odbywa się na lokalnym rynku, a z produkcją piwa związanych jest 120 tysięcy miejsc pracy.
Branża piwowarska liczy na dalsze wsparcie władz w utrzymaniu racjonalnych regulacji dotyczących sprzedaży piwa, żeby móc kontynuować podjęte inicjatywy i inwestować w rozwój segmentu bezalkoholowego.