Rosyjska agresja militarna na Ukrainę może nastąpić jeszcze w tym tygodniu – wskazuje amerykański wywiad. Redakcja 300Gospodarki zebrała najważniejsze informacje dotyczące potencjalnego konfliktu zbrojnego pomiędzy wschodnimi sąsiadami Polski.
Stany Zjednoczone uważają, że Władimir Putin zdecydował się na przeprowadzenie inwazji na Ukrainę. Może to nastąpić w ciągu najbliższych kilku dni – tak miał przekazać przywódcom UE i krajów NATO prezydent USA Joe Biden. Informację tę opublikował w piątek 11 lutego brytyjski dziennik The Guardian podał, powołując się na źródła dyplomatyczne.
Dziś jednak, w poniedziałek 14 lutego, minister spraw zagranicznych Rosji, Siergiej Ławrow, miał doradzić prezydentowi Putinowi kontynuację drogi dyplomatycznej.
Strona amerykańska przedstawiła pewne konstruktywne propozycje, miał wskazać Ławrow. Jednak jego zdaniem propozycje wysunięte przez NATO i Unię Europejską nie są z perspektywy rosyjskiej wystarczające – podaje agencja prasowa Reuters.
Na ten moment, sugeruję kontynuowanie negocjacji i podtrzymywanie naszego stanowiska – powiedział Ławrow do Putina w transmitowanej rozmowie. Można to odczytać jako sygnał, że zmniejsza się prawdopodobieństwo nagłej inwazji Rosji na Ukrainę – wskazuje Reuters.
Rynki reagują
Jednak sama perspektywa rosyjskiej agresji na Ukrainę się utrzymuje wywołuje silne reakcje na rynkach. W piątek widać to było na amerykańskiej giełdzie – spadały kursy akcji, ale umacniał się dolar.
To przyniosło rezultat w postaci osłabienia złotego. Jak wskazywał Marek Chądzyński w tym artykule, rosnące ryzyko globalnego kryzysu raczej nie pozostanie bez wpływu na rynek również w kolejnych dniach.
I rzeczywiście, giełdy kontynuowały spadki w poniedziałek, 14 lutego. Około 12:00 spadały najważniejsze indeksy giełdowe w Europie. Dolar nadal umacniał się wobec euro, na czym tracił też złoty.
Czemu to negatywna wiadomość dla Polski? Od kilku miesięcy utrzymuje się wysoki poziom inflacji. Jej zahamowaniu pomogłoby umocnienie złotego.
Z kolei ceny ropy i gazu były 14 lutego bardzo niestabilne – rosły na początku sesji, potem zaczęły nieznacznie spadać.
Jeśli wybuchnie wojna
Po medialnych doniesieniach o możliwości rosyjskiej agresji na Ukrainę jeszcze przed końcem Zimowych Igrzysk Olimpijskich, kilka linii lotniczych zawiesiło loty do Ukrainy. Na ten krok zdecydowała się m. in. niemiecka linia Lufthansa i holenderski przewoźnik KLM.
Natomiast Polskie Linie Lotnicze LOT na razie nie zawieszają lotów do tego kraju – przekazał 300Gospodarce rzecznik krajowego przewoźnika, Krzysztof Moczulski.
– PLL LOT będzie postępować zgodnie ze wszelkimi rekomendacjami wydawanymi przez instytucje odpowiedzialne za lotnictwo cywilne – podał Krzysztof Moczulski, mówiąc o planach spółki, której głównym udziałowcem jest Skarb Państwa.
W razie wybuchu konfliktu zbrojnego, Unia Europejska i Stany Zjednoczone z pewnością odpowiedzą także sankcjami nałożonymi na Kreml.
Aby wywrzeć oczekiwany wpływ, jako Zachód musimy zdecydować się na sankcje, które uderzą w całą rosyjską gospodarkę. Skutki mogą więc odczuć także obywatele tego kraju, a nie jedynie ośrodki władzy – wskazuje Brian O’Toole, ekspert Rady Atlantyckiej, wpływowego amerykańskiego think tanku. O tym, jak jego zdaniem może wyglądać zaostrzenie sankcji wobec Rosji, pisaliśmy w tym artykule.
Wojna a kryzys energetyczny
W kontekście możliwych sankcji tematem rozpalającym Europę jest kwestia bezpieczeństwa energetycznego. Obecnie wiele krajów jest uzależnionych od importu gazu ziemnego z Rosji. Ekspert Rady Atlantyckiej wskazuje więc, że zarówno USA i UE, decydując się na konkretne sankcje, muszą zostawić furtkę do podtrzymania importu tego surowca z Rosji. Przynajmniej w pierwszym okresie obowiązywania restrykcji – Stany i Unia omawiają bowiem także alternatywne rozwiązania, niż import z Rosji.
Jak w tym aspekcie wygląda sytuacja Polski? Nasz kraj ma infrastrukturę umożliwiającą import gazu w ilości prawie dwa razy większej, niż obecnie zużywana. I to w ogóle bez udziału dostaw z Rosji. Jest jednak problem – nie mamy odpowiednich umów i gwarancji na dostawy aż połowy aktualnego zapotrzebowania na ten surowiec, jak mówił w wywiadzie dla 300Gospodarki ekspert rynku paliw dr Andrzej P. Sikora z Instytutu Studiów Energetycznych.
Potencjalny konflikt mógłby również zaszkodzić polskim eksporterom. Zaraz po Chinach, jesteśmy najważniejszym partnerem handlowym Ukrainy. Na największe ryzyko wystawione są długoterminowe projekty o dużej wartości – wskazuje Tomasz Ślagórski, wiceprezes KUKE (Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych).
Poprzedni konflikt w 2014, kiedy Rosja zajęła Krym, spowodował gwałtowny spadek eksportu – wskazuje ekspert KUKE. Dodaje jednak, że na razie nie widać zwiększonej ostrożności przedsiębiorców.
Fala migracji do Polski
Wybuch konfliktu zbrojnego oznaczałby także dużą falę migracji z Ukrainy. Amerykański dziennik Wall Street Journal wskazuje wręcz, że „rosyjska inwazja na Ukrainę miałaby katastrofalne skutki humanitarne, a jednym z nich może być kolejny kryzys uchodźczy w Europie”.
Kierunkiem ucieczki uchodźców z Ukrainy ma być wówczas przede wszystkim Polska, ale także Słowacja, Węgry i Rumunia.
O tym, że polski rząd powinien się przygotowywać na ten scenariusz, mówił gen. Waldemar Skrzypczak w wywiadzie udzielonym Katarzynie Mokrzyckiej. Jak wskazuje generał, armia rosyjska przekroczyła ukraińską granicę, bo widać eskalację jej działań w Donbasie, w Ługańsku, w Doniecku. To tereny, które zaatakowała Rosja w 2014 roku.
Mimo tego, gen. Skrzypczak nie przewiduje „wielkoskalowej operacji wojskowej ze strony Rosji”. Powodem miałaby być niewystarczająca przewaga militarna Kremla.
Nie będzie agresji zbrojnej?
O tym, że do wojny raczej nie dojdzie, przekonuje także Jacek Piechota, prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej. Jego zdaniem, przemawiają za tym czynniki ekonomiczne.
– Już inwazja na Krym, przeprowadzona bez jednego wystrzału, przyniosła pewne koszty dla strony rosyjskiej. A zajęcie Ługańska i Doniecka to było dla Rosji ogromne obciążenie – wskazuje ekspert.
Dodatkowo, w ciągu ostatnich lat, od czasu ostatniej agresji z strony Kremla, w Ukrainie „narastają nastroje antyrosyjskie”.
– W narodzie, którego tożsamość od ponad 7 lat kształtuje się w ogniu, wejście Rosjan wywołałoby nie tylko konflikt na froncie, ale też dramatyczną wojnę wewnętrzną. A to oznacza totalne koszty dla Federacji Rosyjskiej. Nie sądzę, żeby Putin zdecydował się podjąć ryzyko ich poniesienia w imię umacniania swojego wizerunku – mówił Jacek Piechota w wywiadzie udzielonym naszej redakcji.